Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 21 sierpnia 2014

Część 13 "Ale wiesz, że to najczarniejszy scenariusz?"

Szykujcie popcorn next jednak dzisiaj :) Co prawda krótki, ale jest

Obudził się około godziny 10.00 ze strasznym bólem głowy. Na szczęście miał dzisiaj wolne. Nie bardzo przypominał sobie co jest przyczyną strasznego samopoczucia. Miał na sobie ubrania przesiąknięte zapachem whisky. Obrócił się na drugi bok i przeczytał kartkę od Consalidy. Uśmiechnął się. Postanowił wstać i trochę się ogarnąć. Wszedł pod prysznic, z pięć razy umył zęby i zjadł pożywne śniadanie. Nie chciało mu się siedzieć samemu w domu, więc postanowił pojechać do szpitala, uzupełnić zaległe papiery i utrudniać życie stażystkom. Zawsze poprawiało mu to humor, lecz w drodze do szpitala wstąpił do kwiaciarni. Tym czasem wściekła Agata wraz z Adamem wrócili z galerii handlowej
-kochanie ten facet ewidentnie Cię podrywał –Adam próbował wytłumaczyć się jakoś z bójki, którą urządził na mieście
-dlatego Ty ewidentnie musiałeś dać mu w pysk
-ale niunia u nas facetów właśnie taki jest system
-taki system, że co, że się nawalacie po mordach jak jaskiniowcy? –zironizowała
-ale słoneczko posłuchaj mnie.. –Krajewski nie dokończył swej wypowiedzi, gdyż do hotelu wpadł jakiś umięśniony facet z bukietem róż
-Agatko –uklęknął przed nią –przepraszam za wszystkie moje błędy, proszę wybacz mi ja Cię kocham
-przychodzisz mi tu z jakimiś chaszczami i myślisz, że co, że ja Ci się na szyję rzucę? Weź wypad mi z tym w ogóle –wzięła bukiet kwiatów i poszarpała go patrząc jak biedny facet wychodzi z domu
-a to co to miało być? –zapytał się Adam
-nie wiem jego się zapytaj –Adam chciał wybiec na dwór lecz ta go powstrzymała –żartowałam przecież wiesz, że tylko Ciebie kocham –złożyła na jego ustach niewinny pocałunek i pociągnęła na górę
-hej co tam? –Consalida z impetem wpadła do gabinetu Falka –miałam przyjść więc jestem –rozsiadła się w fotelu
-tak, to dla Ciebie –odwrócił się w jej stronę i pokazał piękny bukiet róż z wieloma falbankami . Najbardziej w jej oczy rzuciła się róża o kolorowych płatkach, co prawda była farbowana, ale za to piękna, aż odebrało jej mowę –nie wiem ile głupot wczoraj narobiłem, ani co Ci naopowiadałem, ale chciałbym Ci podziękować –wręczył jej kwiaty
-no wow nie spodziewałam się tego, musiałeś zapłacić fortunę
-nie tyle zapłacić co wykłócić się z jakąś babą
-to ja dziękuję
-powiedz dużo głupot wczoraj narobiłem? –powiedział niepewnie
-oprócz tego, że kazałeś mówić mi do siebie, że Cię kocham, spytałeś się czy pójdę z Tobą do łóżka i śpiewałeś mi żono moja to nie
-o Boże –oparł się o biurko i zakrył twarz w dłoniach –przepraszam ja..
-nic się nie stało byłeś pijany, a tak w ogóle to przecież mamy dzisiaj wolne, co robimy w szpitalu
-ja mam papiery do uzupełnienia, ale Tobie chciałem dać tylko kwiaty
-dobra to Ci pomogę –wzięła połowę papierów przed siebie
-nie musisz Wiki naprawdę
-ale chcę, chyba nie zabronisz mi się dokształcać? –uśmiechnęła się
-no oczywiście, że nie –odwzajemnił jej uśmieszek
Aga z Adamem spali w najlepsze, lecz obudził ich wrzask i pisk z dołu
-schodzimy? –zapytał pół przytomny Krajewski
-chyba nie mamy wyboru -ubrali się i zeszli na dół. Zobaczyli tam Borysa ubranego w różową bluzkę do pępka, do tego miał zieloną miniówkę, dwudziestocentymetrowe żółte szpilki, a na jego twarzy było przynajmniej dwie tony makijażu, krwisto czerwone usta i przyklejane rzęsy dodawały komizmu całej sytuacji. Równie zabawnie wyglądał Konica w różowych, szerokich dzwonach, w brązowych koturnach, tunice z myszką miki oraz pomarańczowym kapeluszu, on też miał na sobie tonę malowideł z doklejonym brylancikiem na środku czoła. Gdy zobaczyli parę z trudem zeszli ze stołu i pokazali im nagranie, na którym śpiewają między innymi Szalona Ruda, Bujaj się oraz Nie daj życiu się. Gdy lekarze to zobaczyli najpierw wybuchli niepohamowanym śmiechem, a dopiero później zaczęli komentować.
-o kurwości to jest jak połączenie chińskiego porno z wypowiedzią Putina odnośnie 3 wojny światowej
-mi to wygląda na nieudolną podróbkę Conchity Wurst –Adam wziął się pod boki
-wiesz co będzie jak Frania wychowa się bez mamy? –Przemek prawił kazanie Oli
-no błagam Cię ona ma matkę cały czas przy niej siedzę, ale chcę się też realizować zawodowo, to Ty jesteś jakiś wybujały na jej punkcie
-tak? Pomyśl sobie co się stanie jak Frania dowie się, że wolałaś realizować się zawodowo niż spędzać czas z własną córką? Na pewno zacznie pić, ćpać, palić, stoczy się na dno, zajdzie w ciąże z jakimś gagatkiem, zacznie kraść, bo nas znienawidzi, trafi na policję, wpadnie w depresje aż w końcu popełni samobójstwo chcesz tego?! Chcesz śmierci własnej córki? Wtedy oboje wpadniemy w depresje i wszyscy zginiemy naprawę tego nie zauważyłaś?
-ale Ty wiesz, że to najczarniejszy scenariusz? –nie wzruszona monologiem chłopaka kiwnęła ramionami
-która godzina? –spytał profesor, gdy skończyli wypełniać już wszystkie papiery
-dokładnie 19 –kobieta oparła się wygodnie o oparcie fotela
-zapraszam Cię na kolację –powiedział, a w tym momencie do jego gabinetu wpadł Zapała
-ona nie pójdzie z Tobą na żadną kolacje Ty pembunuh! –ledwo powstrzymywany przez Consalidę rzucał się na Falkowicza z łapami
-co to pembunuh? –zdziwiła się Wiki
-morderca po malajsku –ustąpił na chwilę i uśmiechną się dumnie
-umiesz mówić po malajsku?
-nie, ale słowo morderca nauczyłem się w każdym języku, żeby Tretter się nie czepiał. Na przykład po duńsku to morder, po esperanto murdisto, po somalijsku killer, a po łacinie interfectorem –skończywszy tłumaczenie ponownie rzucił się z pazurami na Andrzeja znów trzymany przez rudą
-my już może pójdziemy –Wiktoria ciągnęła za szelki Zapałę w stronę drzwi
-puść mnie! –szarpał się na wszystkie strony
-sam tego chciałeś –gdy już uczyniła to co chciał jej przyjaciel, chłopak upadł na podłogę z wielkim hukiem
-alem pizdną –powoli wstał pocierając złamany nos
-choć na izbę –wychodząc z gabinetu Wiki posłała Falkowiczowi porozumiewawczy uśmieszek
-Klaudia pomóż nam –na izbę weszła z Wiki z Przemkiem, gdzie dyżur właśnie pełniła Miller
-co się stało? –spytała rozbawiona widząc nos mężczyzny
-chłoptaś za bardzo rzucał się z łapami
-facet to świnia –zanuciła stażystka
-nie każdy facet to świnia –zaprzeczyła Consalida a po chwili z uśmiechem dodała –zdarzają się też osły i barany –przybiła piątkę z Miller
Była godzina około 23.58
-Adam, Adam obudź się –blondynka szarpnęła za ramię swojego chłopaka
-co się dzieje –spytał równie nieprzytomny jak ona spojrzał na zegarek 23.59
-poczekaj chwilę
-ale na co? Coś się stało? –lekko zaniepokoił się
-nic się nie stało.. tylko –godzina 00.00 –wszystkiego najlepszego kochanie –wyciągnęła zza pleców zapakowany prezent pocałowała go w policzek i przytuliła –wybacz, ale nie potrafię składać życzeń
-aniołku dziękuję
-a teraz dobranoc –odwróciła się na drugi boki przymknęła oczy
-nie otworzymy?
-pozwolisz, że rano
-oczywiście –położył się obok niej i zasnął. W tym czasie Agata wysłała sms-a do Wiktorii
Zasnął zaraz do Was zejdę i zrobimy mu te przyjęcie. Aga
Zgodnie z umową po jakiś 30 minutach Agata ubrała się i zostawiając śpiącego chłopaka zeszła na dół do przyjaciół, aby zrobić mu imprezę niespodziankę.



