Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 października 2014

Część 21 "Coś o odpowiedzialności"

Ag- cholera jasna! -Woźnicka w przerażająco szybkim tempie wpadła do lekarskiego od razu kierując się do przebieralni, nie zważając nawet na to, że nie przywitała się z Adamem siedzącym przy biurku -Tretter mnie zabije! 
Ad- trzecie spóźnienie w tym miesiącu -cmoknął -nie ładnie -oboje od rana zabiegani nawet nie zauważyli, gdy dyrektor stanął przed drzwiami pomieszczenia, z którego wybiegła Agata z impetem uderzając w Stefana
T- zapraszam do gabinetu -starał się zachowywać profesjonalny ton zarówno on jak i internistka, lecz gdy tylko mężczyzna się odwrócił a blondynka zobaczyła na jego plecach naklejoną kartkę z napisem JESTĘ IDIOTĘ parsknęła śmiechem 
Ag- przepraszam -odparła napotykając srogi wzrok dyrektora 
T- proszę wejść -otworzył przed nią drzwi i sugestywnie machnął ręką na znak, aby weszła pierwsza -kolejny raz się spóźniasz 
Ag- wiem -ciężko opadła na fotel czując się co najmniej jak u siebie w domu -zaczynaj, chce już mieć to z głowy 
T- to było nieodpowiedzialne! Kolejna razy w tym miesiącu! Ja pamiętam jak za moich czasów na studiach chociażby spóźniłaś się minutę to musiałaś biegać w okół akademika pięćdziesiąt razy, do tego dochodziło sto pompek oraz pięćdziesiąt przysiadów! Nie było obijania się tylko każdy jak wół pracował a teraz? A teraz jest samowola luz pas i robisz co chcesz! Zawsze było nam powiadane, że najważniejsza jest punktualność oraz odpowiedzialność! -Agata już na wstępie kazania zaczęła się nudzić i postanowiła pomalować sobie paznokcie. W tym celu wyjęła cały swój "paznokciowy zestaw" chwilę się zastanowiła nad kolorem, ale ostatecznie wybrała czarny -czy ty mnie w ogóle słuchasz!? -spytał zdziwiony śledząc ruch pędzelka 
Ag- ależ oczywiście dyrektorze -powiedziała najspokojniej jak umiała starając się nie przerywać dobrej "passy" pociągnięć pędzelkiem 
T- to co przed chwilą mówiłem? -wziął się pod boki
Ad- coś o odpowiedzialności -spojrzała na niego, a po chwili znowu powróciła do przerwanej czynności 
...
Obudził się, a kiedy spojrzał na zegarek było już po 10. Obrócił się na bok w nadziei, że przytuli się do ciepłego ciała kobiety, a zamiast tego napotkał zimną satynową pościel. Zdziwił się, mimo iż nie był pesymistą do głowy przyszła mu najgorsza z możliwych myśli uciekła. Poderwał się szybko z łóżka, ubrał się oraz ogarną i natychmiast swoje kroki skierował do kuchni. Stała przy lodówce. Okryta tylko jego koszulą. Uśmiechnął się pod nosem sam do siebie.
W- wiesz co ci powiem? –odwróciła się w jego stronę –że ty to jednak biedny jesteś jak na bogacza, nawet nie ma co jeść..
F- jeść? –zdziwił się lekko –ja myślałem, że spędzimy nasz pierwszy wspólny poranek razem w łóżku –podszedł do niej –a ty mi tu o jedzeniu –złączył pace na plecach kochanki 
W- na to mamy jeszcze dużo czasu –uśmiechnęła się dostrzegając jego równie wesoły wzrok –Andrzej?
F- tak? –jej pytanie bardziej przypominało upewnienie się, że to nie sen a rzeczywistość co momentalnie wyczuł
W- wiesz, że musimy o tym wszystkim porozmawiać? –uśmiech lekko znikał z jej twarzy 
F- wiem, ale może troszkę później dobrze? –pocałował ją w czoło –nie traćmy tak pięknej chwili 
W- okej, a więc co profesor zjadłby na śniadanie? 
F- ciebie –uwodzicielsko szepnął jej do ucha, na co kobieta uśmiechnęła się nieświadomie przygryzając wargę 
K- już jestem pysiu królisiu –tym razem ich spokój przerwała Walczyk wchodząc do kuchni 
W- pysiu królisiu? –zapytała Andrzeja z trudem hamując śmiech 
K- co to małpa tutaj robi?! –patamorfolog pokazała palcem na Wiktorię 
W- rodzice nie nauczyli, że nie pokazuje się palcem
K- a siebie nie nauczyli, że nie zabiera się cudzych facetów? –wypaliła dumna z siebie –I co? Zatkało kakao?
W- kakao nie zatyka, bo nie ma patyka
K- są takie fabryki, które produkują patyki
W- która godzina?! –krzyknęła przerażona –o nie, od 10 otwierają sklep z przeceną 80% okazja tylko dla pierwszych dziesięciu klientów!
K- o mój Boże lecę! -wybiegła z willi nie patrząc na to, że Consalidzie udało się spławić ją od Andrzeja, ani na to, że czeka ją szybka przebieżka o łącznej długości piętnaście kilometrów 
F- mój ty wredny pysiu królisiu -wziął ją na ręce po czym zaniósł do sypialni 
...
N- to ty? -wykrzyczała Nina w parku spotykając Rzepeckiego zamiast ukochanego Sambora -jak śmiałeś! Ja tu jestem umówiona z moim Michasiem a nie z tobą! -warknęła wściekła 
T- przecież potajemnie mi włożyłaś karteczkę do spodni, że chcesz się ze mną spotkać!
N- nie!
T- tak!
S- co tu się dzieje?! – w końcu na miejsce kłótni przybiegł Sambor =ty chcesz uwieść moją Ninę?! Wojna! –wykrzyczał i zaczął się bić z Rzepeckiem. Agacie to było na rękę, wiedziała, że jeśli Tomasz zalezie za skórę Samborowi to będzie miał bonanzę jak mało kto, więc ona postanowiła mu w tym pomóc. Panowie bili się jeszcze jakieś 15 minut aż w końcu sanitariusze z karetki raczyli się przywlec ze swojej przerwy śniadaniowo - deserowo - obiadowej w wielką łaską odciągając od siebie lekarzy.

