Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 stycznia 2015

Epilog "Marry you"

Kochani! Niestety wyprowadzka zbliża się nieubłagalnie.. Już 10 lutego odlatuje mój samolot, a wraz z nim odlatuje także szansa na kontynuowanie tego bloga. Fragment, który dzisiaj dodam nie będzie ani tradycyjnym nextem ani też miniaturką.. Będzie to po prostu epilog. Mam nadzieje, że spodoba Wam się. Po raz ostatni do Was piszę.. nie przedłużając zapraszam do czytania :)


EPILOG


Spali przytuleni do siebie, gdy nagle Wiktoria usłyszała dzwonek do drzwi. Początkowo nie chciało jej się schodzić na dół, ale ostatecznie ciekawość wygrała. Gdy wyszła na dwór ze zdziwieniem stwierdziła, że nikogo nie ma przed domem oprócz walizki. Wiadomo, kobieta wyrwana ze snu nie jest skłonna do żartów, więc pośpiesznie zabrała przedmiot i wniosła do domu.
W- Andrzej spodziewałeś się kogoś? –spytała kochanka, który właśnie zszedł do salonu
F- nie, a coś się stało? –swe kroki skierował do łazienki, aby ogarnąć się przed dyżurem 
W- ktoś podrzucił nam walizkę 
F- walizkę? –zaśmiał się krótko 
W- Andrzej to nie jest śmieszne, ani tym bardziej normalne –parsknęła patrząc jak profesor zapina złoty zegarek na nadgarstku 
F- Wiki proszę cię, ktoś sobie robi głupie żarty –stwierdził niewzruszony całą sytuacją –ja muszę lecieć do szpitala, ale zadzwoń do Agaty jak chcesz może ona wpadnie na jakiś genialny pomysł –rzeczywiście blondynka miała w zanadrzu kilka świetnych pomysłów lepsze to niż nic pomyślała rudowłosa kobieta 

Ag- dawaj otwieramy –blondynka podeszła do przedmiotu 
W- uspokój się, może to jakaś bomba 
Ag- słyszysz? –internistka przybliżyła się do walizki –coś jakby cyka –powiedziała z poważną miną, lecz po chwili nie wytrzymała i zaczęła się śmiać 
W- Agata przestań sobie ze mnie jaja robić –oburzyła się 
Ag- masz coś do stracenia?
W- życie! –wykrzyczała 
Ag- przestań –parsknęła po czym potrząsnęła walizką –jakaś taka lekka –stwierdziła
W- znasz kod? –pytanie retoryczne
Ag- spójrz tu jest jakaś karteczka 

„Tej walizki nie można otwierać przed 10.05.”

Ag- kojarzysz tą datę? –przeczytała na głos przesłanie 
W- mi nic nie mówi a tobie?
Ag- mi tak samo, ej a może ta data to jest kod do walizki, no weź pomyśl cztery liczby
W- wpisuj nie mamy nic do stracenia –powiedziała, a internistka na prośbę przyjaciółki wpisała datę w kod. Okazało się to słuszne, gdyż walizka otworzyła się. O dziwo nie było w niej nic oprócz karteczki z napisem „NIE ZACZEKAŁAŚ! OTWORZYŁAŚ WALIZKĘ, W TAKIM RAZIE ZACZNIEMY ZABAWĘ! ZACZYNA SIĘ JUŻ JUTRO!” –blondynka przeczytała i z poważną już miną spojrzała rudej w oczy 
W- jest tam coś jeszcze? –lekarka z trudem zdołała opanować drżenie głosu 
Ag- nie –odpowiedziała krótko 
W- idziemy na policję Agata –kobieta zerwała się z kanapy 
Ag- no i co im tam powiesz? –zapytała –wyśmieją cię jedynie 
W- no to co mam robić?
Ag- czekaj Wiktoria, czekaj 