Jako iż jutro zacznę się pakować next napisałam dzisiaj. Do zobaczenia za jakieś mniej więcej 10 dni mam nadzieję, że wrócę z głową pełną pomysłów :) /Rozzi

niedziela, 17 sierpnia 2014

Część 12 "Nie kocha się za coś tylko pomimo"

-hej –powiedziała Wiki wchodząc do kuchni
-hej –odpowiedziała jej blondynka popijając poranną kawę –jak było na wyjeździe?
-musiałam spać z Falkowiczem –Agata słysząc to prawie zadławiła się napojem
-jak to?
-no bo zarwałam łóżko i musiałam spać z nim na podłodze, zresztą nieważne a jak Tobie układa się  Adamem?
-na razie byliśmy na jednej kolacji –uśmiechnęła się
-a co to za uśmieszek?
-a nic, nic on jest zupełnie inny, taki ciepły ale męski, romantyczny i przystojny –blondynka rozmarzyła się, nawet nie zauważyły, że Adam stał pod drzwiami i wszystko słyszał
-słyszałam też o sprawie sądowej –obie zaśmiały się –kto Cię bronił? –upiła łyk kawy od przyjaciółki
-Konica, a Zapałę Klaudia
-myślisz, że coś między nimi będzie?
-myślę, że ich do siebie pociąga
-jak Falkowicza do Ciebie
-co Ty powiedziałaś wredna małpo?
-że ładna dzisiaj pogoda –wyszczerzyła śnieżno białe zęby
-otwieramy szampana! –do kuchni wpadł Borys z wielką butlą szampana
-z jakiej okazji? –spytała się Agata
-człowiek nie wielbłąd pić musi –skomentował po dłuższym zastanowieniu Borys
-tak Borysowi zdecydowanie odwodnienie nie grozi –uśmiechnęła się ruda
-o kurwa –skomentował Jakubek, gdy zrobił dziurę na wylot w suficie od korka
-czy Ty nie możesz chociaż raz zrobić czegoś dobrze? A przynajmniej czegoś nie spieszyć! –wybuchła Agata przeczuwając kolejną awanturę zrobioną przez Zapałę
-cześć! –jakby tego było mało w hotelu pojawił się Przemo
-o hej! –wyskoczyła do niego Woźnicka –chodź przejdziemy się –pociągnęła przyjaciela w stronę parku
-wzywałeś mnie –Wiktoria weszła do gabinetu Falkowicza
-tak jesteś mi potrzebna –wstał zza biurka i podszedł do niej blisko, niebezpiecznie blisko. Odgarnął niesforny kosmyk za ucho. Ona przymknęła oczy, była gotowa, aby posmakować jego ust, lecz ten szepnął jej do uch –do konsultacji na izbie –wyszedł zadowolony z gabinetu, a ta spalona ze wstydu tuż za nim
-a więc który tez pacjent? –próbowała jakoś załagodzić sytuację
-spod 6 proszę –podał jej teczkę –swoją drogą ładnie Pani pachnie –zaśmiał się
-słucham? –spytała zdezorientowana
-zdefiniujmy pojęcie kłamca. Ty często mówisz, że ja kłamię, a może ja Cię po prostu chronię? Nie okłamywanie podawane jest też często pod zatajanie prawdy, sens w tym, że –Agata chcąc zapewnić czas Borysowi ciągnęła swój monolog
-Agata daj mi spokój, zapewniasz komuś czas prawda?
-nie powiem, że tak i nie zaprzeczę –próbowała jakoś z sytuacji
-Aguś! –podbiegł do nich Adam –dasz się zaprosić?
-gdzie? –odpowiedziała z uśmiechem
-niespodzianka
-mogę tato? –Aga spojrzała na Przemka
-idź, a Ty skrzywdź ją to Ci gały wydrapię –Adam zasalutował i wziął pod rękę Woźnicką kierując się do samochodu
-witam Panią nazywam się Wiktoria Consalida i jestem chirurgiem pozwoli mi Pani się zbadać?
-oczywiście, jakie miała Pani dolegliwości?
-częste i intensywne bóle brzucha, wymioty, bóle głowy
-yhym będziemy Panią obserwować, zrobimy tomograf, morfologię, mocz i ob. –uśmiechnęła się i razem z Falkowiczem wyszli z Sali
-nie wiedziałem, że jesteś taka
-jaka? –zaciekawiła się
-taka Pani psycholog
-co? –stanęli przed jego gabinetem
-nie ważne –posłał jej jeden z jego rozbrajających uśmieszków
-a może Pan by chciał takiej porady od Pani psycholog –figlarnie się uśmiechnęła
-czemu nie? Zapraszam –jak to dżentelmen przepuścił ją w drzwiach do swojego gabinetu
-Adam daleko jeszcze? –blondynka miała na oczach opaskę i nic nie widziała, a prowadził ją za rękę Krajewski
-jeszcze pięć minut
-ale mam szpilki a idziemy po jakiejś trawie –nie wiele myśląc chłopak wziął ją na ręce
-wygodniej? –uśmiechnął się
-mi tak, ale Tobie nie
-jesteś lekka jak piórko
-jasne
-no pewnie –postawił ją –gotowa?
-gotowa –zdjął jej opaskę, a jej oczom ukazał się drewniany domek, wokół same lasy i wielkie jezioro
-i jak się podoba? –powiedział, gdy ich oczom ukazała się śnieżnobiała klacz
-pięknie tu, a to Twój konik?
-tak, moja pasja jazda konna
-żartujesz? Moja też
-dlaczego nigdy nie mówiłaś?
-bo nigdy nie pytałeś –klacz imieniem Demeter podeszła do nich –kto się nią zajmuje
-mam od tego ludzi
-to dlatego nigdy nie masz kasy
-yhym, zapraszam Cię do domu na obiad
-chętnie tylko mam jedno pytanie
-mianowicie?
-masz dom, klacz, jesteś świetnym chirurgiem, a zachowujesz się jak dzieciak
-chciałem się jeszcze wybawić
-rozumiem idziemy
-oczywiście chodźmy
-no słucham –Falkowicz rozsiadł się w fotelu naprzeciwko Consalidy
-kto tu jest psychologiem ja czy Ty? –zapytała rozbawiona
-i ja i Ty słucham Twojej historii
-do czego to doszło, żebym się zwierzała przełożonemu, który zaledwie trzy miesiące temu chciał mnie zabić
-najpierw Ty potem ja
-okej, a więc
-nie zaczyna się zdania od a więc –upomniał ją
-no weź –wystawiła mu język –urodziłam się w Hiszpanii mieszkałam tam, spędziłam praktycznie całe dzieciństwo a w wieku 16 lat zaszłam w ciążę i urodziłam moja córkę Blankę  
-a ojciec?
-a ojciec wyjechał i ani kontaktu, ani alimentów
-przykro mi
-a mi nie, bo nie poznałabym tylu osób w Polsce
-dlaczego wróciłaś do Polski?
-tu są moje korzenie i strasznie tęskniłam teraz Twoja kolej
-strasznie długa historia
-mamy czas –oparła się wygodnie o oparcie fotela
Agata siedziała w salonie i czekała na Adama, który robił obiad. Kobieta była zachwycona wnętrzem drewnianego domku. Ciepłe wnętrze, kominek dodawały nastroju temu niesamowitemu miejscu. Za domkiem była niewielka stajenka, w której były dwa konie. Jedna biała klacz Demeter i kasztanowaty ogier Desperado. Nieco dalej był wielki staw, otoczony przez lasy i pola, które przecinała małą dróżka, prowadząca w głąb lasu.
-mam nadzieje, że nie znudziłaś się czekaniem –postawił przed nią talerz  z naleśnikami –wybacz nie mam nic innego, dawno tu nie byłem
-i to Twój błąd, gdybym ja miała taki domek odcięłabym się od cywilizacji
-nic nie stoi na przeszkodzie, możesz tu ze mną zamieszkać
-jasne, jedz bo wystygnie –próbowała wybić go z tematu
-chcesz zmienić temat? –rozgryzł ją
-nie no skąd
-a ja mam świetny pomysł –klasnął w dłonie
-tak? Ciekawe jaki?
-przejedziemy się na koniach
-masz rację w sukience i szpilkach, ale ja mam coś specjalnie dla Ciebie
-o ciekawe
-miałem Ci to dać na imieniny, ale teraz bardziej się przyda, od Consalidy wiem, że tego potrzebujesz –podał jej prezent, w którym był cały zestaw do jazdy konnej, od toczka po buty
-o matko dziękuję –pocałowała go w policzek
-a już nie przytulisz? –zrobiła to o co poprosił
...
-resztę mojej historii już znasz –Falkowicz nalał do dwóch kieliszków whisky z czego jeden postawił przed Wiktorią
-ale tak w pracy?
-w pracy nie w pracy pić trzeba
-żeby się nie odwodnić –wypiła całą zawartość szklanki z trudnością przełykając złoty trunek
-nie smakuje Ci? –zaśmiał się
-nie pije whisky –skrzywiła się jeszcze bardziej
-swoją drogą nie wiesz, gdzie jest mój braciszek?
-pewnie z moją przyjaciółką na randce
-z Panią Agatą? –zdziwił się
-tak też mi się wydaje to dziwne
-dwaj bracia z przyjaciółkami –upił łyk Jack Daniel’s
-słucham? –zdziwiła się
-nic nic
-i jak? –blondynka w czarnym stroju do jazdy konnej wyszła z łazienki
-nawet w takim stroju wyglądasz ślicznie –Adam był zachwycony wyglądem kobiety –idziemy?
-pewnie –wyszli z domu. Doszli do koni, wyczyścili je, osiodłali i ruszyli w teren
-wygodnie Ci się jedzie na Demeter
-bardzo wygodnie –poklepała klacz po szyi –dlaczego akurat mi pokazałeś to miejsce
-bo Ci ufam, podobasz mi się i staram się o Ciebie
-dlaczego akurat o mnie?
-nie kocha się za coś, tylko pomimo –kobieta zaczerwieniła się
-dobra nie bajeruj
-nie bajeruje
-a jak Ty to sobie w ogóle wyobrażasz? –zapytała bez wyrzutów
-ale co?
-nas
-związek? Normalnie
-obiecaj mi coś
-obiecuję
-ale jeszcze nie wiesz co.. Obiecaj mi, że nie będziesz mnie zdradzał, tyle pił, sprowadzał sobie panienki i że będziesz miał do mnie szacunek
-obiecuję –położył rękę na piersi –ale mam to traktować jako tak? –uśmiechnął się
-starasz się, więc dam Cię te szanse –podjechał do niej i pocałował w usta
-ale mam nadzieje, że nie kryjemy się z tym
-no oczywiście, że nie
-jestem najszczęśliwszy na świecie! –wykrzyczał na cały las, a ta mrugnęła do niego
Falkowicz z Wiktorią już dawno skończyli dyżur, ale siedzieli u niego w gabinecie z tym, że ona trzeźwa
-i widzisz złotko tak to w życiu bywa, Ty się starasz, a oni Cię za największego zbuja podają i jak psa chcą wygryźć
-Andrzej chodź już jesteś pijany odwiozę Cię do domu
-ale powiedz, że mnie kochasz –był tak pijany, że nie kontaktował
-kocham Cię, ale chodź już –był to dość nietypowy Wiktoria szła pod rękę z pijanym Falkowiczem. Pojechali do jego willi a samochód odholowali pod jego dom.
-bo ja kooocham oczy Twoje do szaleństwa, do wieczora, żono moja! –Andrzej śpiewał a raczej darł się na całą wille
-idziemy na górę do łóżka, a Ty ze mną?
-tak tak –poszli na górę Andrzej rzucił się na łóżko i natychmiast zasnęła Wiki uśmiechnęła się napisała mu kartkę
Podziękujesz mi jakąś ciekawą operacją, skandalu raczej nie było, a Twój samochód stoi zaparkowany przed bramą. Consalida
Wróciła do domu, Przemo co prawda słyszał plotki w szpitalu, ale Wiki nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi i poszła do siebie do pokoju lekceważąc piskliwy głosik przyjaciela
-było świetnie –Agata przebrana wyszła z łazienki i rzuciła się koło Adama na kanapę
-musimy tak częściej przyjeżdżać –objął ją
-koniecznie, wracamy?
-yhym –i oni wrócili do hotelu, tym razem Agata spała z Adama u niego w pokoju w zupełności bagatelizując uwagi Zapały