T- a tak a pro po tego wszystkiego –Stefan wszedł na jakiś inny temat niż kazanie dla Agaty –zbliżają się urodziny Ruuda
Ag- no i co w związku z tym? –zaczęła delikatnie dotykać pomalowanymi paznokciami ust, aby sprawdzić czy lakier zdążył już wyschnąć
T- nie wiemy co mamy mu kupić
Ag- my to znaczy kto? –spojrzała na niego zaskoczona
T- no my wszyscy kurde! –zaczął machać łapami
Ag- nie wiem, co ja encyklopedia wiedzy jestem?
T- bynajmniej –zamyślił się

W- co ze szpitalem? –zapytała nagle wtulając się jeszcze bardziej w jego tors
F- tę decyzję tobie zostawiam już do podjęcia
W- Andrzej ja nie chce się ukrywać –podniosła głowę i spojrzała na niego –to nie ma sensu, prędzej czy później by się o nas dowiedzieli, a ja nie chce być więziona w klatce, ponieważ to jest tylko i wyłącznie moje życie i ja nie pozwolę by ktoś czegoś mi zabraniał –wyznała jednym tchem powodując u Falkowicza przypływ pozytywnej energii
F- moja mała dzielna dziewczynka
W- no widzisz –uśmiechnęła się
F- już sobie wyobrażam jak to będzie, ubaw po pachy i to całkiem za darmo
W- myślę, że nie tak za darmo, poleje się pewnie krew. Zapałą będzie wściekły, ale za to Agata będzie się cieszyć, Sambor i Tretter zdezorientowani, a Nina pożerająca nas spojrzeniem
F- będzie na co popatrzeć –stwierdził
W- oj będzie –przytaknęła mu

Kochani ja wiem, że to jest strasznie krótkie, ale błagam o wyrozumiałość ja od pięciu dni śpię maksymalnie po 3-4 godziny, padam już na twarz przed chwilą wypiłam kawę mimo mojego młodego wieku a zasypiam na stająco, jeszcze myślałam, że mi się cała część skasowała i będę musiała pisać ją od nowa.. Proszę o WYROZUMIAŁOŚĆ I KOMENTARZE!

piątek, 17 października 2014

Część 20 "Powoli małymi kroczkami i będzie tak jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej"

 Ag- rozgość się –wraz z Adamem weszła do jej pokoju, z pośpiechem zakrywając poduszką ich wspólne zdjęcie, do którego śmiała się, a niekiedy płakała
Ad- zaczynaj –powiedział ostrożnie siadając na łóżku koło kobiety
Ag- ty pierwszy –rozkazała
Ad- w sumie to.. –zawahał się –nie wiem od czego zacząć –posłał jej niepewny uśmiech –od Zapały pewnie już wiesz, że Marta była tylko przykrywką
Ag- tak –przerwała mu –przykrywką, która tak cholernie bolała –rzuciła z lekkim wyrzutem
Ad- zrozum mnie, proszę cie
Ag- nawet nie chciałeś ze mną porozmawiać, dlaczego? –spojrzała mu w oczy
Ad- chciałaś zniszczyć Rzepeckiego, bałem się, że mnie to też spotka
Ag- jak można krzywdzić kogoś kogo się kocha?
Ad- kochałaś mnie? –pytanie retoryczne
Ag- i nadal kocham
Ad- dlaczego mi nie powiedziałaś jak jeszcze byliśmy razem, dlaczego tam bardzo nienawidzisz Rzepeckiego? –złapał ją za ręce
Ag- to boli, to bardzo boli –wyznała –zresztą sam zobaczysz –zaczęła szperać w szafce w poszukiwaniu gazet sprzed kilkunastu lat

Wiktoria na kanapie wręcz zwijała się ze śmiechu, gdy Andrzej opowiedział kolejną zabawną historię. Tym razem ich spokój zakłócił Borys, którzy wyszedł z szafy. Consalida i Falkowicz stanęli jak wryci.
W- Chryste na niebie Borys co ty tutaj robisz?
B- żem się schował do bagażnika i żem tu wlazł –powiedział dumny z siebie
W- mógłbyś jakoś rozwinąć swoją wypowiedź?
B- schowałem się do bagażnika profesora, a kiedy byliście w kuchni to wszedłem do szafy
F- niedługo to mnie nie zdziwi jak któregoś razu przyjedzie pan czołgiem do pracy
B- abstrahując..
W- znasz takie słowo? –zdziwiła się. Samo to, że Jakubek wypowiedział abstrahując graniczyło z cudem
B- nie, ale słyszałem je w reklamie –głupawo się zaśmiał –abstrahując fajnie myje się zęby twoją szczoteczką Wiki –Falkowicza sparaliżowało
B- mylisz się Borys, moja szczoteczka jest u mnie w pokoju, który ma piętnaście zabezpieczeń, także wątpię, abyś się do niej dostał
B- no nie wiem, ale umyłem zęby jakąś szczoteczką brązową
W- nie chcę cię martwić –Consalida zaczęła kojarzyć pewne fakty –ale to była szczoteczka do zębów konia Agaty –powiedziała jak najostrożniej –w ogóle to idź mi stąd –poderwała się i za rękaw wyprowadziła Borysa z willi profesora
B- ale do Leśnej Góry jest jakieś 15 kilometrów
W- trudno –uśmiechnęła się i zamknęła Jakubkowi drzwi przed nosem –chciałam nie być wredna. Chciałam być miła i koleżeńska, ale w tych czasach pomiędzy tyloma idiotami po prostu się nie da –wytłumaczyła siadając z powrotem na kanapie koło profesora

Ad- Horror 14- latki.W nocy z piątku na sobotę 15 sierpnia pijany kierowca Tomasz Rz. Spowodował wypadek, w którym wzięło udział łącznie siedem osób z dostępnych źródeł wiemy, że tylko sprawca wypadku i czternastoletnia dziewczyna przeżyli. –przeczytał na głos kawałek fragmentu i z troską oraz wyraźnym wzruszeniem spojrzał na zdjęcie, na którym Agata jeszcze wtedy czternastoletnia dziewczyna klęczy nad pięcioma czarnymi workami z ciałami najbliższych
Ag- zginęli na miejscu –powiedziała spokojnie –udało mi się wyjść z płonącego samochodu jako jedynej. Nie chciałam ich zostawiać, ale nie chciałam też umierać –spojrzała Krajewskiemu w oczy –Rzepecki.. to on spowodował ten wypadek i zbiegł z miejsca wypadku, w którym zginęła moja babcia, dziadek i najbliżsi, bo z rodzicami i resztą rodziny nie utrzymywałam i nadal nie utrzymuję kontaktów –wytłumaczyła –teraz już wiesz dlaczego go tak bardzo nienawidzę
Ad- gdybym wiedział.. –zszokowany wyznaniem Woźnickiej nie był w stanie nic powiedzieć, po prostu ją przytulił, a ona nie protestując tak jak dawniej rozkoszowała się jego ciepłem
Ag- nigdy nikomu o tym nie wspominałam, te wspomnienie za bardzo mnie boli
Ad- rozumiem, Aguś –podniósł jej podbródek tak, że patrzyła mu w oczy –dajmy sobie jeszcze jedną szansę, przecież było nam tak dobrze
Ag- tyle czasu o tym marzyłam –uśmiechnęła się powstrzymując łzy –powoli, małymi krokami i będzie tak jak dawniej
Ad- a nawet i jeszcze lepiej –namiętnie wpił się w jej usta

