Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 listopada 2014

Część 25 "Takiego ataku kitu to ja nie przeżyję"

Ag- mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Agata, Adam, Andrzej i Wiktoria debatowali w kuchni w hotelu rezydentów. Za pół godziny w szpitalu miał się pojawić inwestor mający sfinansować remont oddziału ginekologicznego. Sens w tym, iż bogaty mężczyzna, niekoniecznie przystojny był zabójczo zakochany w Agacie, która odrzucała niechcianego adoratora już od liceum
W- Aga musisz być miła, wiesz, że Hanie potrzebny jest ten remont
Ag- ale ja mam to w dupie! -bezradność kobiety natychmiast przerodziła się w złość -gówno mnie obchodzi ginekologia, ważne że u mnie na internie jest dobrze 
F- plus parę nowoczesnych karetek, nie opłaca się?
Ag- a co może mamy złe ambulansy?
Ad- oo patrzcie -Krajewski wyjrzał przez okno. Mianowicie na parkingu ukazał się biegnący Borys z apteczką, wszystkie karetki były na wezwaniach, a taksówka miała przyjechać dopiero za 20 minut, więc chłopak postanowił zrobić sobie przebieżkę do pacjenta leśno-górskie pogotowie 
Ag- mogliby mu kogucik przyczepić
Ad- a na co?
Ag- na krzyżówkach przynajmniej pierwszeństwo by miał -odpowiedziała po czym oboje z partnerem wybuchli śmiechem
...
K- Agato! Aniele najpiękniejszy, tyś mi osłodą życia! O Pani! Twe oczy są jak cukierki najlepsze! -inwestor imieniem Krzysztof już na samym wejściu "zaatakował" Agatę komplementami, nie zwracając uwagi nawet na to, iż kobieta weszła za rękę z Krajewskim 
Ag- powiedzieć ci komplement? -uśmiechnęła się słodko -twoje zęby są jak gwiazdy żółte i daleko od siebie 
T- Agatko -Stefan z porozumiewawczym uśmiechem podszedł do kobiety i objął ją ramieniem na co ta widocznie niezadowolona skwasiła się -może oprowadzisz naszego gościa po szpitalu?
Ag- nie ma mowy! -wykrzyczała lecz po chwili czując srogi wzrok dyrektora mimo niechęci uśmiechnęła się -że się nie zgodzę 
K- w takim razie do bufetu! -podniósł rękę jak supermen 
...
Ag- no nareszcie -powiedziała Woźnicka siadając przy bufecie. Mianowicie chwilowym szczęściem Agaty było wyjście Krzysztofa do toalety 
Pm- masz pieniądze? -spytała nie do końca przekonana, że internistka ma z czego zapłacić za sok, który właśnie zaczęła pić
Ag- nie -nie zdążyła dokończyć swojej jakże mądrej przemowy, a bufetowa zabrała jej sok -ej no, ale ja tam naplułam -próbowała jakoś zatrzymać napój przy sobie 
Pm- ja się nie brzydzę -już kończyła pić sok
Ag- ale ja mam HIV 
Pm- ja też -odparła
Ag- nie no żartuję -oparła głowę o ścianę 
Pm- a ja nie -zironizowała 
Ag- serio? -zaniepokoiła się
Pm- toć żartuje
Ag- wiesz co? Szczerze mówiąc to ja już mam dość tego gagadka, myśli że jest spoko, a wcale taki nie jest. Gdyby nie fakt, że ma hajs i sponsoruje nam oddział i karetki już dawno bym się go pozbyła.. poza tym widziałaś jaki on jest brzydki, masakra 
Pm- mam dla ciebie 'suprajs' odwróć się
Ag- nie chce mi się, a po co?
Pm- twój brzydki gagatek stoi za tobą
Ag- no takiego ataku kitu to ja nie przeżyję -przestraszyła się 
...
T- no i patrz co ta wredna małpa narobiła -Stefan prychnął w stronę Adama 
Ad- mianowicie kto i co? -rozsiadł się wygodnie w fotelu naprzeciwko lorda Stefana Van Trettera 
T- toć Agata poprzestawiała wszystkie dokumenty ekran w komputerze przekręciła i zmieniła wszystko! Nawet tapetę na moje selfie, którego miał nikt nie zobaczyć do cholery jasnej! -no cóż selfie Stefana nie należało do najlepszych, a jako iż dyrektor komputer potrafił tylko włączyć komputer, zaś jego wyłączenie polegało na wyjęciu kontaktu z gniazdka. 
Ad- oj tak.. ona jest boska 
T- boski to ty będziesz jak mi to wszystko powróci do normy 
Ad- stary ja mam problem z wylogowaniem się z Twittera 
T- a co to jest? -mężczyzna zrobił dziwną minę 
Ad- nie wiem, Ludmiła mi to kiedyś pokazała 
T- ach -westchnął -niech spoczywa w przedpokoju -powiedział po czym obaj się zamyślili