Następny dzień

Wiktoria opowiedziała Andrzejowi o tym, że wraz z Agatą otworzyły tajemniczą walizkę. Nie był zły. Gdy Wiktoria wychodziła do pracy zauważyła, że jakiś samochód zatrzymał się pod bramą. Na początku myślała, że ktoś chcę zapytać się o drogę, ale gdy tylko podeszła samochód ruszył z miejsca a pasażer wyrzucił na drogę białą kopertę. Kobieta nie wiele myśląc wzięła kopertę i wróciła do domu
W- nie uwierzysz –energicznie weszła do domu i usiadła na kanapie obok mężczyzny 
F- walizkę ktoś podrzucił? –zaśmiał się 
W- podły jesteś.. walizkę co prawda nie, ale tylko spójrz –podała mu przedmiot 
F- skąd to masz? –zapytał otwierając kopertę 
W- jakiś samochód stał pod bramą, więc chciałam podejść, ale gdy tylko kierowca zobaczył, że podchodzę to wyrzucił to i odjechał. No pokaż co tam masz 
F- „ZABAWA POTRWA TRZY DNI. CZEKAJ NA KOLEJNE WSKAZÓWKI. JUŻ NIEDŁUGO DOWIESZ SIĘ CAŁEJ PRAWDY” –przeczytał 
W- jakiej prawdy? –zaniepokoiła się 
F- kochanie spóźnisz się zaraz do pracy –powiedział obojętnie 
W- Andrzej dzieją się takie rzeczy, a ty mi o pracy mówisz tak spokojnie?
F- kochanie, a denerwowanie się da ci coś? 
W- baran –powiedziała kierując się do drzwi
F- to moje nazwisko –zaśmiał się, a kobieta tylko wystawiła mu język
Przez kolejne dni Wiktoria dostawała w różnych miejscach karteczki, lecz ta ostatnia mocną ją zaniepokoiła. Na szczęście była przy niej wtedy Agata. Mianowicie była to karteczka o takiej treści „JUŻ DZISIAJ SIĘ WSZYSTKO SKOŃCZY. MUSISZ TYLKO WRÓCIĆ DO DOMU. TAM CZEKAJĄ NA CIEBIE CZTERY KARTECZKI. ODSŁANIAJ JE ZGODNIE Z RUCHEM WSKAZÓWKI ZEGARA” 
Wiktoria i Agata wróciły do willi. Niepewnie weszły do środka, a swoje kroki skierowały do salonu.
W- Agata a co jeśli on jest w domu? Albo ona 
Ag- nikogo tutaj nie ma –przyjaciółka zapewniła ją. O dziwo cały dom wyłożony był płatkami róż.
W- są karteczki –Wiktoria podeszła do stołu i zgodnie z zaleceniami w poprzednich przesłaniach zaczęła je odkrywać zgodnie z ruchem wskazówki zegara i zaczęła je czytać – CZY WYJDZIESZ ZA MNIE?? –powiedziała na głos, a po chwili do salonu wszedł Falkowicz z bukietem róż. Podszedł do Wiktorii, klęknął przed nią, a z kieszeni marynarki wyjął czerwone pudełeczko w kształcie serca.
F- cóż więcej ci mogę powiedzieć? –otworzył przedmiot, a oczom lekarki ukazał się piękny pierścionek –żadne słowa nie są w stanie wyrazić mojej miłości do ciebie 
Ag- mogłeś jej kupić rafaello –powiedziała blondynka, a dwójka zakochanych spojrzała zaskoczona w jej kierunku –wyraża więcej niż tysiąc słów 
W- jesteś beznadziejna –zaśmiała się 
F- nie dostałem odpowiedzi –Falkowicz spojrzał zniecierpliwiony w kierunku rudowłosej 
W- tak! –wykrzyczała uradowana i rzuciła się narzeczonemu na szyje –ale jak ci się udało to wszystko zaplanować? Skąd wiedziałeś kiedy otworzę walizkę?
F- tu się zaczynała rola Agaty 
Ag- i wszyscy są happy , ty masz narzeczonego, ty narzeczoną a ja moją mascarę! –wykrzyczała zadowolona i wszyscy wybuchli śmiechem




Takim akcentem żegnam się z Wami :’) mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tutaj zajrzycie :) Żegnajcie kochani! Trzymajcie się mocno! :) <3 :* 

piątek, 9 stycznia 2015

Ważna informacja

Kochani! Nie łatwo mi jest to pisać, ale poważnie zastanawiam się nad zamknięciem bloga.. Wiem co sobie myślicie "Przyszła na chwile i już nie chce się jej pisać" Otóż nie. Bardzo miło mi się dla Was pisze, ale w moim życiu pojawiły się poważne zmiany. Wyprowadzam się za granicę do Bostonu.. Zostaję tam na stałe. Wyprowadzka już niedługo, a sami rozumiecie ile z tym jest zachodu (nie wspominając o tym, jeśli ktoś wyprowadza się za granicę) Weny także nie mam, ale pomijając fakt o wyprowadzce to jest pikuś. No cóż nie chcę Was zawieść i odwlekać w nieskończoność napisanie czegoś sensownego.. Tak więc postaram się może jutro coś dodać, ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :) Pozdrawiam!

środa, 24 grudnia 2014

Część 27 "Opowieść Wigilijna"

Krótkie i niezbyt ale jest :) zapraszam do czytania i komentowania!

Ag- żeby nie było, że nie ostrzegałam –zakomunikowała kobieta pomagając rozstawić talerze na stole. Otóż Stefan postanowił zrobić wspólną Wigilię dla personelu szpitala oraz pacjentów. Jako iż Święta są wyjątkowo ciepłe w tym roku w mniemaniu dyrektora najstosowniejszym rozwiązaniem byłoby ustawienie części stołów na parkingu.
T- Agatko –Stefan objął kobietę ramieniem na co ta wyraźnie się skwasiła, lecz postanowiła przeczekać ten niezręczny moment –doskonale o tym wiesz, że gdyby ta hołota zaczęła drzeć mordę to znaczy śpiewać kolędy to byśmy musieli wstawiać od nowa wszystkie okna
Ag- niegłupie –przyznała przypominając sobie zeszłoroczne Święta po których to szpital był zamknięty na dwa tygodnie musząc jakoś uporać się z harmidrem
T- oni spali nawet na salach operacyjnych –mężczyzna również wrócił pamięcią do ostatniej Wigilii
Ag- Borys spalił choinkę
T- a Zapała upiekł schabowe
P- przejście dla Master Chefa! –wykrzyczał Przemek podchodząc do Wiktorii z łyżką kompotu
W- skąd ty to masz? –zapytała próbując napoju i z zaskoczeniem przyznała, że jest naprawdę dobre
P- z hotelu, sam zrobiłem –powiedział dumny
Ad- i ty żeś zapierdalał z hotelu do szpitala z łyżką kompotu?
F- już dawno ludzka głupota przestała wzbudzać mój podziw –zakomunikował wplatając nos w rude włosy swojej kobiety
Ag- Jezus –skomentowała widząc zaistniałą sytuację
T- tyle roboty jeszcze jest! –ni stąd ni z owąt pojawił się Tretter krzycząc na wszystkie strony –a wy stoicie i plotkujecie jak te święte krowy! Trzeba sztućce rozstawić, kutie przynieść i..
Ag- i Leśną Górę do połowy zamieść –zironizowała
N- Stefan ty doskonale wiesz, że ja jestem powściągliwa od jakichkolwiek komentarzy, ale patrząc na to –wskazała ręką na drzewko, które miało służyć jako choinka. Miało, ponieważ rok temu Jakubek spalił część drzewka, a na nową choinkę po prostu szkoda było im wydać pieniędzy –nie mogę pozostawić tego bez konstruktywnej krytyki
T- no to trafiłaś jak ślepy na karaoke, bo to Michał w tym roku zajmował się ozdobami –wzruszył ramionami, a Rudnicka spojrzała wściekle na zakłopotanego Sambora
K- hej kolęda kolęda! –Rafał wszedł do pokoju lekarskiego z wielkim cukierków, które zaczął rozsypywać
Ag- Rafał weź się za jakąś pożyteczną robotę, a nie robisz bałagan –na to Konica nie odpowiedział. Nie musiał. Wskazał tylko ręką na zbierającego z podłogi cukierki Borysa, który pakował słodycze wszędzie gdzie mógł –zapomnij o tym co ci powiedziałam
K- a listy do Świętego Mikołaja?! –za głowę złapała się Walczyk
Ag- a co niby chcesz dostać
K- hajs, szmal, pieniądze, kasę, grubsze, drobniaki, many many many –zanuciła –siano, papierki i forsę –stanęła dumnie przedstawiając listę życzeń