F- dolać ci trochę wina? –zapytał wciąż śmiejącej się Consalidy
W- nie dziękuję –zaprotestowała odstawiając kieliszek na bok
F- może zatańczymy? –zaproponował
W- czemu nie –wstała ciągnąc za sobą Falkowicza. Objął ją wręcz przyciskając siebie Wiki. Nie protestowała. Nagle piosenka skończyła się. Oddalili się odsiewie, ale tylko na kilkanaście centymetrów. Podniósł jej podbródek, ona rozchyliła wargi i zamknęła oczy aż w końcu ją pocałował. Na początku był delikatny i niepewny, ale z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. W końcu oderwała się od niego. Spojrzała w jego szare tęczówki i z uśmiechem na twarzy pogładziła policzek
F- kocham cię –powiedział nie bojąc się, że kobieta speszy się
W- tylko mnie nie zrań –palcem dotknęła jego dolnej wargi
F- nigdy tego nie zrobię tylko daj mi szanse
W- dam ci jedną jedyną szansę okaże się czy mamy o czym w ogóle rozmawiać czy po prostu wracamy do punktu wyjścia
F- na pewno tego nie spieprze
W- na pewno to Kopernik nie żyje –usidła na kanapie, a on położył się kładąc głowę na jej kolanach –ej nie za wygodnie ci? –pogładziła jego włosy
F- oczywiście, że nie –uśmiechnął się –swoją drogą to nie sądziłem, że tak szybko dasz mi szanse
W- no jeśli nie chcesz to nie ma problemu –szybko podniósł się i zaniósł śmiejącą się Consalidę do sypialni i tam spędzili swoją pierwszą noc.

Ag- mieliśmy się nie spieszyć –powiedziała Aga wtulając się w nagi tors Krajewskiego –a wyszło jak zwykle –zaśmiała się
Ad- cholernie za tobą tęskniłem i cholernie cię kocham –pocałował ją w czubek blond włosów
Ag- ja też –ich spokój przerwał dzwonek telefonu Adama, a dzwonił nikt inny jak Tretter
Ad- tak? –niechętnie odebrał
T- -lekcje się zaczynając ty dzisiaj prowadzisz zajęcia dlaczego ciebie tutaj nie ma?! –wykrzyczał jednym tchem –Krajewski rozłączył się. Niechętnie ubrali się i udali do lekarskiego
Ad- dzisiaj pomówimy o uczuciach –mrugnął do Agaty –powiedzcie mi co to za uczucie –nie odrywał wzroku od swojej dziewczyny –kiedy ją widzę to jest mi zimno i gorąco jednocześnie oraz mam wahania nastroju –lekarze zastanowili się
K- a może ty masz menopauzę? –wypalił Rafał
B- ach też tak się czułem kiedy byłem z Józefiną –westchnął Jakubek
R- co to za imię –oburzył się Rafał –pewnie mieszka na wsi odciętej od cywilizacji a rozmawia tylko z krowami
B- ty się z niej nie śmiej, bo ona w tym roku Eurowizję wygrała -poważnie wtrącił
Ag- przepraszam! –wtrąciła Agata nie chcąc słuchać dalej głupot kolegów z pracy –no niestety potrzebuję konsultacji doktora Krajewskiego oraz Rzepeckiego dziękuję! –wykrzyczała i oboje wyciągnęła na korytarz –Tomasz ja cię chciałam bardzo przeprosić za moje zachowanie, było niegodne proszę wybacz mi –zrobiła minę zbitego psa, a naiwny Rzepecki nabrał się
T- okej chodź tutaj –przytulił kobietę. Krajewski nie był zazdrosny, ponieważ wiedział, że to tylko część jej nowego planu. Agata włożyła Rzepeckiemu kartkę do tylnej kieszeni z napisem spotkaj się ze mną jutro w parku o 12. Nina. Agata miała szczęście, bo miał on gumę do żucia właśnie w tej kieszeni, więc pod pretekstem mogła sprytnie skłonić go do odczytania karteczki, na której podszyła się pod Rudnicką
Ag- masz gumę do żucia? –spytała
T- jasne –wyciągnął produkt i karteczkę, którą momentalnie przeczytał
Ag- co to?-Zadała mu pytanie retoryczne
T- co? A nie nic, lista zakupów –niezły samobój nie ma co –ja będę leciał
Ag- okej do jutra
T- pa –zdziwiony korespondencją ruszył przed siebie
Ad- to jak? –wziął ją za rękę –jedziemy do domku?
Ag- oczywiście –uśmiechnęła się po czym oboje trzymając się za rękę ruszyli na parking



Tak tak wiem krótkie, ale nie miałam dzisiaj czasu :) Ps. Opowiadanie płatne jeden komentarz :D

wtorek, 14 października 2014

Część 19 "Zachowujcie się, byle jak, ale się zachowujcie"

Siedział u siebie w przy szklance whisky. Mimo, iż było już późno, a dyżur skończył kilka godzin temu jakoś nie spieszyło mu się do domu. Uzupełniał papiery, a raczej próbował. Powodem dezorientacji nie było zmęczenie ani złoty trunek, lecz myśli krążące wokół pewnej rudowłosej kobiety
F- cholera! –krzyknął, gdy zamiast daty operacji napisał Wiktoria. Natychmiast zamazał imię, żeby żaden wścibski lekarz nie poleciał z tym do Consalidy oskarżając profesora o zboczenie zawodowe na jej punkcie. Mogłaby się wystraszyć –pomyślał. Rzeczywiście speszyłby tym kobietę, a tego najbardziej chciał uniknąć –dość na dziś –powiedział sam do siebie. Jednym łykiem wypił całą zawartość szklanki, narzucił na siebie marynarkę i wyszedł z gabinetu kierując się na parking –przecież piłeś, baranie –cień wątpliwości pojawił się w jego umyśle, ale po chwili doszedł do wniosku, że on profesor Falkowicz potrafi znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji i konsekwencje na pewno go ominął szerokim łukiem, poza tym nie miał zamiaru marznąć czekając na taksówkę, a musiał przyznać, że jesienne wieczory, a raczej noce są chłodne. Wsiadł więc do samochodu i ruszył przed siebie. Tak jak sobie obiecał, tak zrobił. Dojechał bezpiecznie. Wszedł wykończony do wielkiej willi i od razu skierował się do łazienki. Wieczorna toaleta jednak dobrze mu zrobiła. Usiadł na skraju łóżka w swojej wielkiej, przestronnej sypialni. Zastanawiał się nad wszystkim i nad niczym. Po co mu taki wielki dom skoro jest sam? Dlaczego nie ma tej jedynej a na myśli miał Wiktorię, skoro każda poleciałaby na niego, gdyż jest bogaty, cholernie przystojny i ma klase? No właśnie każda, każda, ale nie ona. Po dość długich rozmyślaniach położył się spać, przed jutrzejszą operacją z Wiktorią musiał wypocząć.