Kochani wiem, że krótko za co przepraszam FaWi też nie było, ale mam ostatnio złe dni, a choroba daje popalić poza tym mam szlaban xD i ledwo co na pół godziny wyżebrałam Internet XD proszę o komenty!! <3 

sobota, 15 listopada 2014

Część 24 "Przesadza to ogrodnik, a ty mógłbyś się ogarnąć"

W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog
K- to ja może pójdę –jak gdyby nigdy nic, laborantka opuściła gabinet. Z resztą profesor również nie wykazywał większej skruchy co jeszcze bardziej zaskoczyło Consalidę
F- nie musiałaś –chłodno odparł po czym gwałtownie wyrwał jej urządzenie z ręki
W- ale.. co to w ogóle miało znaczyć? –szczerze to dziewczyna już wolała, żeby zaczął tłumaczyć się najbardziej z banalnych teksów „to nie jest tak jak myślisz, ja ci to wszystko wytłumaczę” niestety. Zamiast okazać jakie kolwiek uczucie, on usiadł przy biurku i najzwyczajniej w świecie zaczął wypełniać papiery
F- nie zamierzam ci się tłumaczyć –nie zrobiły na nim wrażenia nawet łzy spływające po bladych policzkach rudowłosej kobiety
W- myślałam, że jesteśmy razem, a w ogóle to spójrz na mnie jak do ciebie mówię –jednym zwinnym ruchem reki zrzuciła wszystkie papiery na podłogę
F- posłuchaj mnie –podszedł do niej, a ciężarem swojego ciała przygniótł do ściany –żadna smarkula robiąca karierę przez łóżko nie będzie mnie obrażać –zabolało ją to, mimo iż byli ze sobą dopiero od kilku dni to nigdy nie sądziła, że z opanowanego profesora Andrzeja Falkowicza jest po prostu zwykły, płytki mężczyzna, któremu zależy tylko na przyjemności cielesnej, a niżeli na prawdziwej miłości
W- podły sukinsynu –tylko tyle zdołała wykrztusić połykając łzy, a od razu dostała w twarz
F- nie radzę –warknął jej prosto w twarz i odszedł z powrotem do biurka. Zakręciło jej się w głowie, a osuwając się po ścianie, niefortunnie uderzyła głową o kant szafki. Dopiero wtedy straciła przytomność.
Obudziła się przerażona i natychmiast usiadła na łóżku. Z ulgą stwierdziła, że to był tylko sen. Dłonią dotknęła mokrego od łez policzka. Chciała obrócić się na drugi bok i przytulić do partnera, lecz ze zdumieniem odkryła, że go nie ma. Nagle drzwi od sypialni otworzyły się, a w nich stanął nikt inny jak Falkowicz
F- obudziłaś się? –podszedł do łóżka i podał jej kubek z zieloną herbatą
W- tak na szczęście –odebrała od niego naczynie z parującym napojem i zrobiła miejsce w łóżku
F- chyba nie był to przyjemny sen, co? –spytał ocierając z jej policzków resztę łez
W- to było straszne –stwierdziła
F- opowiesz mi o tym?
W- może, nie wiem, nie chcę i na pewno nie teraz
F- dobrze, a teraz śpij już –przytulił się do ciepłego ciała kobiety i momentalnie zasnął
W- dobranoc –szepnęła słysząc płytki i miarowny oddech partnera

