Łączna liczba wyświetleń

sobota, 15 listopada 2014

Część 24 "Przesadza to ogrodnik, a ty mógłbyś się ogarnąć"

W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog
K- to ja może pójdę –jak gdyby nigdy nic, laborantka opuściła gabinet. Z resztą profesor również nie wykazywał większej skruchy co jeszcze bardziej zaskoczyło Consalidę
F- nie musiałaś –chłodno odparł po czym gwałtownie wyrwał jej urządzenie z ręki
W- ale.. co to w ogóle miało znaczyć? –szczerze to dziewczyna już wolała, żeby zaczął tłumaczyć się najbardziej z banalnych teksów „to nie jest tak jak myślisz, ja ci to wszystko wytłumaczę” niestety. Zamiast okazać jakie kolwiek uczucie, on usiadł przy biurku i najzwyczajniej w świecie zaczął wypełniać papiery
F- nie zamierzam ci się tłumaczyć –nie zrobiły na nim wrażenia nawet łzy spływające po bladych policzkach rudowłosej kobiety
W- myślałam, że jesteśmy razem, a w ogóle to spójrz na mnie jak do ciebie mówię –jednym zwinnym ruchem reki zrzuciła wszystkie papiery na podłogę
F- posłuchaj mnie –podszedł do niej, a ciężarem swojego ciała przygniótł do ściany –żadna smarkula robiąca karierę przez łóżko nie będzie mnie obrażać –zabolało ją to, mimo iż byli ze sobą dopiero od kilku dni to nigdy nie sądziła, że z opanowanego profesora Andrzeja Falkowicza jest po prostu zwykły, płytki mężczyzna, któremu zależy tylko na przyjemności cielesnej, a niżeli na prawdziwej miłości
W- podły sukinsynu –tylko tyle zdołała wykrztusić połykając łzy, a od razu dostała w twarz
F- nie radzę –warknął jej prosto w twarz i odszedł z powrotem do biurka. Zakręciło jej się w głowie, a osuwając się po ścianie, niefortunnie uderzyła głową o kant szafki. Dopiero wtedy straciła przytomność.
Obudziła się przerażona i natychmiast usiadła na łóżku. Z ulgą stwierdziła, że to był tylko sen. Dłonią dotknęła mokrego od łez policzka. Chciała obrócić się na drugi bok i przytulić do partnera, lecz ze zdumieniem odkryła, że go nie ma. Nagle drzwi od sypialni otworzyły się, a w nich stanął nikt inny jak Falkowicz
F- obudziłaś się? –podszedł do łóżka i podał jej kubek z zieloną herbatą
W- tak na szczęście –odebrała od niego naczynie z parującym napojem i zrobiła miejsce w łóżku
F- chyba nie był to przyjemny sen, co? –spytał ocierając z jej policzków resztę łez
W- to było straszne –stwierdziła
F- opowiesz mi o tym?
W- może, nie wiem, nie chcę i na pewno nie teraz
F- dobrze, a teraz śpij już –przytulił się do ciepłego ciała kobiety i momentalnie zasnął
W- dobranoc –szepnęła słysząc płytki i miarowny oddech partnera

Następny dzień
B- ja przesadzam?! Ja przesadzam?! Przesadza to ogrodnik a ty mógłbyś się ogarnąć! –zdenerwowany Jakubek wykrzyczał dyrektorowi prosto w twarz, nie zwracając uwagi na pozostałych lekarzy i wchodzących Andrzeja, Wiki, Agę i Adama
Ag- co się dzieje? –stanęła między nimi pilnując, aby nie doszło do rękoczynów
B- on powiedział, że mam stragan na allegro! –pokazał palcem na Stefana
T- a on, że myję zęby domestosem!
B- Stefan idź się chowaj, bo na małpy polują!
T- to ty masz ubrania ze szmatexu! –wymiana ciętych ripost zaskakiwała zgromadzonych lekarzy, którzy nie kryli zdziwienia
F- CISZA! –ryknął Falkowicz. Jak na zawołanie w pokoju lekarskim nastała idealna cisza, a wszyscy zgromadzeni popatrzyli na profesora ze zdumieniem
Ag- słuchajcie cebulaki w bufecie pani Maria rozdaje darmową kawę –wszyscy oprócz Wiki, Andrzeja i Adama wybiegli z pokoju kierując się w stronę kawiarenki
W- serio? –zapytała niedowierzając
Ag- nie.. po prostu nie miałam gdzie usiąść –rozłożyła się wygodnie na kanapie zakładając nogi na stół
K- Wiki, ale halloween już się dawno skończyło –rzuciła laborantka wchodząc do pokoju
W- sądząc po twoim wyglądzie ono nadal trwa –złośliwie podeszła do Andrzeja tak, by patamorfolog wściekała się z zazdrości
S- Agata ja cię kiedyś i9 Borysa zabije –wściekły Sambor wpadł do lekarskiego z Krzysiem i Borysem
Ag- co się stało? –zapytała wcale nie przejęta
S- Krzysiu powiedz wierszyk, którego nauczyła cię ciocia z wujkiem
Kr- Mam 3 latka, 3 i pół
Sięgam dupą ponad stół
Mam fartuszek Myszka Miki
I wpierdalam narkotyki