W- kochasz go –bardziej stwierdziła niż zapytała. Woźnicka z Consalidą postanowiły zrobić sobie noc zwierzeń. Kupiły butelkę winą, którą powoli kończyły opróżniać i jakieś trzy czekolady, które także już się kończyły –ale gdybyś go kochała nie walczyłabyś z nim, ani z tym
Ag- już nie będziemy razem, więc wole w sobie zabić miłość do niego
W- pogadaj z nim
Ag- próbowałam, Wiktoria robiłam wszystko, żeby mi uwierzył, ale on ledwo chciał tego słuchać i to też nie do końca
W- on w ogóle wie co się stało
Ag- wątpię –upiła łyk czerwonego alkoholu –dobra koniec o mnie, gadaj co u ciebie i u Falkowicza
W- nic –wpatrzyła się w księżyc za oknem
Ag- jak to nic? –zdziwiła się –on mi nie daje normalnie pracować, cały czas nawija o tobie
W- serio? –spytała zaskoczona chociaż uniosła kącik ust
Ag- tak mówi jaka to jesteś piękna, utalentowana i w ogóle, że zamierza cie zabrać na kolacje tylko musisz się zgodzić, ale nie wie jak to delikatnie powiedzieć, żebyś mu nie uciekła, a on cie nie chce speszyć –rozgadała się –Wiki słuchasz mnie? –machnęła ręką przed nosem przyjaciółki, która momentalnie się ocknęła
W- tak tak, mówił coś jeszcze?
Ag- nie wiem,nie słuchałam go -spojrzała przenikliwie na przyjaciółkę -a co to za uśmieszek?
W- jaki uśmieszek? -próbowała spoważnieć, ale obie kobiety wybuchły śmiechem
Ag- podoba ci się? Przyznaj się -zaczęła łaskotać dziewczynę
W- może trochę -upiła łyk wina
Ag-mnie nie oszukasz
W- okej podoba mi się, ale w sumie trochę się tego boję
Ag- rozumiem, szpital, Zapała, Nina i reszta debili -zamyśliły się obie
W- dobra koniec tego dobrego idę spać jutro mam dyżur z -zamyśliła się a po chwili znów uśmiechnęła
Ag- z Falkowiczem -dokończyła za nią
W- wypad z mojego pokoju małpo
Ag- a mogę spać z tobą? -stanęła przy drzwiach
W- spadówa -rzuciła w nią poduszką
...
Obudził się z lekkim bólem głowy. Wziął zimny prysznic, zjadł pożywne śniadanie i łykną tabletkę przeciwbólową. Po 15 minutach był już na parkingu, z hotelu wyszła właśnie ona. Szła dość chwiejnym krokiem trzymając się za głowę i nawet nie zauważyła, gdy wpadła na Falkowicza
W- przepraszam -podniosła wzrok i natychmiast się zarumieniła dostrzegając szare tęczówki profesora
F- nie szkodzi -wypuścił ją ostrożnie z objęć pilnując, żeby dziewczyna się nie przewróciła -pobalowało się wczoraj co? -dostrzegł jej wory pod oczami
W- to wina Agaty, zmusiła mnie -wytłumaczyła
F- chodź do mnie dam ci coś na ból głowy -zarządał. Weszli do szpitala, a na drodze napotkali dość dziwną sytuację. Sambor, Tretter i Adam rozmawiali o operacjach a po chwili dołączyła do nich Agata z rozczochranymi włosami w opłakanym stanie
Ag- ooo Stefan nie mogę pogodzić się z tym jak skrzywdziłam wielu ludzi, proszę daj mi podwyżkę, żebym mogła uregulować swoje długi i przeprosić te niewinne istoty
S- Agata nie kłam, jakoś na drogie kosmetyki to cie stać -potarł jej oko rozmazując tusz po policzku- poza tym nie wychodzi ci ta gra -kobieta spojrzała na niego zaskoczona
Ag- moja gra była idealna, to wy niczego nie rozumiecie -machnęła przed nim włosami i skierowała się do łazienki
F- nie kłamałaś -stwierdził
W- z czym? -zaciekawiła się, a on lekkim pchnięciem ręką w jej plecy sprawił, że ruszyli do jego gabinetu
F- z tym, że Agata ma dwa oblicza -otworzył drzwi do jego królestwa -zapraszam -machnięciem ręki zasygnalizował, żeby Consalida weszła do środka
W- to dasz tą tabletkę? -opadła ciężko na fotelu
F- oczywiście -uśmiechnął się i podał jej opakowanie tabletek z szklanką wody
...
Ag- co ty robisz? –z nowym makijażem weszła do lekarskiego gdzie Zapała „przeszukiwał” telefon Oli
P- a co? Nie nic sprawdzałem godzinę –zdenerwował się, gdy spojrzała na niego wzrokiem sygnalizującym, że zna całą prawdę –proszę nie mów Oli, że czytam jej sms-y
Ag –słucham –skrzyżowała ręce na piersi –musisz się starać
P- biorę za ciebie wszystkie dyżur nocne przez miesiąc, przez tydzień będę za ciebie zmywał i biorę na siebie twoje papiery
Ag- robisz mi kawę cały tydzień, plus pięć dych –wyciągnęła do niego rękę
P- co? Nie!
Ag- Ola! –Woźnicka wykrzyczała na cały szpital
P- dobra, dobra –wyciągnął z portfela pięćdziesięciozłotowy banknot –jej pazerna jesteś
Ag- według Wiki –wręcz wyrwała mu pieniądze –przedsiębiorcza –miała już wyjść, kiedy to jednak się zawróciła i podeszła do Przemka  -swoją drogą, to przypadkiem –zaakcentowała ostatnie słowo –słyszałam twoją rozmowę z Adamem
P- tak, ale ja nie mogę ci nic powiedzieć
Ag- no trudno –ciężko westchnęła –a o czym nie możesz mi powiedzieć? –podejdę go od tej strony –pomyślała
P- nie mogę ci powiedzieć, że Adam tak naprawdę był z Martą, żebyś czuła się zazdrosną i on chyba nadal coś do ciebie czuje –wypaplał nie zastanawiając się nad tym, że ta kobieta perfidnie go podeszła
Ag- ups, wygadałeś się –zadarła dumnie głowę do góry
P- o cholera biegnę wyparzyć usta –pobiegł taranując Borysa w drzwiach
B- a temu co? –zapytał z głupim uśmieszkiem siadając na kanapie
Ag- długo by opowiadać –spojrzała na niego przenikliwie –a ty z czego się cieszysz?
B- ja? Z niczego –mrugnął do niej –okej powiem ci. Na Ferrari Adama nałożyłem różową powłokę w niebieskie gwiazdki  -zaczął się idiotycznie śmiać
Ag- całe życie z kretynami –poszła do bufetu w nadziei, że zielona herbata ją uspokoi