Następny dzień
B- ja przesadzam?! Ja przesadzam?! Przesadza to ogrodnik a ty mógłbyś się ogarnąć! –zdenerwowany Jakubek wykrzyczał dyrektorowi prosto w twarz, nie zwracając uwagi na pozostałych lekarzy i wchodzących Andrzeja, Wiki, Agę i Adama
Ag- co się dzieje? –stanęła między nimi pilnując, aby nie doszło do rękoczynów
B- on powiedział, że mam stragan na allegro! –pokazał palcem na Stefana
T- a on, że myję zęby domestosem!
B- Stefan idź się chowaj, bo na małpy polują!
T- to ty masz ubrania ze szmatexu! –wymiana ciętych ripost zaskakiwała zgromadzonych lekarzy, którzy nie kryli zdziwienia
F- CISZA! –ryknął Falkowicz. Jak na zawołanie w pokoju lekarskim nastała idealna cisza, a wszyscy zgromadzeni popatrzyli na profesora ze zdumieniem
Ag- słuchajcie cebulaki w bufecie pani Maria rozdaje darmową kawę –wszyscy oprócz Wiki, Andrzeja i Adama wybiegli z pokoju kierując się w stronę kawiarenki
W- serio? –zapytała niedowierzając
Ag- nie.. po prostu nie miałam gdzie usiąść –rozłożyła się wygodnie na kanapie zakładając nogi na stół
K- Wiki, ale halloween już się dawno skończyło –rzuciła laborantka wchodząc do pokoju
W- sądząc po twoim wyglądzie ono nadal trwa –złośliwie podeszła do Andrzeja tak, by patamorfolog wściekała się z zazdrości
S- Agata ja cię kiedyś i9 Borysa zabije –wściekły Sambor wpadł do lekarskiego z Krzysiem i Borysem
Ag- co się stało? –zapytała wcale nie przejęta
S- Krzysiu powiedz wierszyk, którego nauczyła cię ciocia z wujkiem
Kr- Mam 3 latka, 3 i pół
Sięgam dupą ponad stół
Mam fartuszek Myszka Miki
I wpierdalam narkotyki