T- uwaga uwaga! –Stefan stanął na środku parkingu patrząc jak personel oraz pacjenci zasiadają przy stołach –pomijając fakt, iż szpitalne Wigilie kończą się zazwyczaj trzecią wojną światową chciałbym zwrócić szczególną uwagę na to, że jednak dzisiaj w tym szczególnym dniu zgromadziliśmy się tutaj, by uczcić Święta Bożego Narodzenia, aby pojednać się, podzielić Wigilijnym opłatkiem, na chwile zapomnieć o bitwach, które na co dzień mają miejsce i spędzić ten czas w gronie najbliższych i przyjaciół –ciepło uśmiechnął się wodząc wzrokiem po zgromadzonych
B- przynieście dla mnie wina dzban! –Borys zaśpiewał doskonale znany wszystkim utwór Bałkanicę
S- zanim jednak zasmakujemy wieczerzy, podzielmy się opłatkiem –każdy zabrał kawałek opłatka ze swojego talerza i obrócił się do osoby stojącej obok
W- czego ja ci mogę życzyć jeśli ty wszystko masz –kobieta podeszła do Falkowicza z uśmiechem wymalowanym na twarzy
F- żebyś zawsze przy mnie była –uśmiechnął się ciepło, całując ją w usta
W- akurat tego możesz być pewien –odwzajemniła uśmiech przytulając się do niego
Ad- chodź tu do mnie wredotko ty moja –Krajewski zwinnym ruchem ręki pociągnął Agatę tak, że ta padła mu w ramiona
Ag- żebyśmy się nigdy nie rozstali
Ad- żeby ta chwila trwała wiecznie
B- zdrowia, szczęścia, pomarańczy niech ci Adam nago tańczy –Borys wpadł na nich i wykrzyczał szybko wyuczony tekst. Na więcej się nawet nie wysilał – na tym właśnie polegała sztuka składania życzeń
Ad- myślę, że to da się załatwić –powiedział lekko całując dziewczynę w nos
T- wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności i wszystkiego co sobie wymarzysz –wyrecytował tradycyjnie tradycyjny tekst uśmiechając się do Michała
K- dobra ludzie słuchajcie! –Walczyk stanęła na krześle i zabrała głos –jako iż nie chce mi się podchodzić do każdego z was z osobna, a do niekutych po prostu nie chce –spojrzała w stronę Consalidy –postanowiłam złożyć wam życzenia ot tak.. a więc: Idą święta, widać gości -
Wydłub z karpia wszystkie ości.
Powyjadaj z barszczu uszy.
A gdy Cię za bardzo suszy,
Siądź wygodnie z flachą wina,
I obejrzyj dziś Kevina –patamorfolog wyrecytowała, gdzieś w połowie dołączył się do niej Konica, ale kobieta przekrzyczała go chcąc zwrócić na siebie jak największą uwagę. Zresztą skutecznie.
Ot tak wyglądała ich Wigilia. Wszyscy składali sobie życzenia, śpiewali kolędy jeśli tak można nazwać darcie się na cały głos. Tradycyjnie wieczerza zakończyła się trzecią wojną światową, ale było co wspominać i o to właśnie chodzi, bo tak jak powiedział sam dyrektor Tretter: dzisiaj w tym szczególnym dniu zgromadziliśmy się tutaj, by uczcić Święta Bożego Narodzenia, aby pojednać się, podzielić Wigilijnym opłatkiem, na chwile zapomnieć o bitwach, które na co dzień mają miejsce i spędzić ten czas w gronie najbliższych i przyjaciół.



I tego moi Drodzy Wam właśnie życzę, że nie patrząc przez pryzmat problemów w tym szczególnym Dniu cieszmy się tym co mamy.. Wesołych, spokojnych i rodzinnych Świąt Wam życzę oraz mega pijanego i szalonego Sylwestra! :* <3

piątek, 12 grudnia 2014

Część 26 "Ty to jednak oblatana jesteś w szołbiznesie"