Miało być jutro, albo we wtorek, ale jest dzisiaj. W tym tygodniu będzie jeszcze jedno lub dwa opowiadania bo wylatuje na tydzień w niedziele i mnie nie będzie <3 Cieszycie się, że dzisiaj dodałam opowiadanie? :) /Meredit 

środa, 13 sierpnia 2014

Część 11 "Chyba minąłeś się z powołaniem"

Kiedy się obudził jej już nie było. Trochę dziwna sytuacja, że przełożony musiał spać na podłodze z pracownicą. Do niedawna znienawidzoną pracownicą.
Postanowił się odświeżyć i poszukać Wiktorii. Wszedł do toalety. Wyszedł mniej więcej po 40 minutach i od razu skierował się na podwórko, a to co tam zobaczył sprawiło, że profesor usiadł na schodach i nie mógł pohamować śmiechu
-Andrzej ratuj! –Wiktoria już od dłuższego czasu pędziła co sił w nogach uciekając przed gęsią –no proszę zrobię wszystko co mi nakażesz, tylko błagam Cię ratuj –zanim profesor się uspokoił minęło trochę czasu, lecz po chwili wyszedł do kobiety, ta prawie, że rzuciła się na niego, a gęś ustąpiła widząc, że z mężczyzną na pewno nie da rady
-dzieciaku przed gęsią uciekałaś –z troską pogłaskał ją po włosach
-tak, a za nim Ty się wyśmiałeś prawie, że ducha wyzionęłam
-nie wiesz co się robi? Za łeb go i o ścianę
-ja nie jestem tak brutalna jak Ty –spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem
-ciesz się, że nie musiałaś karmić świń –zaśmiała się przypominając sobie wczorajsze wydarzenia
-dzieci idźta do sklepu! –ni stąd ni z owąt pojawiła się Krysia
-ale po co –zaciekawiła się Wiktoria
-a tu macie listę –podała im kartę mniej więcej dwumetrową długością i 300 złotych
-idziemy czy jedziemy? –spytał zrezygnowany Falkowicz
-idziemy –odparła równie ‘zachwycona’
-Panie przodem –przepuścił ją w furtce

-Jezu gdzie ja jestem –powiedziała pół przytomna Agata
-śpij Aguś –powiedział leżący koło niej Adam
-Adam obudź się Adam –szarpnęła go za ramię
-co się stało? –podniósł się na łokciach
-czy między nami do czegoś.. no wiesz? –spojrzała na niego niepewnie
-spokojnie zjedliśmy tylko kolację i oglądaliśmy filmy
-no to dobrze –z powrotem położyła się obok chłopaka –a nie zapędzasz się czasem? –powiedziała, gdy poczuła, że Adam się do niej przytulił
-nie –odpowiedział i oboje zasnęli głębokim snem

-Lena może pójdziemy na spacer do parku? To znaczy ja pojadę, a Ty pójdziesz –lekko uniósł kącik ust
-jasne czekaj zabiorę Felka
-po co go będziesz budzić opiekunka z nim zostanie, a my sobie pogadamy
-okej skoro tak uważasz –poszła do opiekunki, a po chwili wraz z mężem znaleźli się w parku
-chce się leczyć, będę przyjmował leki i jeździł na rehabilitację
-od dłuższego czasu to była najlepsza decyzja podjęta przez Ciebie
-ale bez mojej najukochańszej żony i bez Stefana nigdy nie dałbym sobie rady –kobieta zarumieniła się –myślisz, że jeszcze kiedyś stanę przy stole operacyjnym? –zapytał całkiem poważnie
-no jasne, potrzeba czasu, ale wszyscy w Ciebie wierzymy –kobieta zapewniła partnera, lecz w jej głowie kłębiły się różne myśli i wątpliwości

-ja nie będę za Ciebie odwalać czarnej roboty i wiesz co? Nigdy, ale to nigdy już do mnie nie przychodź z żadną prośbą –Klaudia ochrzaniała Konicę –musiałam siedzieć sześć godzin w prosektorium, bo Tobie się nie chciało, podczas gdy ja mam dwie nudne operacje, konsultacje na izbie i cztery tony papierów –wskazującym palcem wymierzyła w jego klatkę piersiową
-te dwie nudne operacje zamieniałem Ci na trzy przeszczepy, konsultację i papiery zrobiłem za Ciebie a dodatek do pensji dostaniesz Ty –uśmiechnął się do niej ciepło
-o dziękuję –przytuliła się do niego
-było się tak złościć?
-yhym –tylko szepnęła

-zawsze wiedziałem, że jesteś złośliwa, ale nigdy nie pomyślałbym, że aż tak! –do lekarskiego wpadła Agata uciekając przed Zapałą
-trzeba było mi nie robić awantury o to, że poszłam na randkę z Adamem
-z wszystkich wyjść masz mi się zawsze tłumaczyć jasne? –traktował ją jak własną córkę, bacznie pilnując by żaden facet już nigdy jej nie zranił
-nawet nie opuściliśmy hotelu
-zastałem Was w łóżku!
-bo oglądaliśmy film i zasnęłam
-ach czyli mam rozumieć, że największy podrywacz się dla Ciebie zmienił?
-daj mu szansę, on się stara!
-dzieci, dzieci spokojnie –wtrącił Rafał –co się stało
-zgłaszam się na obronę do poszkodowanego Przemysława Zapały –wtrąciła z pełną powagą Klaudia i razem z ojcem córki przyjaciółki zajęli miejsce na kanapie
-w takim razie ja bronię oskarżonej Agaty Woźnickiej, a Ty Stefan będziesz sędzią –uśmiechnął się do dyrektora
-okej –Tretter wzruszył ramionami

-przeszliśmy pięć kilometrów, a sklepu nie ma –powiedziała Wiktoria
-o tam coś jest –podeszli do drzwi monopolowego
-zamknięte? Serio? –rzekła zrezygnowana
-idziemy dalej –szli jeszcze dwa kilometry, w końcu doszli do jakiegoś osiedlowego sklepiku, zrobili zakupy za 298.30 złotych i targając wielkie kilka toreb wracali do domu
-mówiłem, żeby jechać samochodem to Ty nie, a prosiłem, błagałem, nawet szantażowałem a Ty dalej swoje –Falko żartobliwie robił wyrzuty Consalidzie, że muszą iść 7 kilometrów w wielkimi torbami
-Ty prosiłeś? O litości Ty się tylko zapytałeś, skąd miałam wiedzieć, że to tak daleko?! –odpowiadała równie głośno
-no nie wiem, trzeba było się domyśleć
-no pewnie bo ja jestem jasnowidz –oboje żywo gestykulowali

-Wysoki Sądzie bo to było tak –Agata zwracała się do Trettera –że Adam zaprosił mnie na kolację i powiedział, żebym dała mu szanse się wykazać. Początkowo nie chciałam, ale gdy zobaczyłam, że mówi to z taką szczerością to się zgodziłam
-proszę kontynuować –pełen profesjonalizm przyjął także Stefan idealnie wczuwając się w rolę Sędziego
-zrobił kolację, zjedliśmy, a potem położyliśmy się do łóżka i oglądaliśmy film, aż w końcu zasnęłam
-zdrajca! –wykrzyczał na pół szpitala poszkodowany jakim był Przemek
-ale proszę o spokój, zostaje Pan ukarany karą grzywny w postaci kawy dla Sędzi
-aż w końcu rano do pokoju wpadł Zapała i robił mi awanturę co ja sobie w ogóle wyobrażam, pokrzyczał chwilę i wyszedł, a ja nic nie zrobiłam
-ona kłamie! –wstał również Przemo –zobaczcie co mi zrobiła! –zdjął kaptur i pokazał im swoje zielone włosy
-czy to prawda? To Pani zrobiła swojemu przyjacielowi? –wtrąciła Klaudia jako prokurator
-a jakby się Pani zachowała na moim miejscu? Byłam wściekła więc do szamponu Przemysława dolałam zielonej szamponetki
-oczywiście, Panie Zapała proszę o Pana stronę
-ja sobie wchodzę, a tam Agata leży w łóżku objęta przez Adama! No wkurzyłem się, bo kto by się nie wkurzył, pokłóciłem się z Adamem i Woźnicką, a po dwóch godzinach poszedłem pod prysznic i umyłem włosy, ja patrzę w lusterku, a ja mam zielone włosy!
-skąd te przypuszczenia, iż zrobiła to moja klientka? –mecenas Konica odezwał się
-by tylko ona jest tak mściwa poza tym miała podstawy! –mężczyzną szarpały emocje
-a na salę poproszę świadka Adama Krajewskiego –Ruud, który robił za ochroniarza wprowadził do lekarskiego Adama
-proszę się przedstawić
-nazywam się Adaś Krajewski, mam 30 lat i jestem chirurgiem w Leśnej Górze
-czy jest Pan spokrewniony lub spowinowacony z oskarżoną?
-nie, ale byliśmy na jedne randce
-Stefan Ty chyba prawo studiowałeś? –odezwał się do tej pory milczący Van Graf
-ale, ale naoglądałem się dużo sędzi Anny Marii Wesołowskiej –wyszczerzył się w stronę przyjaciela

W tym czasie, żeby wszystko było jasne, Andrzej z Wiktorią wrócili do domu, jeszcze raz przebadali pacjenta i wyruszyli w podróż powrotną do Leśnej Góry, śmiejąc się i dobrze wspominając wyjazd.