Ja pierdolę to przedszkole
Misia, lalkę też pierdolę
Ale jeża nie pierdolę
Bo wpierdalam Coca-Colę!
Ad- Kinga ja rozumiem, że ty lubisz takie wierszyki, ale uczyć dzieci takich rzeczy to już przesada –zironizował chcąc wybronić ukochaną z opresji
S- w takim razie Kinga do gabinetu! A nie sorry, zapomniałem, że Falkowicz zajumał mój gabinet.. no nic idziemy –pociągnął szczęśliwego chłopca za sobą i zdezorientowaną Walczyk
Ag- dziękuję wybawco –pocałowała chłopaka w policzek
B- buziak to za mało, buziak to za mało (0,7) zero siedem by się zdało –zaśpiewał
F- inspirujące doprawdy –stwierdził
B- no! –odpowiedział entuzjastycznie –i mam jeszcze taki wierszyk –odchrząknął po czym staną poważnie i z grobową miną zaczął:
My ze spalonych szpitali,
my z głodujących sali,
za mnóstwo dwój
i marnych trój
już zemsty nadszedł czas!
cegłówkę w rękę bierz
i w dyrektora mierz,
dostanie w łeb,
padnie jak cep
i nie podniesie więcej się!
Ag- codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że życie bez mózgu jednak jest możliwe
P- Panie profesorze, pani doktor są państwo wzywani na salę operacyjną –zdyszana pielęgniarka skierowała swe słowa do Andrzeja i Wiktorii
W- chodź szykuje się harówa –pociągnęła go za rękę w stronę Sali operacyjnej
Ad- no to zostaliśmy sami
Ag- yhym –przybliżyła się do niego i już miała pocałować, gdy to wpadł Rzepecki
T- heeeej –krzyknął pełen entuzjazmu
Ag- Tomasz a wiesz, że gdybym miała cie operować to nie byłabym obiektywna?
T- bo nie wiedziałabyś która decyzja będzie dla mnie lepsza? –wzruszył się
Ag- nie, bo już na samym początku zadźgałabym cię skalpelem –uśmiechnęła się złośliwie
Ad- kochanie chodź wyjdziemy na dwór troszkę się przewietrzysz –powodem wyjścia pary ze szpitala nie była rzekoma złość Agaty tylko fakt, iż Adam nie chciał zaśmiać się Rzepeckiemu prosto w twarz
Ag- przynajmniej jestem szczera –zaśmiała się
Ad- aż do bólu –chwycił ją za rękę, a ich oczom ukazała się Ola wioząca na kierownicy roweru Klaudię
K- hamuluj! –krzyczała zdenerwowana
O- tym się nie da –odparła kręcąc kierownicą na wszystkie strony
K- skaczemy! –zarządziła po czym obie kobiety zeskoczyły z jadącego roweru niczym ze statku za burtę
O- no i pierdolnęłym –powiedziała ze stoickim spokojem wstając z ziemi
K- Stefan nas zabije, połamałyśmy jego składaka –pokazała ręką na zmasakrowany rower
4 godziny później
F- po tak wspaniałej operacji, z tak wspaniałą asystą zapraszam wspaniałą kobietę na wspaniałą kolację –gdy tylko wyszli z myjni i skierowali się na parking
W- ze wspaniałym mężczyzną? –uśmiechnęła się
F- w rzeczy samej –pojechali do domu zjedli kolacje i spędzili ze sobą całą nom



Tak zdarzenie z rowerem prawdziwe :D przepraszam, że tak kiepsko i krótko, ale nie mam weny jakoś ostatnio :/ Pozdrawiam :)

niedziela, 9 listopada 2014

Część 23 "Nie mów do mnie po wiosku, bo tego nie zniese"

Ag- szczerze mówiąc –już pijana Agata upiła kolejny łyk wina –nie wiem co się ze mną stało?
W- to znaczy? –wybełkotała Consalida próbując w miarę prosto usiąść
Ag- pamiętasz jaka kiedyś byłam? Żaden facet mi w głowie tak nie zakręcił i dla żadnego nie chciałabym się zabić, a teraz wielki doktor Krajewski jest numerem jeden w moim sercu i myślach
W- ale to chyba dobrze, nie? W końcu się dowiedziałaś co to miłość
Ag- a co ty myślisz, że wcześniej nie wiedziałam?
W- nie oszukujmy się Agata –skinęła głową –ten facet może w końcu poprowadzi cię na właściwą drogę
Ag- spadaj –Agata na znak protestu rzuciła poduszką w przyjaciółkę, a dopiero potem zmieniła temat rozmowy –a jak układa ci się z profesorkiem?
W- on jest czuły, romantyczny, ale stanowczy, zrozumiały, cierpliwy, przystojny, zabawny Agata nie śpij –rozkazała Woźnickiej gdy ta wygodnie położyła się na łóżku i przymknęła oczy
Ag- nie śpię –słowa Wiktorii wprawiły ją w lekkie oburzenie –a on ma w ogóle jakieś wady?
W- jest uparty –stwierdziła
Ag- ale że tylko tyle? –zdziwiła się
W- Agatka ledwo patrzę na oczy idę spać –stwierdziła wstając z łóżka i podchodząc do drzwi –ale muszę jeszcze napisać sms-a do mojego księcia z bajki –ostatnich słów niestety Woźnicka nie usłyszała, gdyż sen nadszedł zbyt szybko może to i dobrze, przynajmniej nie będzie mi jutro gderać nad uchem –pomyślała Consalida kierując się do swojego pokoju