T- tylko się nie pogubcie! -wykrzyczał Tretter. Mianowicie pół personelu z leśno-górskiego szpitalu wybrało się na wycieczkę do lasu. Mimo wielkiego protestu ze strony podwładnych dyrektor postanowił jednak pokazać "okoliczną naturę" inwestorowi Krzysztofowi 
K- przecież mamy chipy -wtrącił niezadowolony Konica wpadając po kolana w błoto
K- Agato! O pani ma! Gdzieś znikła na wieki, o pani jam twą sługą i wiernym poddanym, nie jestem godzien pani patrzeć się w oczy! O Agato, gdzie twe niebańskie ciało znikło z mej wizji? O pani wyłoń się!
Ag- stoję za tobą idioto -odpowiedziała od niechcenia jeszcze bardziej ściskając dłoń Krajewskiego 
K- oo -odwrócił się i głupkowato zaśmiał na jej widok
-orzeszki w karmelu, gotowana kukurydza, popcorn!! -wykrzyczał mężczyzna podchodząc do lekarzy z wielką torbą 
Ag- panie w lesie? -zdziwiła się Agata słuchając jego 'plażowego okrzyku' -dobra daj pan kukurydze 
-20 złotych -krzyknął uradowany 
Ag- daje dyche -powiedziała próbując negocjować 
-15 złotych i numer telefonu -mrugnął do niej 
Ag- reszty nie trzeba -podała mu 50 złotowy banknot i odeszła 
S- gorzej być już nie mogło -powiedział znudzony Sambor, gdy utkwił po kolana w błocie 
B- topie się! Ratunku umieram! -krzyknął Jakubek
W- Borys wstań z tego bagna -zarządziła Wiktoria wskakując Falkowiczowi na barana. Zazdrosna Nina postanowiła zrobić to samo i wskoczyła na Michała, lecz niestety oboje utknęli w błocie 
2 DNI PÓŹNIEJ 
F- Wiki co z tą operacją pana krawczyka? -spytał gdy weszła do lekarskiego
W- no operujemy jutro? -związała włosy i usiadła mu na kolanach 
F- jeśli utrzyma się w takim stanie w jakim jest 
W- a utrzyma sie -powiedziała pewnym siebie głosem
F- skąd ta pewność pani doktor? -uniósł lewy kącik ust lekko w górę 
W- w końcu ja jestem jego lekarzem 
F- ach zapomniałem, że wszechogarniająca doktor Consalida trupa na nogi postawi -pocałowali się 
T- rzygam tęczą -powiedział Tretter obserwując zaistniałą sytuację 
...
B- ty masz pojęcie co tu się w ogóle robi? -Borys postanowił wybrać się z Walczyk do SPA a jako iż oboje byli nie zaradni życiowo to Kinga postanowiła wykonać telefon do przyjaciela 
K- halo Maryśka? No słuchaj jestem w tym SPA. Tak żeś kuwa zachwalała, a tu szału nie ma ci powiem wiesz? A w ogóle to słuchaj ty jesteś przyjaciółka czy nie? Co mi powiedziałaś? Że te SPA jest blisko od domu, to se myślę jak blisko to co bede jechała z buta pójde nie?
-...
K- No! A jak blisko to sie od razu przebiorę. I jak kretynka kuwa przez pół miasta w szlafroku szłam nie? A jeszcze słuchaj mnie jakiś koleś z ulotkami gonił, to tak spieprzałam, że mi fotoradar zdjęcie cyknął. A w ogóle to słuchaj jak ja chodziłam, jak ja błądziłam to pod pałacem kultury to nie pytaj jakim cudem, ale byłam 
-...
K- dziewczyno heloł, heloł nie wiesz co to jest pałac kultury? Ja pierdole Maryśka weź się ogarnij bo ja wiecznie żyć nie będę. Dobra dla ciebie to prościej ta kwadratowa wieża w centrum miasta
-...
K- poczekaj poszukam w torebce ulotki. Kuwa po co mi młotek ja pitole -powiedziała sama do siebie 
-...
K- ty no pełno tu jest tych zabiegów słuchaj: akupunktura 
-...
K- no jak nie wiesz co to jest? A pamiętasz jak na imprezie żeś dupą w kaktusa usiadła? No właśnie! Dobra dalej. Botoks 
-...
K- a no tak! Nie skumałam w pierwszej chwili, to jest ten zespół: bananowy jeeż -zaczęła śpiewać -widzisz ty to jednak jesteś oblatana w szołbiznesie.. Ty a to? Peeling skóry
-...
K- kuwa rosół z kury to wiem, ale peeling skóry to mi nie świta
-...
K- no tak! Masaż w czekoladzie jeszcze jest! 
-...
K- o nie kuwa nie pójde raz byłam i jak prince polo się słuchaj czułam! 
-...
K- a wiesz co ostatnio Mania se zrobiła? Powiększyła se tyłek! A najlepsze jest, że sama to zrobiła. Słuchaj kupiła sylikon w Castoramie i tak to zrobiła, że teraz wszystkie stringi do wyrzucenie!
-...
K- a właśnie ja cie miałam opieprzyć! Pamiętasz jak miałaś mi dać tabletki na ból głowy? 
-...
K- nie wiesz co mi dałaś? Xenne extra żeś mi dała! W takim tempie to ja jeszcze nigdy do domu nie wracałam! 
-...
K- no jak nie wiesz co to jest? To se spróbuj i idź na miasto w końcu ty zawsze lubiłaś sporty ekstremalne 
-...
K- nie ja już żadnego przepisu na sałatke od ciebie nie chce! Dwa tygodnie oko mnie bolało! 
-...
K- i ty się jeszcze pytasz czemu? Tam było napisane nalej octu na oko! Dobra nara przyjaciółko -wściekła krzyknęła jeszcze bardziej niż dotychczas i rozłączyła się 
B- dlaczego mówiłaś w liczbie pojedynczej? -zapytał spokojnie
K- bo z tobą pokazać się gdzieś to wstyd jest -powiedziała