Kilka godzin po operacji, którą przeprowadzał Falkowicz z Wiktorią wyszli zmęczeni z bloku
F- spisałaś się, kochana –przyznał kierując swoje kroki do bufetu
W- dziękuję, ale ty też niczego sobie –zarumieniła się
F- mam nadzieję, że nie odmówisz mi kolacji dzisiaj wieczorem
W- wiesz co? –spojrzała mu w oczy –chętnie się skuszę
F- no to się cieszę, a teraz zapraszam cię na –chwile się zamyślił przy wejściu do kawiarenki –na podwieczorek –puścił ją w drzwiach. Ich spokój nie trwał jednak długo, ponieważ zobaczyli Agatę kłócącą się z Adamem
Ad- to ty mi z samochodu zrobiłaś jakiś cyrk
Ag- to nie ja tylko Borys!
Ad- ty niesiesz zło!
Ag- ja ci niosę pokój miłosierdzie tępaku jeden! –wykrzyczała i rzuciła w niego ciastkiem
Ad- zapłacisz mi za to! –chciał jej oddać tym samym, lecz kobieta schyliła się a słodkim łakociem z kilogramem lukru i bitej śmietany prosto w twarz dostał Tretter. Woźnicka odwróciła się i zaśmiała dyrektorowi prosto w twarz, ale gdy ponownie spojrzała na byłego kochanka dostała prosto w nos ziemniakami
Ag- nie daruję ci tego! –wykrzyczała i zaczęła się prawdziwa bitwa na żarcie
F- do mojego gabinetu, ale już! –gdy Falkowicz zabrał głos cały personel uspokoił się
GABINET
F- to niedorzeczne co wy wyprawiacie! –po jednej stronie biurka stała Agata z Adamem a po drugiej Wiktoria z Andrzejem
W- zachowujecie się, byle jak, ale się zachowujcie –spojrzała wściekle na parę
F- macie zapłacić za wszystkie straty i posprzątać mi gabinet oraz bufet –spojrzał srogo na Agatę, która wyjęła z włosów kluska i rzuciła na podłogę –popilnuje was Ruud żeby nie strzeliło wam do głów coś gorszego, a tym czasem
W- a tym czasem za pół godziny widzę się z tobą Andrzej na parkingu, bo jedziemy na kolację –mrugnęła do przyjaciółki co nie uszło uwadze Falkowicza
F- oczywiście to.. miłego sprzątania –machnął im ręką, po czym wyszli z gabinetu, a ich miejsce zajął Ruud zakładając sobie na głowę koronę zrobioną z kartonu
F- myślisz, że się nie pozabijają? –spytał
W- nie wiem, oni się kochają ale jeszcze o tym nie wiedzą –nawet nie zauważyła, że zabrzmiało to jak ich historia –no nic ja idę się ogarnąć i..
F- i przyjadę po ciebie, bo jedziemy do mnie
W- ale..
F- żadnego ale –spojrzał w jej oczy zdradzające szczęście z takiego obrotu sprawy
W- okej, dzwoń jak coś –uśmiechnęła się
Pojechał do domu przygotował całą kolację i założył swój najlepszy garnitur. Tym czasem Wiktoria wykąpała się, umyła włosy i założyła czarną sukienkę przed kolana z koronkowymi plecami. Gdy dostała smsa od profesora, że czeka on na nią na parkingu uśmiechnęła się, zabrała czarną kopertówkę, włożyła czarne szpilki i wyszła przed dom przeczesując palcami rozpuszczone włosy
F- wow –powiedział, gdy do niego podeszła –wyglądasz –zlustrował ją wzrokiem –bardziej niż fantastycznie –ujął jej dłoń i pocałował
W- dziękuje –zarumieniła się –jedziemy?
F- naturalnie –otworzył jej drzwi do samochodu

R- przeoczyłeś plamkę! –wydarł się na Adama, który wraz z Woźnicką czyścił gabinet profesora szczoteczką do zębów
Ag- Ruud nie drzyj się tylko nam łaskawie pomóż –asekurowała Krajewskiego
R- to nie ja jestem beznadziejny, że nie potrafię zauważyć miłości drugiego człowieka do mnie! –byli kochankowie pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzeli sobie w oczy, ale nie z nienawiścią, z tęsknotą i miłością –trafiłem w sedno –krzyknął dumny z siebie
Ad- nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?
Ag- myślę, że to byłoby najlepsze rozwiązanie –uśmiechnęła się do niego lekko
Ad- to dzisiaj? –odwzajemnił jej uśmiech
Ag- jasne, tylko –zadrżał jej głos –ogarniemy tylko ten burdel..
B- czy ktoś powiedział burdel? –ucieszony Borys wpadł do gabinetu i zaczął tarzać się po podłodze –uwielbiam burdel –zaczął rzucać się resztkami jedzenia. Byli kochankowie wykorzystali chwilę nieuwagi przyjaciół i zamknęli ich z nakazem posprzątania gabinetu Falkowicza, a sami skierowali się do hotelu

F- zapraszam –wpuścił ją pierwszą do willi
W- sam to wszystko zrobiłeś? –jej oczom ukazał się pięknie nakryty stół z kieliszkami wina, a wieczorowy, romantyczny klimat dodawał magii temu spotkaniu
F- jak widzisz –przejął od niej płaszcz –rozgość się –uśmiechnął się ciepło. Oboje przeszli do salonu, gdzie był pięknie nakryty stół…


Jak zwykle proszę o KOMENTARZE :) 

piątek, 10 października 2014

Część 18 "Pomarzyć dobra rzecz"