Ad- co ci powiem to ci powiem, ale ci powiem –lenistwo Krajewskiego wzięło górę i kończąc drugą półlitrową wódkę pij z gwinta, gdyż nawet nie chciało mu się nalewać do kieliszka –że my to jednak dobre dziewojki żem wyrwali
F- Adam nie mów do mnie po wiosku, bo tego nie zniese –styl wypowiedzi Falkowicza świadczył o tym, że mężczyzna jest kompletnie pijany
Ad- idziemy na rynek?
F- powiedz mie po jako cholerę?
Ad- a tak przejść się
F- ale ty wiesz, że to jest jakieś 15 kilometrów stąd?
Ad- nie pyskuj synek idziemy –nałożyli na siebie kurtki i wyszli z domu biorąc jeszcze po flaszcze na łeb
2 GODZINY PÓŹNIEJ
AdiF- kto w lipcu urodzony jest to wstań, to wstań, to wstań! Kieliszek swój do ręki weź i wypij aż do dna i jakżesz wypił to se nalej i butelkę podaj dalej, jakżesz wypił to se nalej i butelkę podaj dalej! –bracia śpiewali, a raczej krzyczeli na cały głos zakłócając przy tym cieszę nocną
-przepraszam panów bardzo –zatrzymał się koło nich samochód a okno od pasażera uchyliło się –nie wiedzą panowie ile może być kilometrów z Warszawy do Władysławowa? –spytał mężczyzna po 30-dziestce
Ad- panie, do Władysławowa to z 40 kilometrów będzie!
-no dobrze dziękujemy –zrezygnowany spojrzał na kolegę poczym odjechali. Falkowocz i Krajewski natychmiast wrócili do głośnych krzyków skutecznie doprowadzając mieszkańców pobliskiego bloku do szału oraz wiążących się z takim zachowaniem konsekwencji

W- Agata obudź się –Consalida szybko wparowała do pokoju przyjaciółki
Ag- co się dzieje? –dziewczyna dopiero po chwili nawiązała kontakt z rzeczywistością
W- Andrzeja i Adama aresztowali
Ag- co?! –natychmiast wstała z łóżka i zaczęła się ubierać –jak to?
W- podobno pijani zataczali się na rynku i zakłócali ciszę nocną
Ag- Jezu Maria jeszcze tego brakowało –już po pół godzinie dziewczyny dotarły na komisariat
-pani Wiktoria Consalida i pani Agata Woźnicka? –odezwał się do nich policjant
W- tak to my –odparła pośpiesznie
-zapraszam panie za mną –brunet odwrócił się i pośpiesznym krokiem ruszył przed siebie, a za nim przyjaciółki
-nie chcielibyśmy w żaden sposób zaszkodzić pańskim..
Ag- partnerom –powiedziała po chwili
-tak, ale same panie rozumieją musieliśmy ich zabrać
W- a będziemy mogły zabrać ich dzisiaj do domu? –zapytała z nutką nadziei w głosie
-no nie wiem, nie wiem –pokręcił bezradnie głową, ale dostrzegając zatroskany wzrok dziewczyn zgodził się –ale zostaje to tylko między nami –otworzył celę i wyprowadził dwójkę lekarze
Ag- będziecie musieli się ostro tłumaczyć –kobiety skrzyżowały ręka dostrzegając niepewny wzrok kochanków
W- kara was nie ominie –odwróciły się na pięcie i żwawym krokiem pognały w stronę wyjścia

Ag- co ci strzeliło do tego durnego łba to ja nie mam pojęcia –już w domu w swoim pokoju Agata ochrzaniała Adama
Ad- przepraszam –chyba już po raz 30-sty wypowiedział te słowo
Ag- Adaś tu nie chodzi o przeprosiny, tylko o.. zresztą nie ważne każdy z nas popełnia w życiu błędy –potarła ręką czoło
Ad- kocham cię, wiesz? –przytulił się do niej zadowolony z takiego obrotu sprawy
Ag- wiem ja cię też –chwilę ciszy ponownie przerwała Agata –idź do łazienki i kładziemy się spać
Ad- a co do łazienki to pójdziemy też oboje –wziął blondynkę na ręce i zaniósł do toalety prawie nie odrywając swoich ust od jej