 -my tu sobie śpimy, a tu wpada, ten o tu i wrzeszczy w niebo głosy! –żywo gestykulował Krajewski
-dobrze, proszę usiąść, a teraz proszę strony o mowę końcową, Pani prokurator
-dziękuję –Klaudia wstała –dla każdej osoby, ta ukochana jest najważniejsza, mój klient nie zrobił nic złego, on tylko troszczył się o swoją przyjaciółkę, a ta niewdzięczna odpłaciła mu się takim świństwem. No bo przecież każdy z nas chce dla bliskich osób jak najlepiej i tak właśnie chciał Pan Zapała, on to robił z czystej miłości, a jednak niewdzięczność i wściekłość wzięły górę, nad doktor Woźnicką. Wysoki Sądzie wnoszę o nałożenie kary uzupełniania papierów doktora Zapały przez doktor Woźnicką w okresie dwóch miesięcy, o uznanie ją winną, o stawiania kawy do końca tygodnia dla wszystkich tu zebranych
-co przecież ja zbankrutuje! –poderwała się Woźnicka
-proszę o spokój Stefan uderzył łyżką czyli młotkiem o kubek
-oraz o pokrycie kosztów dwóch szamponów dziękuję –Klaudia usiadła
-Panie mecenasie –Stefan spojrzał w stronę Konicy
-dziękuję –wstał –nikt z nas nie chce być więziony, a już takie wyczyny, które dokonał poszkodowany podchodzą pod ubezwłasnowolnienie, przypominam iż doktor Woźnicka żyje w ciągłym stresie, a może to się Przemowi nie spodoba, a może on uważa inaczej. Takie życie, bez partnera, w ciągłym stresie doprowadza każdego do szaleństwa i kieruje do podjęcia tak desperackich kroków jakie podjęła moja klientka, tak więc wnoszę o uniewinnienie  doktor Woźnickiej od zarzucanego jej czynu oraz nałożyć na nią kosztu pokrycia dwóch szamponów dziękuje –Konica usiadł
-wyrok zostanie podjęty po naradzie –wszyscy wstali a Adam zanucił dziwną piosenkę, wszyscy spojrzeli na niego pytająco
-no co musiały być efekty –rozłożył ręce
Po pięciu minutach przyszedł Stefan, a gdy usiadł wszyscy uczynili to samo
-wyrok Sądy Okręgowego w Leśnej Górze jest następujący –Stefan aby cos zobaczyć, musiał odsunąć od siebie kartkę na pół metra –uznaje oskarżoną za niepoczytalną w trakcie wykonywania zarzucanego jej czynu, uznaje za winną oraz skazuje na pokrycie kosztów jednego szamponu –wszyscy byli zadowoleni z wyroku, gdyż Aga nie musiała wydać dużo kasy, ale została uznana za winną
-Ty chyba minąłeś się z powołaniem? -zapytał Stefana Ruud
-oj chyba tak -oboje się zaśmiali

Tymczasem Falko stał z Wiki przed hotelem
-dziękuję za świetny wyjazd i mile spędzony czas
-to ja dziękuję Pani doktor, to co do zobaczenia jutro na dyżurze?
-oczywiście –on chwycił jej dłoń i ucałował


Next będzie dopiero w poniedziałek, albo we wtorek, dlatego standardowo proszę o komentarze <3 /Meredit

wtorek, 12 sierpnia 2014

Część 10 "Zabieraj ze mnie te łapy"

Następnego dnia do lekarskiego około godziny 7.30 wpadł rozbawiony i szczęśliwy jak nigdy Falkowicz
-Pani doktor niech się Pani pakuje za 15 minut wyjeżdżamy! –powiedział nader optymistycznie
-dzień dobry doprawdy ładny mamy poranek profesorze –powiedziała ruda –niby gdzie wyjeżdżamy ja zaraz mam dyżur i to zresztą z Panem
-po pierwsze już rozmawiałem z dyrektorem zastąpi nas Adam z doktorem Konicą, a po drugie wyjeżdżamy na dwa dni do pewnego domku, gdzie ośrodek terapii postanowił wysłać dwójkę lekarzy na obserwacje –szeroko się uśmiechnął
-no dobrze, za ile wyjazd?
-punkt ósma czekam na Panią w samochodzie
-oczywiście –Consalida przebrała się i ruszyła w stronę hotelu. Punkt ósma Wiktoria wyszła na parking, zobaczyła Falkowicza opierającego się o samochód i grzebiącego w telefonie. O dziwo miał na sobie czarną koszulkę, jeansy i sportowe buty. Wiktoria postanowiła go przestraszyć. Podeszła do niego i pchnęła w ramię
-buu –wykrzyczała, a patrząc na przestraszoną minę Andrzeja wybuchła niepohamowanym śmiechem
-ale śmieszne no pozdro z podłogi –zironizował –jedziemy?
-naturalnie –wsiadła do samochodu, a ten zabrał od niej torbę  po chwili zajął miejsce kierowcy

-Agata proszę Cię
-ale Adam jak ja mam Ci ufać?
-normalnie, ja się dla Ciebie zmienię spoważnieję
-tak mówisz jedno, a za nim się nie obejrzę sprowadzisz sobie jakąś laskę do domu i zorganizujesz imprezę
-proszę Cię daj mi jedną jedyną szanse
-nie wiem, naprawdę nie wiem co robić
-Aguś nie daj się błagać daj mi przynajmniej szansę się wykazać
-no dobra, ale musisz się o mnie starać –pogroziła mu palcem
-oczywiście, dzisiaj przyjdź do mojego pokoju na kolacje o 19
-okej
-to świetnie –powiedział nad optymistycznie pocałował szybko lekarkę w usta i wybiegł na szpitalny korytarz
-ale na razie bez takich –dwoma palcami dotknęła swoich ust

Blondynka poszła do hotelu i zobaczyła ‘skoszony’ dywan to znaczy z dywanu została tylko naga podkładka
-aaa! –za nią wszedł również Zapała –co tu się do cholery stało?! –wskazał ręką na cały ten bajzel
-Borys chyba znalazł kosiarkę –odpowiedziała blondynka bez przekonania i czym prędzej pomknęła na Grędo swojego pokoju analizując dzisiejszą sytuację z Adamem

-a tak w ogóle to gdzie my jedziemy? –spytała się rozbawiona Consalida
-na wieś –odpowiedział dumnie Falkowicz
-na wieś?
-owszem
-wow no tego po wielkim profesorze bym się nie spodziewała
-wielkim profesorze, który nie jest winny podłożenia Pani złych wyników badań.. rozmawiałem z Kingą
-rozmawiałeś z Kingą i co? –zaniepokoiła się
-wyznała mi prawdę
-jaką?
-taką, że jak się zorientowała, iż ktoś podsłuchuje jej rozmowę z kolegą a mam na myśli ktoś czyli Agatę zwaliła wszystko na mnie
-czyli to nie Ty –powiedziała bardziej sama do siebie
-tym razem mam czystą kartę –uderzył lekko dłońmi o kierownicę
-w takim razie przepraszam –spojrzała na niego szczerze
-przeprosiny przyjęte, a przejdziemy w końcu na ‘ty’?
-oczywiście Wiki –klepnęła go w ramię
-ała
-wybacz, ale ręki Ci nie podam bo prowadzisz samochód
-w takim razie Andrzej –oddał jej
-ała kobiet się nie bije
-sama zaczęłaś
-i sama skończę
-wysiadka koniec drogi –dojechali na miejsce. A były to pola, łąk, lasy i jeden drewniany dom + obora z krowami

-Aga patrz! –Borys wpadł do jej pokoju z wielkim kufrem
-puka się i czego –internistka nie była zachwycona wizytą przyjaciela
-patrz co mam –otworzył kufer i wyjął z niego węża!
-zabierz to ode mnie! –blondynka zaczęła krzyczeć
-ale Agatko –Borys chciał jej założyć na szyję węża
-wypad ale już! –zaczęła rzucać w niego poduszkami
-no okej okej –Borys posłuchał się przyjaciółki

-ło dobry dobry! –wyszła do nich kobieta w gumofilcach i od razu zawiesiła się na szyi Andrzeja –daj dziubaka kochany –wycałowała go chyba z 10 razy, a potem podeszła do Wiki
-ja jestem chora –myślała, że uniknie całowania
-ja też! –kobieta imieniem Krysia dała wielkiego całusa rudej w policzek, a gdy ta niewidziana Wiki pośliniła rękę i wytarła policzek patrząc wściekle w rozbawione oczy Falka
-Józiu! Te naukowce z miasta przyjechali wykrzyczała
-może przejdziemy już do badania –zaproponował Andrzej
-toć pewno –Krysia zaprowadziła dwójkę lekarzy do domu, gdzie czekał na nich leżący pacjent

-Agata jest problem! –Borys ponownie bez pukania wtargnął do pokoju blondynki
-czego znowu? –odpowiedziała od niechcenia
-Mietek uciekł
-kto?
-no mój wąż Mietek go nazwałem
-o cholera! –internistka podkuliła nogi –coś Ty narobił?!
-nie chciałem naprawdę
-dobra tylko ani słowa Zapale
-o czym ani słowa Zapale? –jakby tego było mało pojawił się Przemo
-to ja lecę –jeszcze szybciej niż się pojawił zniknął Jakubek
-nie zostawiaj mnie z tym samej! –na darmo wykrzyczała –tylko się nie denerwuj, ale Borys kupił węża a ten mu właśnie uciekł
-o cholera! –Przemek wskoczyła na łóżko do przyjaciółki

-myślę, że odpowiednia rehabilitacja i ma Pan wielkie szanse na powrót do zdrowia –profesor uśmiechnął się –Pani doktor co o tym myśli?
-w zupełności Pana popieram Panie profesorze
-dobra idziem do świń! –odpowiedziała Krysia
-gdzie? –lekarze zdziwili się
-idziemy! –powiedziała kobieta i pociągnęła za sobą dwójkę
-pomożecie mi? –powiedziała na podwórku
-oczywiście odpowiedzieli zgodnie
-dobrze to Pani niech się zajmie psami, a Pan świniami
-no dobrze –powiedział niezbyt zachwycony Andrzej
-mi pasuje –teraz to Andrzej wściekle patrzył na usatysfakcjonowaną Wiki

-jest znalazłem go! –Borys latał po hotelu z wężem
-a teraz kretynie oddasz go z powrotem do sklepu
-nie –chciał zaprotestować, lecz dwójka przyjaciół popatrzyła nie niego takim wzrokiem, że chłopak bez zastanowienia wycofał się z Mietkiem