N- co?! Ja się nie zgadzam! -Rudnicka dość wybuchowo zareagowała na to, że jej życiowy partner oddał ordynaturę jej największemu wrogowi -Falkowiczowi
S- Nina kochanie porozmawiamy w domu -próbował jakoś załagodzić sytuacje
N- o nie mój drogi, porozmawiamy teraz! -Nina wzięła Michała za ucho i wyprowadziła z pokoju lekarskiego
F- mam nadzieję, że nasza współpraca będzie dobrze się układała -uśmiechnął się triumfalnie a oto i moja asystentka -wskazał ręką na Agatę
Ag- a jeśli ktoś jest przeciwny nich podniesie rękę i wyjdzie -stanęła obok profesora
F- zarządzam popołudniowe odprawy, a zwłaszcza, że już nie ma pielęgniarki Pani Marty -Agata uśmiechnęła się pod nosem zerkając ukradkiem na Adama -dzisiaj odbędzie się casting na tę właśnie posadę
Ag- tak w składzie jury zasiądę ja, profesor Falkowicz oraz doktor Krajewski
F- Agato zetrzyj proszę tablice, będziemy na niej pisać notowania kandydatek -oderwał się od papierów
Ag- okej, a jak ktoś nie przepisał grafiku -Andrzej zarządził również, że każdy ma przepisywać grafik i uczyć się go na pamięć -to ma problem
F- poproszę pierwszą kandydatkę -pozostali lekarze oprócz tych zasiadających w jury musieli opuścić lekarski, a do niego weszła szczupła blondynka z mocnym różowym makijażem oraz z lizakiem w buzi
-dzień dobry -powiedziała przesadnie słodko
F- witam proszę usiąść -powiedział skwaszony
-nazywam się Olcia
F- ma pani CV?
-nie, ale mam to -zaczęła powoli rozpinać bluzkę
Ag- o jak mi przykro, ale właśnie dobiegł koniec pani czasu, do widzenia -uśmiechnęła się i pokazała jej ręką drzwi
F- następny!
B- dzień dobry -do pokoju wszedł Jakubek -nazywam się Borys Jakubek i mam
Ag- frajerze wypad stąd to jest casting na pielęgniarkę a nie afrykański pokaz głupoty dla upośledzonych
B- okej okej -znudzony wyszedł na korytarz
...
W- przepraszam -powiedziała, gdy wpadła na Rzepeckiego i wylała prosto na niego kawę
T- nic się nie stało -uśmiechnął się, ścierając z kitlu plamę
W- idę do lekarskiego idziesz?
T- myślę, że nie jest to najlepszy pomysł
W- dlaczego? –zaciekawiła się
T- odbywa się tam casting
W- casting? Sorry, ale nie byłam na odprawie i chyba to był błąd, bo widać dużo rzeczy mnie ominęło -stwierdziła
T- Falkowicz został ordynatorem chirurgii –kobieta spojrzała zdziwiona na niego –Agata została jego asystentką, a casting urządzili na pielęgniarkę za Martę
W- aa to ta byłą Adama co wyjechała tak?
T- dokładnie i myślę, że Twoja przyjaciółka się do tego przyczyniła
W- no Woźnicka nie jest bez winy –wyjaśniła –ale zmieńmy temat co u Ciebie?
T- nic nowego Agata na każdym kroku próbuje mnie zniszczyć, Tretter się na nią wydziera, ale to nic nie daje
W- musiałeś jej nieźle zajść za skórę, gdy pytam się jej czemu cię nie lubi, to zwykle kończy się awanturą
T- to jest długo historia może innym razem, a teraz przepraszam cię, ale muszę lecieć
W- jasne –powiedziała za oddalającym się Rzepeckim i weszła do lekarskiego
F- o witaj moja droga, w końcu raczyłaś zaszczycić nas swoją obecnością –powiedział surowym tonem
W- tak ja.. przepraszam –na poczekaniu nie wymyśliła żadnego sensownego kłamstwa, a wiedziała, że kogo jak kogo, ale Falkowicza na tandetę nie naciągnie
F- konsekwencje cię nie ominął –podszedł do niej zapinając guzik od marynarki
W- oczywiście –niepewnie spojrzała mu w oczy i dostrzegła ten lodowaty wzrok, którego tak nienawidziła
F- zapraszam panią dzisiaj wieczorem na kolację –zbliżył się do niej. Był coraz bliżej i bliżej, owładnęło ją jego rozbrajające ciepło, podniósł jej podbródek ona rozchyliła wargi, aż w końcu… wpadł Tretter z patelnią w ręku a za nim cały lekarski personel
T- proszę Państwa dzisiaj gotujemy
B- no toć żem mówił o tym pichceniu już dawno
T- Borys nie mów do mnie po wiosku bo tego nie zniese –upomniał go Stefan
B- ale psze pana ja siem na wsi wychował
T- a jak się ta wieś nazywa? –spytał
B- Warszawa –odpowiedział z uśmiechem, a dyrektor spojrzał na niego zaskoczony
T- no nic proszę państwa bierzemy za garnki i gotujemy
W- że tak tu? Teraz?
T- kochanieńka widzisz za moich czasów.. –zaczął swój monolog
K- gotowe! –odezwał się Konica
S- proszę podejść do składu jury –w skład sędziów wchodził Sambor Tretter i Nina
N- co dla nas przygotowałeś?
K- pikantną rybę w sosie bananowo – musztardowym –uśmiechnął się dumnie. Pierwszy spróbował Michał
S- wiesz.. ryba dobra, sos też, ale razem jakoś nie bardzo –Rafał spojrzał na niego zszokowany. Miał nadzieję na tytuł najlepszego dania, a w zamian tego dostał krytykę
K- wiesz co? –powiedział zranionym głosikiem –ty jesteś fajny, Nina też, ale razem jakoś nie bardzo –spojrzał na niego złośliwym wzrokiem
T- ej no weźcie chyba nie może być tak źle –spróbował dania –jednak może –wszystko wypluł
S- następny! –podbiegł do nich Ruud –co to jest?
R- 26, 5 kilograma masła, surowe pieczarki, pomidorowy sos, ziemniaki, cebula surowe jajka mąką, mąka, mąka i jeszcze raz mąka! –zaśpiewał
S- może masz coś jeszcze nam do zaoferowania? –zapytał
R- majteczki w kropeczki łohohoho, niebieskie wstążeczki łohohoho, bielutki staniczek łohohoho, maleńki guziczek -zaśpiewał
F- przejdźmy do kolejnej części dzisiejszej lekcji –Falkowicz wiedział, że po skonsumowania czegoś takiego to pacjenci leczyliby lekarzy a nie na odwrót –wyciągamy karteczki
Pm- nienawidzę szkoły –do lekarskiego wpadła Pani Maria i zaczęła swój śpiew cokolwiek te słowo w jej wykonaniu oznacza –już nie symuluję, bo się wypisuję, już nie chodzę z dołem, bo rzuciłem szkołę! Już się nie wykręcam, bo już nie uczęszczam –wszyscy w szoku patrzyli na bufetówkę
Ag- może przejdźmy do tematu lekcji –zaproponowała po chwili krępującego milczenia, jakie nastało zaraz po koncercie pani Marii –Andrzej?
F- myślę, że na dzisiejszej lekcji postaramy się wyciągnąć wnioski z błędów przeszłości. Otóż każdy z nas –wskazał ręką na lekarzy –opowie o jednym ze swoich przeżyć oraz wyciągnie wniosku. Zaczynamy od doktora Jakubka –wskazał na niego ręką symbolizując, aby ten zaczął pierwszy
B- jedno z moich najgorszych wspomnień to między innymi pewna sytuacja związana z synek doktora Sambora –spojrzał wściekle na byłego ordynatora
S- już cię za to przepraszałem –odparł
W- możemy się wreszcie dowiedzieć o co chodzi?
B- oprócz tego, że zostałem wyzwany on dzieciobójca to nic..
N- może jaśniej.. –Rudnicka wciąż bawiła się gumą orbit sprzed dwóch dni
B- był piękny słoneczny dzień –zaczął swój monolog z poważną miną co zwiastowało dłuższe przemówienie –bawiłem się w parku z Krzysiem, kiedy to w pewnym momencie chłopiec przewrócił się i nabił sobie guza.. Szybko pobiegłem do hotelu, chwyciłem nóż, aby przyłożyć do rany i pełen nadziei na dobry uczynek podążyłem do parku.. lecz kiedy to Krzyś mnie zobaczył, przestraszył się, bo myślał, że ja chce mu tego guza odciąć.. Zaczął uciekać i krzyczeć, a ja za nim z nożem-kontynuował zaciekawiając pozostałych –ludzie patrzyli się na mnie jak na zbója, a kiedy dogoniłem Krzysia i wytłumaczyłem mu po co mi nóż, na miejsce przyjechała wezwana policja.. i się zaczęło.. bajabongo
D- rozumiemy, że było to dla ciebie niezwykle ciężkie przeżycie –Dryl popatrzył na wyraźnie poważnego i zamyślonego Borysa
B- w sumie to nie, w celi rozdawali dobre ciastka –rozpogodził się natychmiast
F- jakie wnioski wysnułeś z tej jakże życiowej lekcji –Falkowicz starał się skupić na lekcji, lecz między nim a Wiktorią toczyła się jakby taka gra spojrzeń, zerkali na siebie, podczas gdy druga osoba tego nie zauważa
B- nigdy w życiu dzieci –wyjaśnił
F- proszę teraz o głos Agatę –wskazał ręką na blondynkę
Ag- otóż moi kochani –wstała z kanapy –nigdy w życiu nie róbcie swojej koleżance własnego Spa nie mając o tym najmniejszego pojęcia. Zmierzam do tego, że dredy, które jej zafundowałam musiała zgolić. Chcąc jakoś załagodzić sytuację postanowiłam zadbać o jej rzęsy i w nadziei, że odrosną grubsze, dłuższe i gęstsze, obcięłam je jej –zapanowała chwila ciszy, gdzie nawet Consalida wybałuszyła oczy –do tej pory nie odpowiada mi cześć na ulicy –dokończyła załamanym głosem
K- no to teraz moja kolej.. Nigdy, ale to nigdy się nie poddawajcie. Wszystko jest możliwe na przykład ja jednego dnia niechcący rozmroziłem zamrażarkę i przez przypadek spaliłem mikrofalówkę..
B- ja bym bardzo chciał się nauczyć pływać na plecach, ale się boję –wtrącił Jakubek –dużo ważę i się utopię
K- Tytanic też był ciężki i pływał –Borys spojrzał na niego wściekle wręcz przesyłając myśl o zatonięciu statka –okej, to może nie był najlepszy przykład, ale jest wiele innych statków, które trzymają się na wodzie
D- profesorze –Szymon zwrócił się do Falkowicza –a pan jakie ma wspomnienia albo chociaż marzenia?
F- moim marzeniem jest zabrać taką rudowłosą piękność na kolację –spojrzał w stronę Wiktorii, która widocznie się zarumieniła i uśmiechnęła pod nosem. Wszyscy oprócz niej zastanawiali się o kim mówi profesor
S- a teraz –wtrącił Sambor zazdrosny, że to nie od dał pomysł na lekcję –krótko przedstawimy swoje motto życiowe.. zaczynajmy!
B- rób tak, żeby tobie było dobrze, bo innym kurwa nie dogodzisz
Ag- jeśli skurwysyn, który mnie zranił przyjdzie kiedyś na mój pogrzeb, to obiecuję, że zmartwychwstanę i osobiście przypierdole mu zniczem
N- kobieta jak pogoda, zmienną jest
K- nie przejmuj się tym co myślą inni, nie robią tego często –lekarze wymieniali się swoimi poglądami coraz bardziej szokując Wiktorię i Falkowicza, którzy za biurkiem siedzieli bardzo blisko siebie, wręcz dotykając ramionami
Ad- nie potrzebuje do szczęścia drugiej połówki, wystarczy mi ćwiartka w lodówce
T- myślę, że na dzisiaj koniec tego cyrku –z kanapy podniósł się Stefan, a wszyscy oprócz Wiki i Andrzeja opuścili pokój lekarski. Siedzieli tak jeszcze chwile, stykali się ramionami, niby uzupełniali papiery, ale żadne z nim nie mogło się skupić. Consalida czuła bijące ciepło od Andrzeja, które było tak przyjemne
F- załóż to –na jej ramiona zarzucił swoją marynarkę dostrzegając na ciele rudej gęsią skórę
W- dziękuję –odpowiedziała podchodząc do automatu z kawą –też chcesz?
F- jak możesz –obdarzył ją serdecznym spojrzeniem
W- czarna z dwoma łyżkami cukru, dobrze pamiętam? –spojrzała w jego szare tęczówki
F- oczywiście.. swoją drogą to moje marzenia mogą się niedługo spełnić –puścił jej oczko
W- pomarzyć dobra rzecz, zresztą jak zmusisz Adama, żeby się przefarbował na rudo to pewnie się spełnią
F- ale mi chodziło o ciebie –spoważniał –co mam zrobić, żebyś się zgodziła na kolację?
W- starać się –podała mu parujący napój –masz zrobić wszystko co w twojej mocy
F- i jeszcze więcej –ujął jej dłoń i pocałował