F- ale ja nie chcę kary –Falkowicz zachowywał się jak dziecko licząc na szybką i bezbolesną śmierć
W- mój drogi nie interesuje mnie co ty chcesz, a czego nie
F- aniołku ty mój bądźże litościwa
W- tym razem nie będę –pchnęła go na łóżko, a kiedy już usiadła na nim zachłannie wpiła się w jego usta i jednym zwinnym ruchem rozerwała koszule tak, że guziki rozsypały się po całej podłodze. Oboje dali się ponieść namiętności. Po dwóch godzinach ciężko opadli na poduszki płytko oddychając
F- takie kary to ja mogę mieć –uśmiechnął się
W- to nie znaczy, że masz się szlajać po komisariatach –położyła mu głowę na klatce piersiowej
F- tak? –zapytał retorycznie –ach no dobrze dobrze –pocałował ją w czubek rudych włosów

B- siema –Krajewski i Woźnicka cali w skowronkach wychodząc z łazienki natchnęli się na Jakubka –no no Krajesio widzę, że nasza Agatka chyba nie ma żadnych wad
Ag- mylisz się, moją wadą jest szczerości
B- ale ja myślałem, że szczerość jest zaletą
Ag- gówno mnie obchodzi co myślałeś –warknęła –idziemy –wzięła za rękę Adama i pociągnęła w stronę pokoju
Ad- aj ty mój czarny charakterku –skradł jej całusa na szyi
Ag- ja ci dam czarny charakterku –zaśmiała się

W- Andrzej –powiedziała, gdy jej partner właśnie szykował się do wyjścia –gdzie jedziesz po nocy?
F- muszę jechać do szpitala wzywano mnie –powiedział otwierając drzwi
W- kiedy wrócisz?
F- nie wiem słonko, nie czekaj na mnie –pocałował kobietę w czoło i udał się do samochodu –Wiktoria nie mogła spać więc postanowiła, że przeczyta jakąś książkę. Po skończonej lekturze miała już iść na górę, gdy ujrzała telefon ukochanego, nie wiele myśląc zamówiła taksówkę i postanowiła zawieść mu urządzenie, spać nie mogła a do roboty i tak nie miała nic innego. Gdy dojechała na miejsce od razu swe kroki skierowała do gabinetu partnera, nie pukając weszła do środka
W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog




Już widzę Wasze miny XD zapraszam do komentowania!

sobota, 1 listopada 2014

Część 22 "Ot cała filozofia"