Tak minął im cały dzień
-a o to i Wasz pokój –kobieta zaprowadziła ich do jednego pokoju z łazienką, gdzie było tylko jedno łoże małżeńskie
-jedno łóżko –zdziwiła się Wiki
-tak dobranoc –kobieta szybko się ulotniła
-dobranoc dobranoc –odpowiedział Falkowicz
-ja zajmuję łóżko Ty podłogę! –powiedział szybko Consalida
-nie a z jakiej pary?
-z takiej, że ja jestem kobietą a Ty dżentelmenem
-no i co?
-no i to, że ja też pierwsza idę do łazienki
-ale.. –nie zdążył dokończyć, gdyż kobieta pomknęła do toalety

-hej mogę? –Agata uchyliła drzwi od pokoju Adama i ujrzała pięknie nakryty stół, zagszone światła, a ciemność rozjaśniały jedynie świeczki
-hej proszę –podszedł do kobiety
-postarałeś się
-dla Ciebie wszystko –uśmiechnął się i odsunął krzesełko dla Agaty, a gdy kobieta usiadła zajął miejsce naprzeciwko niej
-zrobiłem sałatkę lubisz? –uśmiechnął się
-oczywiście –odwzajemniła szczery uśmiech już chyba nie przyjaciela. Rozmawiali, śmieli się, aż w końcu położyli na łóżku, by obejrzeć film. Najpierw Adam na prośbę Woźnickiej puścił horror. Blondynka odruchowo przytulała się do chłopaka, potem włączyli komedię romantyczną
-wiesz od dawna chciałem Ci to powiedzieć, ale chcę z Tobą coś stworzyć na poważne, bo.. bo Cię kocham –niestety internistka tego nie słyszała, gdyż zasnęła, a Adam tylko się uśmiechnął

-wiesz zazwyczaj nie mogę zasnąć, gdy ktoś telepie się po podłodze
-wiesz ja zazwyczaj nie sypiam na podłodze
-masz –Wiktoria rzuciła Andrzejowi poduszkę i gdy chciała się obrócić na drugi bok łóżko się zarwało, a Falko wybuchł niepohamowanym śmiechem
-no i co się tak śmiejesz –powiedziała Consalida kładąc się koło Falkowicza
-no nie mogę –z tego śmiechu aż rozbolał go brzuch
-no weź –dźgnęła go trzy razy palcem w ramie
-no weź –próbował ją naśladować
-śpij –rozkazała mu
-dobrze –położył rękę na jej biodrze
-zabieraj ze mnie te łapy –szybko go odepchnęła


Tradycyjnie proszę o komentarze :) /Meredit

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Część 9 "Mogliśmy nie ryzykować"

-i lewa, prawa, lewa –Stefan już od godziny męczył Latoszka
-Boże za jakie grzechy? –Witek rozłożył błagalnie ręce
-uf, ale się zmęczyłem
-nareszcie
-okej, a teraz się przejdziesz
-tu się puknij –pokazał na czoło
-można Pana prosić?
-oczywiście w czym problem –podszedł do nich młody rehabilitant
-ten Pan chce się przejść –wskazał ręką na przyjaciela
-wcale, że nie –lekarz zaprotestował
-i zjadł serum anty prawdy –Stefan przez rehabilitanta został wzięty za jakiegoś cymbała, który powoli ze zmęczenia zaczyna majaczyć
-no, dobrze zapraszam Panów –cała trójka znalazła się w innej Sali, gdzie Stefan wózkiem Latoszka wjechał pomiędzy dwie barierki
-na początek przejdzie Pan z pomocą barierek dwa metry a Pana –wskazał ręką na dyrektora –proszę, aby pchał wózek za kolegą.. no dobrze to zaczynamy. Początkowo Witek tylko wstał i usiadł, a potem przeszedł podpierając się o barierki niecałe dwa metry i od razu usiadł do wózka
-brawo! –cały w skowronkach po Sali latał Stefan –wiedziałem, że dasz radę
-tak tak, idziemy coś zjeść
-oczywiście, zabieram Cię na obiad Lena już uszykowała
-świetnie –powiedział Witek

Agata podążała szpitalnym korytarzem, gdy zobaczyła, że Falkowicz i Adam rozmawiając z Tomaszem Rzepeckim ubranym w kitel
-co do cholery? –powiedziała sama do siebie i podeszła do mężczyzn –o nie znów Ty –skierowała słowa do jej wroga wielkiego Tomasza
-też się cieszę, że Cię widzę
-po cholerę, żeś tu przylazł –mówiąc to zamieniała się w naprawdę wredną zołzę
-będziemy razem pracować
-a myślałam, że moje życie nie może być gorsze –powiedziała, gdy zobaczyła, że Tomasz bajeruje pielęgniarki jakąś tanią gadką
-a widzisz
-jesteś idiotą
-jestem ciachem
-nowy bajeruje pielęgniarki pustą pogadanką, bo to takie urocze. Po tygodniu będziesz błagał, żeby Cię stąd wywalili –nawet nie zauważyli, że Falkowicz i Krajewski ledwo powstrzymywali śmiech
-Agata idź mi stąd –podszedł do nich Sambor
-słucham? –zrobiła dziwną minę w stronę Michała
-idź mi stąd i nie rób do mnie takich min –skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a ta z poważną już miną odeszła

-ja chcę jeść, jeść, jeść, jeść –Borys chodził za Consalidą po całym Hotelu
-zamknij ryja nie mamy nic do jedzenia! –wydarła się na przyjaciela
-Wiki co Ty taka nie w humorze? –spytał Przemek, który właśnie wszedł do mieszkania
-jakbyś od miesiąca nie jadł nic innego niż parówki i jajecznica też byś nie miał humoru –Wiktoria wybuchła też na Zapałę
-dobra idź do SPA się zrelaksuj a my z Borysem zrobimy coś na obiad nie stary? –kiwną w stronę kolegi
-ja chce do sp.. –nie skończył swej wypowiedzi, gdyż Przemo zatkał mu usta
-tak tak, to ja już pójdę –wyszła z hotelu nie wiedząc czy dobrze robi zostawiając tumanów samych z obiadem

-serum anty prawdy? Serio? –gdy dojechali do domu Witek zapytał Trettera
-wymyśliłem to na poczekaniu. Jesteśmy! –wykrzyczał, gdy wjechał wózkiem do domu
-siadajcie obiad na stole –Lena przyszła z wielkim garem zupy –jak na rehabilitacji? –spytała się
-przeszedłem dzisiaj niecałe dwa metry –powiedział dumnie Latoszek
-naprawdę? To świetnie –Starska ucieszyła się
-ale podpierałem się o barierki –uśmiechnął się
-to nic i tak jest rewelacyjnie –odpowiedziała optymistycznie kobieta

-dlaczego Andrzej mnie nie chce –zrozpaczona Kinga weszła do lekarskiego gdzie właśnie siedziała Nina
-musisz go lepiej traktować, na przykład zrób romantyczną kolację
-tak? –zdziwiła się –bo zwykle chciałam go zaciągnąć do łóżka
-Kinga facet to nie zwierze, to znaczy też, ale jednak ma uczucia
-wiesz może masz racje, myślisz, że to wystarczy? –Nina opluła się kawą gdy patamorfolog pokazała jej kajdanki
-co Ty chcesz z tym zrobić? –zapytała lekko zaniepokojona
-ja wiem, że Andrzej dobrowolnie nie pójdzie do mnie do domu dlatego zaciągnę go siłą –uśmiechnęła się triumfalnie i wyszła z pokoju lekarskiego
-matko Boska –Rudnicka ze zrezygnowaniem spojrzała w stronę drzwi

Agata siedziała przed szpitalem, gdy nagle zaczął padać deszcz i rozpętała się burza. Kobieta wracając do budynku wpadła na wściekłego Sambora
-proszę za mną Pani doktor -pociągnął ją za rękę z taką siłą, że internistka cudem utrzymała się na nogach. Szli za rękę to znaczy Michał ciągnął Agatę. Zwrócili na siebie uwagę mniej więcej połowy szpitala, ale najgorsze było to, że zobaczyła ich Nina darząc blondynkę zabójczym wzrokiem
-może mi Pani to wytłumaczyć –podał jej zdjęcie, na którym była ona wraz z Consalidą w dość jednoznacznej pozycji z skąpymi ciuszkami. Sytuację pogorszał fakt, iż w gabinecie był obecny również Falkowicz i Rzepecki
-głowa nie pasuje do proporcji ciała, zupełnie różne odcienie barwy skóry, a włosy nie zlewają się z ciałem, tak fatalnego fotomontażu jeszcze nigdy nie widziałam –Agata zgniotła kartkę i rzuciła w stronę Tomasza
-ale jak to –Sambor zmieszał się
-tak to, zwykły fotomontaż i tyle –zrobiła jedną z tych swoim min
-te zdjęcie jest umieszczone na niegodnych portalach i w Internecie –wtrącił Tomasz
-a Pan często surfuje na takich stronach? –Aga skrzyżowała ręce na piersi, a Falkowicz ledwo powstrzymywał śmiech
-myślę, że Pani doktor ma rację –odezwał się do tej pory milczący Andrzej
-to wszystko? Tak myślałam następnym razem proszę mnie nie wzywać w tak absurdalnych sprawach tutaj leczy się ludzi a nie chore insynuacje tego Pana –wskazała ręką na jej wroga –a teraz Panowie wybaczą, ale potrzebna mi jest konsultacja profesora na izbie –lekko pociągnęła Falka za rękaw
-do widzenia –powiedział Falko, a gdy opuścili gabinet Sambora wybuchli niepohamowanym śmiechem
-chory człowiek –skomentował Falkowicz
-dokładnie
-to którego pacjenta mam Pani skonsultować
-a Pan się jeszcze nie skapnął? Chciałam Pana wyciągnąć z tych męczarni, żeby w końcu mógł Pan spokojnie się wyśmiać –lecz gdy usłyszeli grzmot pioruna Agata odruchowo przytuliła się do Falka
-przepraszam –natychmiast się od niego oderwała
-boi się Pani burzy? –szeroko się uśmiechnął
-ja? No skąd –odpowiedziała pewnie