Kochani przepraszam za taką część i za nieobecność! Nie mogłam po prostu z powodów osobistych. Obiecuję poprawę! :D a już niedługo wpadne na Wasze bloczki i poczytam i pokomentuje cudeńka <3 KOMENTUJCIE!!!! :* 


wtorek, 25 listopada 2014

Część 25 "Takiego ataku kitu to ja nie przeżyję"

Ag- mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Agata, Adam, Andrzej i Wiktoria debatowali w kuchni w hotelu rezydentów. Za pół godziny w szpitalu miał się pojawić inwestor mający sfinansować remont oddziału ginekologicznego. Sens w tym, iż bogaty mężczyzna, niekoniecznie przystojny był zabójczo zakochany w Agacie, która odrzucała niechcianego adoratora już od liceum
W- Aga musisz być miła, wiesz, że Hanie potrzebny jest ten remont
Ag- ale ja mam to w dupie! -bezradność kobiety natychmiast przerodziła się w złość -gówno mnie obchodzi ginekologia, ważne że u mnie na internie jest dobrze 
F- plus parę nowoczesnych karetek, nie opłaca się?
Ag- a co może mamy złe ambulansy?
Ad- oo patrzcie -Krajewski wyjrzał przez okno. Mianowicie na parkingu ukazał się biegnący Borys z apteczką, wszystkie karetki były na wezwaniach, a taksówka miała przyjechać dopiero za 20 minut, więc chłopak postanowił zrobić sobie przebieżkę do pacjenta leśno-górskie pogotowie 
Ag- mogliby mu kogucik przyczepić
Ad- a na co?
Ag- na krzyżówkach przynajmniej pierwszeństwo by miał -odpowiedziała po czym oboje z partnerem wybuchli śmiechem
...
K- Agato! Aniele najpiękniejszy, tyś mi osłodą życia! O Pani! Twe oczy są jak cukierki najlepsze! -inwestor imieniem Krzysztof już na samym wejściu "zaatakował" Agatę komplementami, nie zwracając uwagi nawet na to, iż kobieta weszła za rękę z Krajewskim 
Ag- powiedzieć ci komplement? -uśmiechnęła się słodko -twoje zęby są jak gwiazdy żółte i daleko od siebie 
T- Agatko -Stefan z porozumiewawczym uśmiechem podszedł do kobiety i objął ją ramieniem na co ta widocznie niezadowolona skwasiła się -może oprowadzisz naszego gościa po szpitalu?
Ag- nie ma mowy! -wykrzyczała lecz po chwili czując srogi wzrok dyrektora mimo niechęci uśmiechnęła się -że się nie zgodzę 
K- w takim razie do bufetu! -podniósł rękę jak supermen 
...
Ag- no nareszcie -powiedziała Woźnicka siadając przy bufecie. Mianowicie chwilowym szczęściem Agaty było wyjście Krzysztofa do toalety 
Pm- masz pieniądze? -spytała nie do końca przekonana, że internistka ma z czego zapłacić za sok, który właśnie zaczęła pić
Ag- nie -nie zdążyła dokończyć swojej jakże mądrej przemowy, a bufetowa zabrała jej sok -ej no, ale ja tam naplułam -próbowała jakoś zatrzymać napój przy sobie 
Pm- ja się nie brzydzę -już kończyła pić sok
Ag- ale ja mam HIV 
Pm- ja też -odparła
Ag- nie no żartuję -oparła głowę o ścianę 
Pm- a ja nie -zironizowała 
Ag- serio? -zaniepokoiła się
Pm- toć żartuje
Ag- wiesz co? Szczerze mówiąc to ja już mam dość tego gagadka, myśli że jest spoko, a wcale taki nie jest. Gdyby nie fakt, że ma hajs i sponsoruje nam oddział i karetki już dawno bym się go pozbyła.. poza tym widziałaś jaki on jest brzydki, masakra 
Pm- mam dla ciebie 'suprajs' odwróć się
Ag- nie chce mi się, a po co?
Pm- twój brzydki gagatek stoi za tobą
Ag- no takiego ataku kitu to ja nie przeżyję -przestraszyła się 
...
T- no i patrz co ta wredna małpa narobiła -Stefan prychnął w stronę Adama 
Ad- mianowicie kto i co? -rozsiadł się wygodnie w fotelu naprzeciwko lorda Stefana Van Trettera 
T- toć Agata poprzestawiała wszystkie dokumenty ekran w komputerze przekręciła i zmieniła wszystko! Nawet tapetę na moje selfie, którego miał nikt nie zobaczyć do cholery jasnej! -no cóż selfie Stefana nie należało do najlepszych, a jako iż dyrektor komputer potrafił tylko włączyć komputer, zaś jego wyłączenie polegało na wyjęciu kontaktu z gniazdka. 
Ad- oj tak.. ona jest boska 
T- boski to ty będziesz jak mi to wszystko powróci do normy 
Ad- stary ja mam problem z wylogowaniem się z Twittera 
T- a co to jest? -mężczyzna zrobił dziwną minę 
Ad- nie wiem, Ludmiła mi to kiedyś pokazała 
T- ach -westchnął -niech spoczywa w przedpokoju -powiedział po czym obaj się zamyślili



Kochani wiem, że krótko za co przepraszam FaWi też nie było, ale mam ostatnio złe dni, a choroba daje popalić poza tym mam szlaban xD i ledwo co na pół godziny wyżebrałam Internet XD proszę o komenty!! <3 

sobota, 15 listopada 2014

Część 24 "Przesadza to ogrodnik, a ty mógłbyś się ogarnąć"