P- AAAAAA! –wykrzyczał Zapała kiedy do pełnego lekarzy pokoju weszła Wiki za rękę z Andrzejem –ty..! –chciał coś powiedzieć lecz kobieta natychmiast mu przerwała
W- oszczędź sobie zdania nie zmienię jestem z Andrzej czy ci się to podoba czy nie –oznajmiła. Odziwo szoku dostali tylko Nina i Przemek, gdyż reszta lekarzy już została poinformowana o istniejącej chemii przez Panią Marię
P.M- oj córciu córciu już ty panienką długo nie będziesz, oj córciu córciu –na Consalidę natychmiast rzuciła się Pani Maria, lecz po chwili rudowłosa kobieta z niemałą pomocą profesora uwolniła się z uścisku
T- proszę państwa –Tretter starał się zbagatelizować zaistniałą sytuację i przejść do konkretów –profesor Falkowicz chciałby państwu coś zakomunikować
F- dziękuję dyrektorze za dopuszczenie do głosu lecz myślę, że nie było to koniecznie –uśmiechnął się złośliwie –wraz z doktorem Samborem uzgodniliśmy, że każdy z państwa dostanie jeden dzień ordynatury –lekarze wymienili zdziwione spojrzenia
S- chodzi o to, że każdy z was będzie ordynatorem na jeden dzień –wytłumaczył jak krowie na rowie. Personel od razu zrobił minę coś w stylu ‘aa już rozumiem’
F- zanim to jednak nastąpi odbędzie się dzisiejsza lekcja w stylu quizu, a więc kto..
B- JA CHCE!! Ja!! –wykrzyczał Borys przewidując pytanie Falkowicza odnośnie ochotnika do zabawy
F- zapraszam –Borys uradowany stanął koło niego -zanim jednak zaczniemy grę muszę Panu zakomunikować, że Pan i tak przegra -Jakubek był tak zajęty publicznością, że nawet nie zwrócił uwagę na przełożonego -pierwsze pytanie to.. kiedy zaczyna się problem otyłości?
B- kiedy kupujemy hula hop a ono na nas pasuje! -Falkowicz spojrzał na niego z nieukrywanym zdziwieniem
N- myślę, że poprawna odpowiedź to kiedy spadamy z obydwóch stron łóżka jednocześnie, ale przyznaj mu punkt -powiedziała Nina od niechcenia
F- dobrze -zanotował -jak nazywa się groźny wirus i kogo dotyczy
B- g.ł.u.p.o.t.a -przeliterował -i dotyczy polityków
F- co oznacza sformułowanie "ludzie są jak chmury"
B- kiedy znikają dzień staje się piękniejszy! -wykrzyczał wręcz skacząc po całym lekarskim
F- następne pytanie, skąd znasz tekst "stojąc w grobie jedną nogą zatańczy z diabłem pogo"
B- charakter Agaty! -internistka spojrzała na niego wściekle rysując na swoim gardle paznokciem kreskę
F- niezupełnie o to mi chodziło, ale przypominam, że masz wyjście awaryjne i i możesz zadzwonić do kogoś głupiego -kogoś głupiego to znaczy wykonać awaryjny telefon do przyjaciela
B- okej -Borys wyciągnął telefon i zadzwonił gdzieś, natychmiast odezwał się telefon Zapały
P- pod tym numerem nie ma nikogo głupiego -powiedział znudzony
B- a co numer ci zmienili? -zdziwił się
W- no i ostatnie pytanie -odezwała się do tej pory milcząca Wiki podchodząc bliżej do Andrzeja -co to jest sarkazm?
B- umiejętność obrażania idiotów tak, by czuli się wyróżnieni! -wykrzyczał
F- dobrze niech mu będzie zwrócił się do Wiktorii całując ją w policzek
K- kinder niespodzianka, kinder niespodzianka! -zaczął śpiewać Rafał kierując swe słowa w stronę jubilata Ruuda
R- otwieramy prezenciki! -wykrzyczał Van Graf podbiegając do sterty paczek i toreb
B- to ode mnie! -Jakubek podał mu popielniczkę
W- przecież Ruud nie pali -oznajmiła kobieta na co brunet tylko wzruszył ramionami, nie kryjąc dumy
K- a ja zrobiłam ci ciasto orzechowe! –wtrąciła Walczyk
R- jestem uczulony na orzechy! –wykrzyczał
K- spokojnie nie miałam ich w domu i nie dałam, dlatego to jest ciasto orzechowe bez orzechów –wytłumaczyła
R- aaa jak tak to spoko –odetchnął z ulgą