-ej Zapałka wiesz, że podczas burzy nie należy przykrywać do końca nakrywki na garnek
-no wiem, wiem, ale zaryzykujemy –aby zupa składająca się z wszystkich składników z lodówki nawet masła, żeby się dobrze ugotowała Przemo pokrywką nakrył garnek nawet nie uchylając centymetra
-o kuźwa spaliły się ziemniaki –stwierdził Borys pokazując przyjacielowi czarne już jedzenie
-no żesz  w pizdu odkrój tą czarną część
-dobra dobra –Jakubek posłusznie zabrał się za robotę

Tymczasem Woźnicka siedziała w lekarskim z profesorem i rozmawiali śmieli się, Falkowicz nawet zrobił Agacie kawę
-tak a pro po to co się stało Wiktorii? –zapytał poważniejąc
-wie Pan to trochę delikatny temat
-zostanie to między nami –położył rękę na piersi
-bo ona myśli, że te wyniki badań to Pan jej podłożył –powiedziała jednym tchem
-żart? –zdziwił się mało nie dławiąc kawą
-niestety nie
-ale to nie ja, przysięgam
-no niby tak, ale jeszcze to muszę sprawdzić, a przynajmniej Kinga tak mówiła
-Kinga mówiła, że co?
-mówiła do jakiegoś faceta, że Pan ją przekupił, żeby Consalidzie podłożyła złe wyniki badań
-już ja z nią sobie porozmawiam –ze złości aż zacisnął pięści

-wiesz co? Mogliśmy nie ryzykować –stwierdził Borys, gdy zupa wybuchła i zalała całych ich, całą kuchnię i wszystkie ściany
-nie ma co –mężczyźni stali bez żadnej reakcji, tak jak wtedy, gdy kosiarka sama odjechała do parku


Jeśli ładnie poprosicie to next już jutro. Być może zadzieje się coś w wątku FaWi :) /Meredit

piątek, 8 sierpnia 2014

P.s. Kocham Cię

Jest to miniaturka pisana troch inaczej więc może Wam się nie spodobać, dlatego z góry przepraszam.

Czego więcej można chcieć niż miłości? Mając tą ukochaną osobę przy sobie, nie zważając na przeszłość jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Opowiem Wam pewną miłosną, lecz nieszczęśliwą historię. Otóż był pewien profesor. Nazywał się Andrzej Falkowicz –może kilka słów o nim. Był gburem, chamem, egoistą. Miał uczucie, ale tylko takie jak złość, nienawiść. Jego historia jest krótka, jako młody chłopak stracił wszystko, nawet odsunięto go od brata. Spójrzmy prawdzie w oczy. Czego możemy od niego oczekiwać? Że będzie kochanym optymistą, że miłością zbawi świat? Nie. Takie przeżycia naprawdę ryją psychikę. Do miłości się nie przyznawał choć był w pełni świadomy, że te uczucie się w nim obudziło. Do czego zmierzam? Otóż do przedstawienia Wam drugiej osoby. Mianowicie Wiktoria Consalidy. Ona też nie miała lekkiej przeszłości, gdyż urodziła wcześnie dziecko, ale kochała życie, była przepełniona energią i radością. Lecz kiedyś nadszedł czas na własną pracę, a ponieważ skończyła medycynę postanowiła zatrudnić się w szpitalu w Leśnej Górze. Właśnie w tym, gdzie pracował Falkowicz i właśnie w tym, w którym jej życie przewróciło się o 180 stopni. Tak jak już wcześniej mówiłam gburowatego profesora to właśnie ona padła ofiarą.
-co Pani sobie w ogóle wyobraża? Jest Pani lekarzem, czy sprzedaje na bazarku?
-ja przepraszam naprawdę nie chciałam pomylić tych badań
-nie chciała Pani? A jest Pani świadoma jaki wpływ na pacjenta to miało? On mógł sobie coś zrobić dostając tak fatalną diagnozę! I wtedy oboje byśmy wylecieli –Falkowicz wymierzył w Wiktorię wskazującym palcem
-tak wiem, obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy –ledwo powstrzymywała się, aby do jej oczy nie napłynęły łzy
-ja nie będę za Panią świecić oczami, bo nie chciało się Pani przeczytać dokładnie adresata i wyników badań! A gdybyśmy podali złe leki? Nie dość, że całe lata pracy poszłyby i dla mnie i dla Pani na marne to jeszcze szpital by splajtował
-wiem, ja szczerze przepraszam
-teraz proszę szczerze zejść mi z oczu
Miesiące gnojenia naprawdę niszczyły Wiktorię. Odechciewało jej się żyć, lecz nikt nie zauważył, że Falkowicz gnojąc ją próbował stłumić w sobie uczucie miłości jakie żywił do rudej Pani doktor. W końcu doszedł do wniosku, że jeśli to nie pomaga, to spróbuje ją zdobyć. Udawało się to. Często jeździli na kolację i do niego do domu. Aż pewnego razu stało się.
-i jak Ci Wiktorio smakowała sałatka? –jedli, pili wino i śmieli się u niego w domu
-bardzo pyszna, dziękuję, nie wiedziałam, że jesteś mistrzem kuchni w tylu kategoriach –wytarła usta serwetką
-jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz
-mówisz?
-yhym.. może przesiądziemy się na kanapę?
-pewnie –oboje wzięli kieliszki z czerwonym winem i przesiedli się na kanapę
-wiesz –przejechał opuszkami palców po jej ręku –jeszcze nikt mnie w sobie tak nie rozkochał
-co masz na myśli?
-kocham Cię –pocałował ją, delikatnie, ale zmysłowo
-nie zrobiłam tego specjalnie.. Ty też mnie zauroczyłeś-spojrzała w jego ciemne oczy
-daj mi szansę jedną jedyną będę się starać naprawdę zaufaj mi
-dobrze –kolejny raz go pocałowała i tego wieczoru rozkwitła miłość o jakiej jeszcze nikt nie słyszał
Żyli ze sobą dwa lata. Byli bardzo szczęśliwi, kochali się. Oczywiście w szpitalu nie byli zachwyceni, że Wiktoria jest w poważnym związku z Andrzejem, ale dla nich nie była ważna opinia innych, kochali się bardzo i to było najważniejsze. Lecz przyszedł taki dzień, w którym wszystko się zmieniło. Dla Andrzeja do niedawna bezuczuciowego potwora wszystko straciło sens.. ponownie. Jego serduszko pękło sprawiając ból o jakim nikt nie miał pojęcia, jaki nikomu się nie śnił. Mianowicie Wiktoria umarła. Nikt nie przypuszczał, że kobieta tak młodo umrze, lecz ona miała tego świadomość. Miała raka płuc z licznymi przerzutami, nie wiedział nawet jej mąż Andrzej Falkowicz po prostu nikt nie wiedział. Przed śmiercią przekazała coś tylko Agacie, mówiąc jej, że gdy przyjdzie ten dzień niech otworzy kopertę, którą jej przekazała. Jeszcze tego samego dnia, gdy dla Wiktorii przyszedł koniec Agata spełniła jej ostatnią wolę. Otworzyła kopertę, w której było napisane:

Kochana Agato!
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że mnie już z Wami nie ma. Nie miejcie mi za złe, że nie powiedziałam Wam o chorobie. Ja tylko te ostatnie chwil chciałam spędzić radośnie, nie słuchając 'jak się czujesz'. Zrozum to, proszę. Wiem też, że wszyscy cierpicie. Nigdy bym nie pomyślała, że tak się do Was przywiążę, a szczególnie do Ciebie i Andrzeja. Chciałam, żebyś dostała pierwsza list, iż mam do Ciebie ogromną prośbę. W moim pokoju w Hotelu jest skrytka pamiętasz ją? Tam jest sześć listów do Andrzeja one są ponumerowane. Co miesiąc kolejno wkładaj mu je do skrzynki, tylko rób to tak, żeby się nie zorientował, kto mu je daje, dobrze? Tymczasem kończę do Ciebie moją ostatnią mowę, tu gdzie jestem po śmierci jestem szczęśliwa i cały czas pamiętam o Was i tęsknie, proszę nie zapomnijcie o mnie. Wiktoria
Ps. Kocham Cię 

Po przeczytaniu tego listu Agata rozpłakała się i w tym czasie do jej pokoju wszedł Adam
-kochanie co się dzieje? -chłopak usiadł na łóżku koło narzeczonej i mocno ją przytulił 
-spójrz -podała mu kartkę, po której przeczytaniu i jemu zrobiło się przykro
-słoneczko, ale ona tu pisze, że jest szczęśliwa -próbował pocieszyć kobietę
-wiem Adaś, ale ja się z nią nawet nie pożegnałam -mocno się do niego przytuliła
-wiem wiem -pocałował ją w czubek blond włosów
-a co z Andrzejem? -oderwała się od niego
-już lepiej, ale nim się nie martw -otarł jej łzy i wziął w dwa palce jej podbródek -musisz być silna dla Wiktorii
-dobrze -lekko podniosła kącik ust
Tymczasem z Andrzejem wcale nie było lepiej. Leżał na łóżku, z jedną z jej koszulek, na której jeszcze czuł jej zapach i cały czas dzwonił na jej telefon, słuchając 'tu Wiktoria Falkowicz, nie mogę rozmawiać proszę oddzwonić później' Chciał wciąż słyszeć jej głos. Jej głos, który działał na niego niezwykle kojąco. Pewnego razu dzień jak co dzień wracał z pracy i sprawdził skrzynkę pocztową, a pomiędzy rachunkami znalazł zupełnie białą kopertę. Natychmiast pobiegł do domu, rzucił teczkę na stół usiadł na kanapę i delikatnie otworzył kopertę. A w treść natychmiast się wczytał.