W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog
K- to ja może pójdę –jak gdyby nigdy nic, laborantka opuściła gabinet. Z resztą profesor również nie wykazywał większej skruchy co jeszcze bardziej zaskoczyło Consalidę
F- nie musiałaś –chłodno odparł po czym gwałtownie wyrwał jej urządzenie z ręki
W- ale.. co to w ogóle miało znaczyć? –szczerze to dziewczyna już wolała, żeby zaczął tłumaczyć się najbardziej z banalnych teksów „to nie jest tak jak myślisz, ja ci to wszystko wytłumaczę” niestety. Zamiast okazać jakie kolwiek uczucie, on usiadł przy biurku i najzwyczajniej w świecie zaczął wypełniać papiery
F- nie zamierzam ci się tłumaczyć –nie zrobiły na nim wrażenia nawet łzy spływające po bladych policzkach rudowłosej kobiety
W- myślałam, że jesteśmy razem, a w ogóle to spójrz na mnie jak do ciebie mówię –jednym zwinnym ruchem reki zrzuciła wszystkie papiery na podłogę
F- posłuchaj mnie –podszedł do niej, a ciężarem swojego ciała przygniótł do ściany –żadna smarkula robiąca karierę przez łóżko nie będzie mnie obrażać –zabolało ją to, mimo iż byli ze sobą dopiero od kilku dni to nigdy nie sądziła, że z opanowanego profesora Andrzeja Falkowicza jest po prostu zwykły, płytki mężczyzna, któremu zależy tylko na przyjemności cielesnej, a niżeli na prawdziwej miłości
W- podły sukinsynu –tylko tyle zdołała wykrztusić połykając łzy, a od razu dostała w twarz
F- nie radzę –warknął jej prosto w twarz i odszedł z powrotem do biurka. Zakręciło jej się w głowie, a osuwając się po ścianie, niefortunnie uderzyła głową o kant szafki. Dopiero wtedy straciła przytomność.
Obudziła się przerażona i natychmiast usiadła na łóżku. Z ulgą stwierdziła, że to był tylko sen. Dłonią dotknęła mokrego od łez policzka. Chciała obrócić się na drugi bok i przytulić do partnera, lecz ze zdumieniem odkryła, że go nie ma. Nagle drzwi od sypialni otworzyły się, a w nich stanął nikt inny jak Falkowicz
F- obudziłaś się? –podszedł do łóżka i podał jej kubek z zieloną herbatą
W- tak na szczęście –odebrała od niego naczynie z parującym napojem i zrobiła miejsce w łóżku
F- chyba nie był to przyjemny sen, co? –spytał ocierając z jej policzków resztę łez
W- to było straszne –stwierdziła
F- opowiesz mi o tym?
W- może, nie wiem, nie chcę i na pewno nie teraz
F- dobrze, a teraz śpij już –przytulił się do ciepłego ciała kobiety i momentalnie zasnął
W- dobranoc –szepnęła słysząc płytki i miarowny oddech partnera

Następny dzień
B- ja przesadzam?! Ja przesadzam?! Przesadza to ogrodnik a ty mógłbyś się ogarnąć! –zdenerwowany Jakubek wykrzyczał dyrektorowi prosto w twarz, nie zwracając uwagi na pozostałych lekarzy i wchodzących Andrzeja, Wiki, Agę i Adama
Ag- co się dzieje? –stanęła między nimi pilnując, aby nie doszło do rękoczynów
B- on powiedział, że mam stragan na allegro! –pokazał palcem na Stefana
T- a on, że myję zęby domestosem!
B- Stefan idź się chowaj, bo na małpy polują!
T- to ty masz ubrania ze szmatexu! –wymiana ciętych ripost zaskakiwała zgromadzonych lekarzy, którzy nie kryli zdziwienia
F- CISZA! –ryknął Falkowicz. Jak na zawołanie w pokoju lekarskim nastała idealna cisza, a wszyscy zgromadzeni popatrzyli na profesora ze zdumieniem
Ag- słuchajcie cebulaki w bufecie pani Maria rozdaje darmową kawę –wszyscy oprócz Wiki, Andrzeja i Adama wybiegli z pokoju kierując się w stronę kawiarenki
W- serio? –zapytała niedowierzając
Ag- nie.. po prostu nie miałam gdzie usiąść –rozłożyła się wygodnie na kanapie zakładając nogi na stół
K- Wiki, ale halloween już się dawno skończyło –rzuciła laborantka wchodząc do pokoju
W- sądząc po twoim wyglądzie ono nadal trwa –złośliwie podeszła do Andrzeja tak, by patamorfolog wściekała się z zazdrości
S- Agata ja cię kiedyś i9 Borysa zabije –wściekły Sambor wpadł do lekarskiego z Krzysiem i Borysem
Ag- co się stało? –zapytała wcale nie przejęta
S- Krzysiu powiedz wierszyk, którego nauczyła cię ciocia z wujkiem
Kr- Mam 3 latka, 3 i pół
Sięgam dupą ponad stół
Mam fartuszek Myszka Miki
I wpierdalam narkotyki