K- no hej kochanie –Kinga podeszła do Wiki i Falkowicza –swoją drogą Wiki wiesz, że Andrzej ogląda się za innymi kobietami?
W- Andrzej nie ogląda się za kobietami tylko za mężczyznami, którzy oglądają się za mną. Ot cała filozofia –wzięła szklankę z wodą i wylała na patamorfolog
K- kobieta, cóżeś uczyniła?! –wykrzyczała i zaczęła się szarpać z Wiktorią, lecz Falkowicz szybko ją odciągnął więc zdesperowana laborantka zaczęła wyładowywać się na Rafale
Ag- cisza! –wykrzyczała Woźnicka wstając a jednocześnie uwalniając się z objęć Krajewskiego –zarządzam rozprawę sądową
N- zgłaszam się na obronę do oskarżonej Kingi Walczyk –wtrąciła Nina
Ag- świetnie, Stefan będziesz sędzią a ty Borys pełnomocnikiem Rafała, proszę o zajęcie miejsc
T- dobry –przywitał się dyrektor w roli sędziego –proszę Rafale o zabranie głosu
K- no bo ja se stałem a ta wariatka się na mnie rzuciła –jedną ręką machał a drugą wskazał na Walczyk
T- tak tak, proszę teraz oskarżoną –ziewną znudzony –o głos
K- no bzdura, no bo ja wtedy byłam tam –zaczęła się jąkać –i wtedy on, no bo ten, co że co jak to było? -ostatnie słowa skierowała do Rudnickiej
T- te zeznania są ustawiane –wszyscy uczestniczący w rozprawie wybałuszyli oczy –to znaczy, że oskarżona kłamie
F- chodź zabieram cię stąd –szepną do ucha Consalidy poczym skierowali się do wyjścia
T- ej nie skończyła się jeszcze rozprawa
S- no właśnie nie skończyła się jeszcze rozprawa
Ag- a Stefan zatrudnił cię jako swoje echo? –złośliwie spytała Sambora
Ad- ja również cię zapraszam na -spojrzał na zegarek -obiad 
Ag- okej chodźmy -wzięła go za rękę ciągnąć w stronę wyjścia 
W- myślałam, że będzie afera –ciężko opadła mu na kolana w jego gabinecie 
F- niemożliwe a jednak 
W- yhym –przymknęła oczy. Jej spokój jednak nie trwał długo, gdyż na swojej szyi poczuła jego wargi –Andrzej przestań 
F- yhym –mruknął lecz wcale nie zamierzał zakończyć pieszczoty 
W- Andrzej jesteśmy w szpitalu 
F- zamieszkaj ze mną –walnął prosto z mostu 
W- co? –zaskoczył ją tym pytaniem –jesteśmy ze sobą dopiero dwa dni i to nie całe a ty proponujesz mi mieszkanie? –spytała nie z wyrzutem, ale ze zdziwieniem 
F- czemu nie? –uniósł prawy kącik ust do góry 
W- poczekajmy jeszcze trochę, ale nie odbierz tego źle, dobrze? -chciała się upewnić, że jej słowa lekko nie zabrzmiały uraźliwie 
F- okej, ale przyjdziesz do mnie dzisiaj na noc
W- wybacz kochanie, ale dzisiaj to ja muszę zdać Agacie relację
F- a jeszcze tego nie zrobiłaś? –zaśmiał się 
W- taki jeden profesor mi nie pozwolił –pocałowała go w usta i skierowała się z uśmiechem do wyjścia 
Ad- mogę dzisiaj liczyć na romantyczną noc? –spytał odkładając talerze do zlewu po dość późnym obiedzie, a późnym bo na zegarze wybiła godzina 17 
Ag- o nie mój drogi dzisiaj idziesz spać do Falkowicza, ponieważ muszę wyspowiadać Wiktorię 
Ad- ale ja tak bardzo bym chciał z tobą spać –podszedł do niej i przytulił ją niekiedy składając niewinne pocałunku na szyi 
Ag- kochanie proszę cię nie kuś 
Ad- ale.. 
Ag- żadnego ale –powiedziała stanowczy, gdy Wiktoria weszła do hotelu –proszę oto twoja torba i idziesz do Andrzeja –podała mu już spakowaną torbę 
W- no no, widzę że mamy w tym związku dominat ora –oparła się o futrynę drzwi do kuchni lekko uśmiechając 
Ad- daj spokój –powiedział –a z tobą się jeszcze policzę –pocałował blondynkę w usta i wyszedł z domu
W- to zaczynamy –wyciągnęła dwie butelki wina i słodkości 
Ag- głupia –zaśmiała się, objęła przyjaciółkę ramieniem i weszły na górę 



Z racji tego szczególnego dnia część jest krótka, ale standardowo proszę o KOMENTARZE!!! :)