Kochanie!
Tak wiem, że powinnam Ci powiedzieć o chorobie i zbliżającej się śmierci, ale nie chciałam, wybacz. Jesteś dla mnie wszystkim i ja wiem, że Ty też mnie bardzo kochasz, dlatego, żebyś tak szybko o mnie na zapomniał przygotowałam dla Ciebie coś specjalnego. Każdego miesiąca dokładnie dnia 13 dostaniesz list, więc sprawdzaj pocztę :) Pierwsza Twoja wyprawa będzie do Hiszpanii do mojego rodzinnego domu, tam w moim starym pokoju znajdziesz pewną paczkę za łóżkiem. Powiesz mojej mamie, ze chcesz zabrać resztę moich rzeczy, więc nie powinno być z tym problemu, a za miesiąc powiem Ci kochanie co masz robić dalej.
Ps. Kocham Cię

Andrzej nie wiele myśląc włączył laptopa i zarezerwował na jutro lot do Hiszpanii. Następnego dnia wstał rano uszykował się, pojechał na lotnisko. Po kilku godzinach już stał przed dawnym rodzinnym domem Wiktorii, zadzwonił do drzwi a po chwili otworzyła je Wanda -matka Wiki 
-Andrzej? Co Ty tutaj robisz?
-witaj mamo -ujął jej dłoń i pocałował -przyjechałem po rzeczy Wiki mogę?
-pewnie wchodź, po schodach i pierwsze drzwi na lewo
-dziękuje -uśmiechnął się i czym prędzej pognał na górę -cholera gdzie to jest -zaczął szperać za łóżkiem, w końcu ujrzał małą paczkę. Nie wiele myśląc wziął ją i wybiegł z domu
-Andrzej a rzeczy? -wyskoczyła za nim Wanda 
-innym razem! -krzyknął w oddali
Kiedy znalazł się w domu otworzył paczkę, w której była niebieski śliczny naszyjnik a w nim ich ślubne zdjęcie. Wyjął je uśmiechnął się, a na odwrotnej stronie przeczytał P.s Kocham Cię 
Co miesiąc dostawał listy z jakimiś zadaniami. Ciągle znajdywał ich wspólne zdjęcia. Lecz ostatni list został mu w pamięci słowo do słowa. Mianowicie 13 dnia miesiąca dostał ostatni list, a na kopercie było napisane Otwórz nad moim grobem Zrobił to o co poprosiła. Stał nad jej grobem na cmentarzu i czytał:

Kochany Andrzeju!
Dostałeś sześć listów, a ten jest ostatni. Misiu potraktuj to jako moje ostateczne odejście, ja wiem, że nie chcesz, ale w końcu musisz pogodzić się z tym, ze mnie nie ma. Otóż ja nie umarłam jedna.. Byłam w ciąży to był 6 tydzień. Nie chciałam Ci łamać serduszka bo wiem, że nasza śmierć bolałaby Cię jeszcze bardziej. Nie chcieliśmy takiego zakończenia, nasza historia już została opowiedziana. Co miesiąc dokładnie dnia 13 przychodź proszę na nasz grób. Bądź szczęśliwy, my tutaj jesteśmy i na Ciebie czekamy. Mogłabym tak pisać w nieskończoność, ale tak się nie da. Więc nie pozostało mi nic innego do powiedzenia tylko.. żegnaj.
P.s. Kocham Cię


Wiem, że miał być next, ale wybaczcie :/ Może być? /Meredit
P.s. Kocham Was :) 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Część 8 "Do wszystkich, którzy czytają ten list"

Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy tańczyli, śpiewali, tylko Wiktoria siedziała smutna przy stole i popijała drinka. Smutek Wiki zauważyła Agata,  która bezzwłocznie udała się do przyjaciółki
-Wiki co jest? -dosiadła się do rudej
-nic mam chwilowego doła zaraz mi przejdzie
-mnie nie oszukasz powiedz mi co jest -próba spławienia Woźnickiej poszła na marne
-chodzi o Falkowicza, wyszłam na głupią, bo tacy ludzie bardzo rzadko się zmieniają a w jego przypadku to już zupełnie, więc mógłby się przynajmniej przyznać, że to on chciał mi wmówić chorobę -powiedziała jednym tchem biorąc dużego łyka alkoholowego napoju
-Wikuś nie przejmuj się takimi typami nawet nie warto sobie zaprzątać głowy, nie są warci naszej uwagi pamiętaj o tym, a teraz chodź potańczyć -blondynka pociągnęła Consalidę za rękę na środek pokoju i zaczęły tańczyć
-podkręć muze! -Borys z Piotrem nieźle wywijali na parkiecie, którym był środek pokoju. Wzięli w obrotu nawet krzyczącą Agatę i porządnie nią zakręcili
...
Kilka godzin później
-daj mi tę noc te jedną noc! -pijany Jakubek zresztą jak inni nietrzeźwi rezydenci zataczali się uliczkami miasta próbując trafić do hotelu
-a ja mam pomysł! -wykrzyczał Adam
-olśnij -czknęła Agata
-jedziemy nad morze! Do Mielna już jutro! -klasnął w dłonie Krajewski
-okej! -wykrzyczała zgodnie pozostała czwórka
-tylko czym? -złapał się za głowę Zapała
-moim ferrari -mówiąc to opluł się na wszystkie strony
...
Następnego dnia, każdy obudził się w wyśmienitym nastoju, nie wiadomo jakim cudem, gdyż nawiązując do ich wczorajszego stanu, powinni umierać z bólu głowy
-ej ale macie świadomość, że jedziemy w ciemno? -powiedziała Woźnicka
-co? Przecież jest dzień i jest jasno -zdziwił się Jakubek
-Boże dlaczego skarałeś mnie takim idiotą? -złożyła ręce w stronę nieba Agata -jechać w ciemno to znaczy nie mieć zamówionej kwatery, an miejscu wybierzemy hotel
-oo -przedłużył Borys -trzeba było tak od razu
-wszyscy gotowi? -spytała się Wiktoria
-zwarci i bojowi! -odpowiedzieli chórem
...
Po 7 godzinach jazdy dojechali o 12, gdyż wyjechali punkt 5. Kierował Adam więc nie odbyło się bez mandatów i zdjęć z fotoradarów, lecz dojechali jednak szczęśliwie od razu kierując się na plażę
-idę na plaże, na plażę! -od jakiejś godziny śpiewał im Borys
-skul dziob dobrze Ci radzę -upomniała go blondynka
-okej okej, a może tu się rozłożymy? -wskazał miejscy blisko morza
-niech będzie -wszyscy przytaknęli i po chwili pojawiły się koce na piasku i parawan
Agata w pełni zadowolona, że w końcu się opali rozłożyła się wygodnie na kocu, zakładając okulary przeciw słoneczne. Jej szczęście nie trwało jednak długo, bowiem Adam wziął ją za ręce, a Borys za nogi i wrzucili do morza, mocząc ją całą włącznie włosami
-debile! -wykrzyczała ostro wkurzona zwracając na siebie  uwagę co najmniej pół plaży. Lecz jej zemsta była podobna, ochlapała chłopaków nie zostawiając na nich nawet suchej nitki
-kobieto cóżeś uczyniła? -padł na kolana Jakubek
-trzeba było mnie nie moczyć i tyle w temacie! -zaśmiała się
-taki finisz się mówi! -dumny Adam, że poprawił przyjaciółkę szeroko się uśmiechnął
-banda oszołomów -skomentowała Wiktoria
-dzikusy z buszu -dodał od siebie Przemo
...
Po kilku godzinach siedzenia na plaży poszli coś zjeść i poszukać kwater
-dzień doby może potrzebują Państwo kwatery?
-spadła nam Pani z nieba -powiedział Zapała -ale tylko na jedną noc, już jutro wracamy
-oczywiście zapraszam za mną -cała szóstka ruszyła za kobietą. Gdy w końcu doszli Wiktoria podjęła z nią jakże poważną rozmowę
-czyli tak noc kosztuje 45 złotych od osoby, mamy jeden pokój z łazienką tak?
-tak do tego śniadanie macie Państwo w cenie. Tylko mam prośbę, żeby Państwo nie zachowywali się głośno po godzinie 22
-oczywiście jesteśmy poważnymi ludźmi -zapewniła ją Consalida
-woow, ale tu czadowo! -kobieta pytająco spojrzała najpierw na Jakubka przypominającego co najmniej 3 letnie dziecko, a potem na Wiki
-czasem zdarzają się wygłupy, ale bardzo rzadko -speszyła się ruda, a po chwili wszyscy znaleźli się w pokoju
-zawsze musisz wszystko spieprzyć! -wydarła się na Borysa
-dobra ja zajmuję łóżko od okna! nie zwracając uwagi na rudą Jakubek rzucił się na łóżko
-a nie bo ja! -zaczął się z nim przepychać Adam
-dzieci, dzieci spokojnie -Agata próbowała załagodzić sytuację
-robimy tak -Consalida weszła jej w słowo -tu śpi Aga, ja, Borys, Przemo i Adam -kolejno pokazywała palcem na łóżka
-i bez dyskusji -zarządził Zapała...

Następnego dnia musieli wcześnie wracać, gdyż do Adama zadzwonił wściekły Tretter co oni sobie w ogóle wyobrażają i mają natychmiast wracać do Leśnej Góry, więc rezydenci ze spuszczonymi głowami musieli wrócić do szpitala i dostać trzygodzinne kazanie od Stefana
...
-co Wy sobie w ogóle wyobrażacie?! Myślicie, że ja sam z nieudolnymi stażystkami i Falkowiczem dam radę wszystkim pacjentom?! -dyrektor ostro się wkurzył
-ale z tego co mi wiadomo, to jest jeszcze Sambor, Hana -Zapała czując na sobie zabójczy wzrok Stefana nie dokończył wypowiedzi
-zejdzie mi wszyscy z oczu, bo mnie szlag jasny na miejscu trafi! -wszyscy prawie galopem wybiegli z gabinetu, przepychając się wzajemnie w drzwiach
-Pani doktor proszę za mną -na nieszczęście Wiktorii zobaczył ich Falkowicz posyłając jej lodowate spojrzenie
-oczywiście -zrobiła to o co prosił przełożony
-to są papiery –wskazał na gigantyczny zestaw kartek –proszę je poukładać o tam –wskazał ręką na szafkę –chronologicznie, pouzupełniać daty i moje pieczątki dziękuję –rozsiadł się wygodnie w fotelu i zaczął stukać coś na klawiaturze od komputera
-to wszystko? –spytała zdziwiona
-owszem coś Panią dziwi?
-no trochę –zrobiła minę zbitego psa
-tak jak mnie zdziwiło Pani poprzednie zachowanie i proszę nie gadać tyle tylko zabrać się do roboty
-ale..
-żadnego ale Pani doktor, żadnego ale