Ja pierdolę to przedszkole
Misia, lalkę też pierdolę
Ale jeża nie pierdolę
Bo wpierdalam Coca-Colę!
Ad- Kinga ja rozumiem, że ty lubisz takie wierszyki, ale uczyć dzieci takich rzeczy to już przesada –zironizował chcąc wybronić ukochaną z opresji
S- w takim razie Kinga do gabinetu! A nie sorry, zapomniałem, że Falkowicz zajumał mój gabinet.. no nic idziemy –pociągnął szczęśliwego chłopca za sobą i zdezorientowaną Walczyk
Ag- dziękuję wybawco –pocałowała chłopaka w policzek
B- buziak to za mało, buziak to za mało (0,7) zero siedem by się zdało –zaśpiewał
F- inspirujące doprawdy –stwierdził
B- no! –odpowiedział entuzjastycznie –i mam jeszcze taki wierszyk –odchrząknął po czym staną poważnie i z grobową miną zaczął:
My ze spalonych szpitali,
my z głodujących sali,
za mnóstwo dwój
i marnych trój
już zemsty nadszedł czas!
cegłówkę w rękę bierz
i w dyrektora mierz,
dostanie w łeb,
padnie jak cep
i nie podniesie więcej się!
Ag- codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że życie bez mózgu jednak jest możliwe
P- Panie profesorze, pani doktor są państwo wzywani na salę operacyjną –zdyszana pielęgniarka skierowała swe słowa do Andrzeja i Wiktorii
W- chodź szykuje się harówa –pociągnęła go za rękę w stronę Sali operacyjnej
Ad- no to zostaliśmy sami
Ag- yhym –przybliżyła się do niego i już miała pocałować, gdy to wpadł Rzepecki
T- heeeej –krzyknął pełen entuzjazmu
Ag- Tomasz a wiesz, że gdybym miała cie operować to nie byłabym obiektywna?
T- bo nie wiedziałabyś która decyzja będzie dla mnie lepsza? –wzruszył się
Ag- nie, bo już na samym początku zadźgałabym cię skalpelem –uśmiechnęła się złośliwie
Ad- kochanie chodź wyjdziemy na dwór troszkę się przewietrzysz –powodem wyjścia pary ze szpitala nie była rzekoma złość Agaty tylko fakt, iż Adam nie chciał zaśmiać się Rzepeckiemu prosto w twarz
Ag- przynajmniej jestem szczera –zaśmiała się
Ad- aż do bólu –chwycił ją za rękę, a ich oczom ukazała się Ola wioząca na kierownicy roweru Klaudię
K- hamuluj! –krzyczała zdenerwowana
O- tym się nie da –odparła kręcąc kierownicą na wszystkie strony
K- skaczemy! –zarządziła po czym obie kobiety zeskoczyły z jadącego roweru niczym ze statku za burtę
O- no i pierdolnęłym –powiedziała ze stoickim spokojem wstając z ziemi
K- Stefan nas zabije, połamałyśmy jego składaka –pokazała ręką na zmasakrowany rower
4 godziny później
F- po tak wspaniałej operacji, z tak wspaniałą asystą zapraszam wspaniałą kobietę na wspaniałą kolację –gdy tylko wyszli z myjni i skierowali się na parking
W- ze wspaniałym mężczyzną? –uśmiechnęła się
F- w rzeczy samej –pojechali do domu zjedli kolacje i spędzili ze sobą całą nom



Tak zdarzenie z rowerem prawdziwe :D przepraszam, że tak kiepsko i krótko, ale nie mam weny jakoś ostatnio :/ Pozdrawiam :)

niedziela, 9 listopada 2014

Część 23 "Nie mów do mnie po wiosku, bo tego nie zniese"

Ag- szczerze mówiąc –już pijana Agata upiła kolejny łyk wina –nie wiem co się ze mną stało?
W- to znaczy? –wybełkotała Consalida próbując w miarę prosto usiąść
Ag- pamiętasz jaka kiedyś byłam? Żaden facet mi w głowie tak nie zakręcił i dla żadnego nie chciałabym się zabić, a teraz wielki doktor Krajewski jest numerem jeden w moim sercu i myślach
W- ale to chyba dobrze, nie? W końcu się dowiedziałaś co to miłość
Ag- a co ty myślisz, że wcześniej nie wiedziałam?
W- nie oszukujmy się Agata –skinęła głową –ten facet może w końcu poprowadzi cię na właściwą drogę
Ag- spadaj –Agata na znak protestu rzuciła poduszką w przyjaciółkę, a dopiero potem zmieniła temat rozmowy –a jak układa ci się z profesorkiem?
W- on jest czuły, romantyczny, ale stanowczy, zrozumiały, cierpliwy, przystojny, zabawny Agata nie śpij –rozkazała Woźnickiej gdy ta wygodnie położyła się na łóżku i przymknęła oczy
Ag- nie śpię –słowa Wiktorii wprawiły ją w lekkie oburzenie –a on ma w ogóle jakieś wady?
W- jest uparty –stwierdziła
Ag- ale że tylko tyle? –zdziwiła się
W- Agatka ledwo patrzę na oczy idę spać –stwierdziła wstając z łóżka i podchodząc do drzwi –ale muszę jeszcze napisać sms-a do mojego księcia z bajki –ostatnich słów niestety Woźnicka nie usłyszała, gdyż sen nadszedł zbyt szybko może to i dobrze, przynajmniej nie będzie mi jutro gderać nad uchem –pomyślała Consalida kierując się do swojego pokoju