Uwaga wydarzenia opisane wraz z wnioskami z życia wzięte hahaha xD jesteście tutaj kochani? Ps. tak wiem opowiadanie słabe i krótkie :/ /Meredit

środa, 1 października 2014

"Nie możesz zmienić przeszłości, ale ona zaw­sze pow­ra­ca, żeby zmienić ciebie"

.. aż na polskim mnie natchnęło! :D mam dla Was miniaturkę,której kontynuacji nie będzie,mam nadzieję, że się spodoba :)

Po jej policzku spłynęła kolejna łza. Jak to możliwe? Najpierw tak o nią zabiegał, tak się starał, a kiedy w końcu dostał to, czego chciał –upokorzył. Nie mogła tego zrozumieć. Nie był święty, o tym wiedziała od zawsze, ale nigdy w życiu nie pomyślałaby, że jest w stanie posuwać się do tak desperackich kroków. A ona? Ona nie potrafiła z tym walczyć, mało tego nawet nie chciała odejść. Kochała go? Sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytanie. Jak mogła kochać kogoś kto ją bije, znęca się nad nią psychicznie i fizycznie, zdradza na prawo i lewo w ich sypialni na jej oczach a potem udając, że nic się nie stało? Z drugiej strony nie wyobrażała sobie życia bez tego faceta. Było w nim coś w rodzaju magnesu. Chcesz, ale nie możesz się oderwać. W tym przypadku właśnie tak było. W ich przypadku
R- Wiki –anestezjolog czule pogładził siedzącą obok szpitalnego łóżka kobietę. Nie zareagowała. Powodem nie było zmęczenie wywołujące bladość i worki pod jej oczami, ale myśli. Myśli, które nie dawały jej spokoju. –Przecież byliśmy tacy szczęśliwi –pomyślała –co się z nim stało? Co się z nami stało? –pytania bez odpowiedzi kłębiły się w jej głowie –przecież nie możesz tu cały czas siedzieć –fakt Wiktoria nie odchodziła od łóżka nieprzytomnego Falkowicza dobrych pięciu dni. Nie jadła, nie piła, nie spała. Stratą czasu dla niej była nawet kąpiel czy zwykłe umycie zębów.
W- kiedy on się wybudzi? –spytała niepewnie
R- nie wiem Wiki przeszedł bardzo ciężką operację, ale..
W- ale? –spojrzała na niego resztkami sił wręcz wyrywając mu z gardła pozytywną odpowiedź
R- ale on jest silny, wyjdzie z tego bez szwanku. A jak ty się czujesz? –dokładniej przyjrzał się jej siniakom, które nie były efektem wypadku samochodowego, lecz przemocy ze strony narzeczonego
W- dobrze –cokolwiek to znaczy –przemknęło jej przez myśl lecz tylko na chwilę. Pamięcią wróciła do dnia, w którym to był wypadek. Wracali do jego willi z dyżuru. On prowadził. Był wściekły, a ona.. no cóż przerażona co nowością nie było. Co aż tak bardzo zirytowało profesora? Otóż według niego lekkomyślność Wiktorii. Rozmawiała z Wandą odnośnie badań prowadzonych nad lekiem. Rudowłosa kobieta absolutnie nie chciała zaszkodzić profesorowi. Wręcz przeciwnie, chciała mu pomóc.
F- wytłumacz mi –gdy weszli do willi Falkowicz momentalnie cisnął teczką o ścianę na co Wiktoria aż wzdrygnęła –po jaką cholerę się wpieprzasz?
W- chciałam Ci pomóc –starała się delikatnie dobierać słowa, aby nie wyprowadzić z równowagi narzeczonego jeszcze bardziej
F- chcesz pomóc? –zaśmiał się podchodząc do niej –to buzia na kłódkę –wymierzył jej siarczystego policzka
W- ała –powiedziała masując zaczerwienione miejsce osuwając się po ścianie. Z jej oczu mimowolnie popłynęły łzy.
F- i przestań się mazać –szarpną ją powodując, że kobieta wpadła na niego. Niestety złotą częścią zegarka przejechał po jej ręku powodują krwawienie masz szczęście –już miał ją uderzyć, gdy to zadzwonił jego telefon. Wiktoria odetchnęła z ulgą. To był tylko wstęp do koszmaru. Jechali głośno się kłócąc o ile można nazwać kłótnią, gdy on krzyczy, a ona skulona siedzi i płacze
W- Andrzej ja się ciebie boję –zastygł. Robił jej wiele zła, ale nigdy nie usłyszał takiego tekstu, odwrócił wzrok od drogi i wpatrzył się w nią. To właśnie wtedy wjechał na czołówkę z tirem
Ad- chodź ze mną –zarządził stanowczo Krajewski, lecz w jego oczach pojawiły się iskry współczucia. Znał doskonale ich problem oraz wybuchowość Andrzeja. Niejednokrotnie próbował rozmawiać z bratem na ten temat. Niestety zawsze kończyło się to niepowodzeniem.
W- a co jeśli..
R- cokolwiek będzie się działo poinformujemy was –wtrącił Van Graf –siedzeniem tutaj nie pomożesz mu, a zaszkodzisz sobie
W-okej –szepnęła –może rzeczywiście macie racje –razem z Krajewskim opuściła salę. W hotelu bez słowa poszła do łazienki wzięła kąpiel i położyła się spać delektując zapachem mokrych włosów. Nie musiała długo czekać. Sen przyszedł natychmiast, tak bardzo był jej wtedy potrzebny..