Ja pierdolę to przedszkole
Misia, lalkę też pierdolę
Ale jeża nie pierdolę
Bo wpierdalam Coca-Colę!
Ad- Kinga ja rozumiem, że ty lubisz takie wierszyki, ale uczyć dzieci takich rzeczy to już przesada –zironizował chcąc wybronić ukochaną z opresji
S- w takim razie Kinga do gabinetu! A nie sorry, zapomniałem, że Falkowicz zajumał mój gabinet.. no nic idziemy –pociągnął szczęśliwego chłopca za sobą i zdezorientowaną Walczyk
Ag- dziękuję wybawco –pocałowała chłopaka w policzek
B- buziak to za mało, buziak to za mało (0,7) zero siedem by się zdało –zaśpiewał
F- inspirujące doprawdy –stwierdził
B- no! –odpowiedział entuzjastycznie –i mam jeszcze taki wierszyk –odchrząknął po czym staną poważnie i z grobową miną zaczął:
My ze spalonych szpitali,
my z głodujących sali,
za mnóstwo dwój
i marnych trój
już zemsty nadszedł czas!
cegłówkę w rękę bierz
i w dyrektora mierz,
dostanie w łeb,
padnie jak cep
i nie podniesie więcej się!
Ag- codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że życie bez mózgu jednak jest możliwe
P- Panie profesorze, pani doktor są państwo wzywani na salę operacyjną –zdyszana pielęgniarka skierowała swe słowa do Andrzeja i Wiktorii
W- chodź szykuje się harówa –pociągnęła go za rękę w stronę Sali operacyjnej
Ad- no to zostaliśmy sami
Ag- yhym –przybliżyła się do niego i już miała pocałować, gdy to wpadł Rzepecki
T- heeeej –krzyknął pełen entuzjazmu
Ag- Tomasz a wiesz, że gdybym miała cie operować to nie byłabym obiektywna?
T- bo nie wiedziałabyś która decyzja będzie dla mnie lepsza? –wzruszył się
Ag- nie, bo już na samym początku zadźgałabym cię skalpelem –uśmiechnęła się złośliwie
Ad- kochanie chodź wyjdziemy na dwór troszkę się przewietrzysz –powodem wyjścia pary ze szpitala nie była rzekoma złość Agaty tylko fakt, iż Adam nie chciał zaśmiać się Rzepeckiemu prosto w twarz
Ag- przynajmniej jestem szczera –zaśmiała się
Ad- aż do bólu –chwycił ją za rękę, a ich oczom ukazała się Ola wioząca na kierownicy roweru Klaudię
K- hamuluj! –krzyczała zdenerwowana
O- tym się nie da –odparła kręcąc kierownicą na wszystkie strony
K- skaczemy! –zarządziła po czym obie kobiety zeskoczyły z jadącego roweru niczym ze statku za burtę
O- no i pierdolnęłym –powiedziała ze stoickim spokojem wstając z ziemi
K- Stefan nas zabije, połamałyśmy jego składaka –pokazała ręką na zmasakrowany rower
4 godziny później
F- po tak wspaniałej operacji, z tak wspaniałą asystą zapraszam wspaniałą kobietę na wspaniałą kolację –gdy tylko wyszli z myjni i skierowali się na parking
W- ze wspaniałym mężczyzną? –uśmiechnęła się
F- w rzeczy samej –pojechali do domu zjedli kolacje i spędzili ze sobą całą nom



Tak zdarzenie z rowerem prawdziwe :D przepraszam, że tak kiepsko i krótko, ale nie mam weny jakoś ostatnio :/ Pozdrawiam :)

7 komentarzy:

  1. Na szczęście to był sen ufff ale ulga :-)
    Jak cztałam to myślałam że padne ze śmiechu świetny wierszyk Krzysia i Adama Borys i Treter w twoim opowiadaniu zawsze fantastyczni. Na koniec akcja ze składakiem naprawde super czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też czekam na next bo bardzo ciekawe opowiadanie mlody1234

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha Hahaha Hahaha. ... rozwaliłas mnie wierszykiem Krzysia... Ola, Klaudia, Adam cudooooo no i oczywiście Rzepecki przerywający Agacie i Adasiowi. .. pięknie!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sen! Na szczęście! :D
    Wierszyki Borysa, Boże xdd haahaah
    Ale... Nie za dużo przekleństw w tym opowiadaniu?
    I tak jest świetne. Czekam na nexta :*
    ~ruda

    OdpowiedzUsuń
  5. Ph... Krótkie i kiepskie... NIE ! NIE ! NIE !!! Leże i smiecham <3 Dzięki, ci kochana za taką poprawę nastroju <3 Te wierszyki ?! CUDOWNE <3 I Wcale nie takie krótkie <3
    Świetne <3 Czekam na nexta <3 Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście dużo bluzgów, ale wyjątkowo w tym opku.. Dziękuje kochani!!! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy next twojego opowiadania mlody123

    OdpowiedzUsuń