Ad- co ci powiem to ci powiem, ale ci powiem –lenistwo Krajewskiego wzięło górę i kończąc drugą półlitrową wódkę pij z gwinta, gdyż nawet nie chciało mu się nalewać do kieliszka –że my to jednak dobre dziewojki żem wyrwali
F- Adam nie mów do mnie po wiosku, bo tego nie zniese –styl wypowiedzi Falkowicza świadczył o tym, że mężczyzna jest kompletnie pijany
Ad- idziemy na rynek?
F- powiedz mie po jako cholerę?
Ad- a tak przejść się
F- ale ty wiesz, że to jest jakieś 15 kilometrów stąd?
Ad- nie pyskuj synek idziemy –nałożyli na siebie kurtki i wyszli z domu biorąc jeszcze po flaszcze na łeb
2 GODZINY PÓŹNIEJ
AdiF- kto w lipcu urodzony jest to wstań, to wstań, to wstań! Kieliszek swój do ręki weź i wypij aż do dna i jakżesz wypił to se nalej i butelkę podaj dalej, jakżesz wypił to se nalej i butelkę podaj dalej! –bracia śpiewali, a raczej krzyczeli na cały głos zakłócając przy tym cieszę nocną
-przepraszam panów bardzo –zatrzymał się koło nich samochód a okno od pasażera uchyliło się –nie wiedzą panowie ile może być kilometrów z Warszawy do Władysławowa? –spytał mężczyzna po 30-dziestce
Ad- panie, do Władysławowa to z 40 kilometrów będzie!
-no dobrze dziękujemy –zrezygnowany spojrzał na kolegę poczym odjechali. Falkowocz i Krajewski natychmiast wrócili do głośnych krzyków skutecznie doprowadzając mieszkańców pobliskiego bloku do szału oraz wiążących się z takim zachowaniem konsekwencji

W- Agata obudź się –Consalida szybko wparowała do pokoju przyjaciółki
Ag- co się dzieje? –dziewczyna dopiero po chwili nawiązała kontakt z rzeczywistością
W- Andrzeja i Adama aresztowali
Ag- co?! –natychmiast wstała z łóżka i zaczęła się ubierać –jak to?
W- podobno pijani zataczali się na rynku i zakłócali ciszę nocną
Ag- Jezu Maria jeszcze tego brakowało –już po pół godzinie dziewczyny dotarły na komisariat
-pani Wiktoria Consalida i pani Agata Woźnicka? –odezwał się do nich policjant
W- tak to my –odparła pośpiesznie
-zapraszam panie za mną –brunet odwrócił się i pośpiesznym krokiem ruszył przed siebie, a za nim przyjaciółki
-nie chcielibyśmy w żaden sposób zaszkodzić pańskim..
Ag- partnerom –powiedziała po chwili
-tak, ale same panie rozumieją musieliśmy ich zabrać
W- a będziemy mogły zabrać ich dzisiaj do domu? –zapytała z nutką nadziei w głosie
-no nie wiem, nie wiem –pokręcił bezradnie głową, ale dostrzegając zatroskany wzrok dziewczyn zgodził się –ale zostaje to tylko między nami –otworzył celę i wyprowadził dwójkę lekarze
Ag- będziecie musieli się ostro tłumaczyć –kobiety skrzyżowały ręka dostrzegając niepewny wzrok kochanków
W- kara was nie ominie –odwróciły się na pięcie i żwawym krokiem pognały w stronę wyjścia

Ag- co ci strzeliło do tego durnego łba to ja nie mam pojęcia –już w domu w swoim pokoju Agata ochrzaniała Adama
Ad- przepraszam –chyba już po raz 30-sty wypowiedział te słowo
Ag- Adaś tu nie chodzi o przeprosiny, tylko o.. zresztą nie ważne każdy z nas popełnia w życiu błędy –potarła ręką czoło
Ad- kocham cię, wiesz? –przytulił się do niej zadowolony z takiego obrotu sprawy
Ag- wiem ja cię też –chwilę ciszy ponownie przerwała Agata –idź do łazienki i kładziemy się spać
Ad- a co do łazienki to pójdziemy też oboje –wziął blondynkę na ręce i zaniósł do toalety prawie nie odrywając swoich ust od jej

F- ale ja nie chcę kary –Falkowicz zachowywał się jak dziecko licząc na szybką i bezbolesną śmierć
W- mój drogi nie interesuje mnie co ty chcesz, a czego nie
F- aniołku ty mój bądźże litościwa
W- tym razem nie będę –pchnęła go na łóżko, a kiedy już usiadła na nim zachłannie wpiła się w jego usta i jednym zwinnym ruchem rozerwała koszule tak, że guziki rozsypały się po całej podłodze. Oboje dali się ponieść namiętności. Po dwóch godzinach ciężko opadli na poduszki płytko oddychając
F- takie kary to ja mogę mieć –uśmiechnął się
W- to nie znaczy, że masz się szlajać po komisariatach –położyła mu głowę na klatce piersiowej
F- tak? –zapytał retorycznie –ach no dobrze dobrze –pocałował ją w czubek rudych włosów

B- siema –Krajewski i Woźnicka cali w skowronkach wychodząc z łazienki natchnęli się na Jakubka –no no Krajesio widzę, że nasza Agatka chyba nie ma żadnych wad
Ag- mylisz się, moją wadą jest szczerości
B- ale ja myślałem, że szczerość jest zaletą
Ag- gówno mnie obchodzi co myślałeś –warknęła –idziemy –wzięła za rękę Adama i pociągnęła w stronę pokoju
Ad- aj ty mój czarny charakterku –skradł jej całusa na szyi
Ag- ja ci dam czarny charakterku –zaśmiała się

W- Andrzej –powiedziała, gdy jej partner właśnie szykował się do wyjścia –gdzie jedziesz po nocy?
F- muszę jechać do szpitala wzywano mnie –powiedział otwierając drzwi
W- kiedy wrócisz?
F- nie wiem słonko, nie czekaj na mnie –pocałował kobietę w czoło i udał się do samochodu –Wiktoria nie mogła spać więc postanowiła, że przeczyta jakąś książkę. Po skończonej lekturze miała już iść na górę, gdy ujrzała telefon ukochanego, nie wiele myśląc zamówiła taksówkę i postanowiła zawieść mu urządzenie, spać nie mogła a do roboty i tak nie miała nic innego. Gdy dojechała na miejsce od razu swe kroki skierowała do gabinetu partnera, nie pukając weszła do środka
W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog




Już widzę Wasze miny XD zapraszam do komentowania!