2 miesiące później

W- jak się dzisiaj czujesz? –powiedziała, gdy poczuła, że przytula się do niej od tyłu. Natychmiast odwróciła się i przywarła do kuchennego blatu opierając rękoma o tors Falkowicza
F- oprócz tego, że nic nie pamiętam to całkiem całkiem –na wskutek wypadku doznał amnezji. Miał poważny uraz głowy i nic kompletnie nic nie pamiętał sprzed zdarzenia. Może to i lepiej? Teraz prawie nosił Wiktorię na rękach
W- nie szkodzi –przypominając sobie różne sytuacje sprzed wypadku kiedy to profesor bił ją, poniżał i zdradzał ta amnezja była jak dar z jasnego nieba. Odwróciła posmutniały wzrok, nie chcąc patrzeć partnerowi w oczy
F- ej co jest? –zapytał zaniepokojony jej reakcją
W- nic –odwróciła się do niego tyłem
F- tu chodzi o moją przeszłość tak? –spryt i umiejętność celnego łączenie pewnych faktów jednak została mu w naturze –cały szpital patrzy się na mnie jak na zabójce, ty nie chcesz opowiadać o naszym życiu przed wypadkiem możesz mi to wytłumaczyć? –właśnie tego pytania obawiała się najbardziej. Wiedziała, że Andrzej będzie chciał poznać swoją przeszłość, ale nie myślała, że aż tak szybko
W- serio chcesz poznać swoją przeszłość? –oddaliła się kawałek i spojrzała mu w oczu z lekkim wyrzutem
F- yhym –kiwnął twierdząco głową
W- biłeś mnie, wyzywałem, zdradzałeś, wyżywałeś się na mnie wymieniać dalej? –z jej oczu popłynęło kilka łez
F- ja.. –stał zszkowowany słowami kobiety –ja cie kocham –na nic innego go nie stać?
W- to za mało Andrzej –podszedł do niej –byłam z tobą ten cały czas bo cie kochała, a ty tego nie doceniałeś, traktowałeś mnie jak szmatę
F- a teraz? Co do mnie czujesz?
W- teraz jesteś inny.. mówiłam ci, że się ciebie boję –zdziwił się. Aż tak był okrutny w stosunku do tej kobiety? Do jego kobiety?
F- gdybym mógł jakoś to naprawić –mówił starając się odpowiednio delikatnie dobierać słowa –zrobię wszystko co zechcesz –odgarnął błąkający się po twarzy kosmyk jej włosów
W- bądź.. i mnie szanuj –przytuliła go. Tak bardzo uwielbiała jego ciepło.

Pół roku później

Falkowicz wziął do siebie słowa Wiktorii. Starał się jak mógł, ale jej to widocznie nie starczało. Organizował też różnego kolacje, prawie codziennie dostawała jakiś prezent on wręcz nosił ją na rękach. Zupełnie inny człowiek, ale cały czas nie dopuszczała go do siebie to znaczy traktowała go jakoś inaczej z dystansem zresztą tak jak jego brat Adam Krajewski i reszta personelu szpitala. Nie wiedział co miał robić, mógłby stanąć na rzęsach, a ich mimo starań nie usatysfakcjonowałoby to. Wiktoria widziała jego starania Adam zresztą też, ale mimo to czuli do niego jakąś dziwną blokadę.
R- Adam mam świetną wiadomość! –uradowany Ruud wpadł na salę do leżącego, słabego Krajewskiego
Ad- co się stało? –odpowiedział leniwie
R- jest dla ciebie dawca szpiku kostnego
Ad- naprawdę?
R- tak, jak dobrze pójdzie operujemy jutro –Adam pilnie tego potrzebował, nawet nie zastanawiał się kto mógłby być dawcą, sam fakt, że on jest rozpogodziło kolejny dzień w życiu mężczyzny

W- Andrzej gdzie masz te wyniki pacjenta.. no tego, o którym ci ostatnio opowiadałam?
F- u mnie w gabinecie kochanie –odkrzyknął z drugiego końca domu, a Wiktoria skierowała się do domowego gabinetu Falkowicza. Szukając papierów natknęła się na dużą szarą kopertę. Otworzyła ją, a z zawartością czym prędzej poszła do partnera
W- co to jest? –powiedziała spokojnie podając mu papiery
F- biopsja –odpowiedział starając ukryć się zdezorientowanie
W- czekaj czekaj, szpik kostny, biopsja, krew.. to ty jesteś dawcą dla Adama –bardziej stwierdziła niż zapytała
F- bingo –powiedział całując ją w czoło
W- ale dlaczego?
F- co mam jeszcze zrobić, żebyście mi wybaczyli? –powiedział wodząc kciukiem po jej policzku
W- już dawno ci wybaczyliśmy –powiedziała wpijając się w jego usta. Ich życie zmieniło się o 180 stopni, zarówno ich jaki doktora Krajewskiego, który dowiedział się o szlachetnym czynie brata..

I jak? Ujdzie w tłumie? :)