Witek siedział sam ponownie na pomoście, często miał humory. Raz się cieszył a raz miał reakcje depresyjne. Często zmieniał swoje nastawienie do życia. Często myślał o tym, co by było gdyby nie poleciała tą wojnę. A wszystko zaczęło się od zdrady Leny z Agatą. Pewnie byłby teraz szczęśliwym mężem, rozkwitałby zawodowo, ale najwyraźniej to nie było mu pisane. Nie było? A może jest, tylko trzeba o to zawalczyć. Z zamyśleń wyrwał go głos Stefana
-no nie znowu Ty –niezbyt optymistycznie przywitał dawnego przełożonego
-też się cieszę, że Cię widzę –odparł dawny przyjaciel, rozłożył stołek i zarzucił wędkę do wody
-ranisz ją
-wiem
-i nie boli Cię to, że ktoś strasznie cierpi z Twojego powodu?
-też cierpiałem
-zdradziłeś ją, wybaczyła Ci, a teraz pomimo Twojego pieprzonego zachowania jest przy Tobie i Ci pomaga
-nie prosiłem ją o to
-powiem Ci coś szczerze, jak przyjaciel przyjacielowi. Wielu marzy o takiej żonie jak Lena, gdyby mieli ją chociaż w jednym procencie nosiliby ją na rękach i dziękowali Bogu za taki dar, a tymczasem Ty jesteś rozwydrzonym, rozkapryszonym, rozpieszczonym bachorem
-do wszystkich, którzy czytają ten list. Nie chcieliśmy takie zakończenia, chcieliśmy żyć. Ten świat nie ma miłości, ten świat umiera, ten świat na nas nie zasłużył dlatego musimy odejść. Nasza historia już została opowiedziana. My odchodzimy, a Wy zostajecie. Zabijacie się powoli sami o tym nie wiedząc. To Wy jesteście Salą Samobójców –Witek zacytował
-Sala Samobójców –stwierdził –ale Ty chyba nie chciałeś.. –z niepokojem spojrzał w oczy Latoszka
-nie –zaśmiał się –aż tak źle ze mną nie jest
-a ja mam pomysł! –Stefan się poderwał
-o matko –złapał się za głowę –kolejna katastrofa murowana
...
-no tak zapomniałam bo Pan ma tytuł profesora i wszystko Panu wolno tak? –Consalida przekomarzała się z Falkowiczem
-Pani doktor to nie o to chodzi, jestem człowiekiem starszym od Pani i należmy mi się szacunek jak psu buda
-dobrze ja mam dla Pana szacunek, ale chodzi o to, że wszyscy myślą, że ma Pan więcej przywilejów a na przykład Klaudia Miller, która jest tylko –zaakcentowała ostatnie słowo –stażystką
-wiedzę, że Pani patrzy na to z psychologicznego punktu widzenia i jak reszta psychologów chce zbawić świat od zła?
-to Pan źle rozumie.. otóż –rozmawiali jeszcze długo. Wiktoria tylko przez moment nie wspominała o tym jak perfidnie ją oszukał, a przynajmniej tak domniemała, ale mimo wszystko chciała wyjaśnić tą sprawę. Prędzej czy później i tak dowiedziałaby się prawdy.

-o nie –powiedział Witek, gdy razem ze Stefanem weszli do Ośrodka Rehabilitacyjnego
-przepraszamy, ale nie ma wolnych miejsc –naprzeciw im wyszedł rehabilitant
-Panie zejdź mi Pan z drogi –prawie siłą zepchnął go Stefan
-to zaczynamy –Tretter aż nader optymistycznie wbiegł z Witkiem do Sali


Właśnie zdałam sobie sprawę, iż nie umiem w ogóle pisać dłuższych części xD Chcecie teraz jakąś miniaturkę jednorazową czy dalej nexta? :) /Meredit



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Część 7 "Mój prezent właśnie odjechał"

Następnego dnia Wiktoria miała nockę, tak więc w hotelu została sama, gdyż Agata miała dzień z Borysem, Zapała siedział u Oli i Klaudii, a Adam znów gdzieś wybył. Siedziała w kuchni popijając herbatę i myśląc o wczorajszych wydarzeniach. Falkowicz był miły, pomógł jej w potrzebie nawet zaproponował mówienie sobie po imieniu, potem ona pocałowała go w policzek i odjechała. Od zawsze wiedziała, że profesor to drań, więc co ją skłoniło do bliższej relacji z nim? Dlaczego on jest dla niej tak łagodny? Z dnia na dzień tacy ludzie się nie zmieniają, mało tego bardzo rzadko się zmieniają, więc stoi pewnie za tym kolejna intryga, mimo to nie potrafiła mu się oprzeć. Jej rozmyślania przerwała Hana z Piotrem, którzy weszli do hotelu jak do siebie do domu
-hej Wiki -powiedzieli jednogłośnie
-hej -odparła leniwie -co tam?
-jesteś sama?
-tak opuścili mnie wszyscy -zaśmiała się
-uwaga, uwaga zapraszamy Ciebie, Agatę, Przema, Borysa, Adama i innych ze szpitala jutro na parapetówkę co Ty na to? -powiedziała nad optymistycznie
-wiesz jakoś nie mam ochoty na huczne świętowanie
-no nie daj się prosić, będzie fajnie -wtrącił do tej pory milczący Piotr
-w sumie to racja. To kiedy, gdzie, o której i co do mieszkania?
-do mieszkania nic nam nie potrzeba, odpowiadając na pozostałe pytania jutro o 19 ulica Mikołajewska drugi blok numer mieszkania 14
-okej, naprawdę powiedzcie co Wam potrzeba do nowego lokum
-nic, musimy lecieć pa
-ale.. -nie zdążyła dokończyć, gdyż małżeństwo wyszło z hotelu
...
Tym czasem Agata przechodziła koło laboratorium Kingi i słyszała bardzo interesującą rozmowę
-czekamy na przebieg wydarzeń -ten głos należał do Walczyk zaś drugi do jakiegoś napakowanego faceta
-czyli ruda dostała złe wyniki badań tak?
-tak, wszystko idzie zgodnie z planem, to Twoje pieniądze -podała mu sporą sumkę pieniędzy, lecz gdy oboje się zorientowali, że ktoś od dłuższego czasu słyszy ich rozmowę zmienili jej treść
-Falkowicz zbierał te pieniądze on strasznie nienawidzi Consalidy, no cóż właśnie widać jak wmawia jej chorobę
-to rzeczywiście okrutne, no nic przekaże koledze te pieniądze, w końcu jesteśmy tylko przekupionymi pośrednikami Falkowicza i tego gościa
-niestety, źle robimy, ale taka nasza rola
-taak, w końcu my nie chcemy ucierpieć zaszantażowali nas
-no nic idź już
-okej do zobaczenia -puścili do siebie oczko i wymienili złowieszcze uśmieszki
-ups przepraszam Panią -napakowany facet specjalnie wpadł na Agatę
-nic nie szkodzi -poszła dalej interpretując to co przed chwilą usłyszała
...
Tymczasem Wiktorii cholernie się nudziło, więc postanowiła powiadomić przyjaciół o jutrzejszej imprezie
-Wiki jak dobrze, że Cię widzę -Agata przytuliła się do rudej
-Aga nie widziałaś mnie raptem trzy godziny i tak się stęskniłaś?
-tak, mam dla Ciebie świetną wiadomość -klasnęła
-mianowicie?
-nie masz raka! -prawie, że krzyknęła
-chyba żartujesz
-podmienili Twoje wyniki badań stoi za tym Falkowicz przekupił Kingę przed chwilą wszystko słyszałam
-naprawdę?
-tak! Dla pewności pojedziesz dzisiaj na badania do szpitala w Wawie
-Warszawie Agata wyrażaj się
-no! I wszystko się wyjaśni
-to świetnie! -Wiktoria ucieszyła się
-a tak w ogóle to co Ty robisz w szpitalu? Przecież masz dzisiaj nockę
-tak, ale strasznie mi się nudziło i przyszłam, poza tym Hana z Piotrem wszystkich zaprosili na parapetówkę i przyszłam Wam powiedzieć
-to świetnie tylko co im kupić?
-nie wiem Aga poinformujesz tamtych cymbałów
-jasne, a Ty jedź badania same się nie zrobią
-pewnie, trzymaj kciuki -wymieliły się całusami w policzek
...
Wiktoria pojechała na badania, zrobione na cito wyszły pozytywnie. Nie miała raka, weszła do lekarskiego, przebrała się i postanowiła odwiedzić Falkowicza
-witaj Wiktorio co Cię do mnie sprowadza? -rozsiadł się wygodnie na fotelu
-po pierwsze nie Wiktorio tylko Pani doktor, po drugie zapomnij o tym co się wczoraj stało, a po trzecie jestem zdrowa do Pańskiej wiadomości
-po pierwsze cieszę się, że jesteś zdrowa, a po drugie nie wiem co w Ciebie wstąpiło
-profesorze już Panu mówiłam, że zwracamy się do siebie na Pań i Pani
-dobrze skoro to dla Ciebie.. Pani takie ważne to nie ma problemu
-do widzenia profesorze
-do widzenia Pani doktor -kobieta wyszła trzaskając drzwiami
...
Dyżur minął jej raczej spokojnie, następnego dnia wszyscy szykowali się do wyjścia i pokazywali swoje prezenty
-dobra ja kupiłam robota kuchennego -blondynka pokazała im sprzęt -Wiki? -spojrzała pytająco na przyjaciółkę
-duży zegar naścienny -ledwo przytargała wielki przedmiot -Adam?
-obraz! -wykrzyczał zadowolony i pokazał piękny krajobraz -Przemo?
-ja im kupiłem zestaw kuchenny noży, desek do krojenia i talerzy a Borys?
-kosiarkę! -wykrzyczał zadowolony
-oni mieszkają w bloku Ty tępaku -Woźnicka złapała się za głowę
-oo -Jakubek spojrzał na kosiarkę -no nic będą kosić rzeżuchę na Boże Narodzenie
-Wielkanoc jak już coś -poprawiła go Consalida -wszyscy wyszli na parking, niestety kosiarka była elektryczna więc Borys podłączył kabel od urządzenia do kosiarki, zapomniał o nim włączył 'magiczny guzik' jak on to nazywał, kosiarka pojechała do przodu i wyrwała gniazdko kierując się sama sobie gdzieś w stronę parku
-co się przed chwilą stało? -zapytała bez żadnej reakcji Woźnicka
-mój prezent właśnie odjechał -wyjaśnił Borys
-i zabrał ze sobą jedno z niewielu gniazdek
-no nic mam jeszcze w zapasie trunki -wzruszył ramionami Jakubek

Kochani proszę o szczere komentarze nie tylko 'kiedy next' chociaż takie też przewiduję :) /Mreredit

piątek, 1 sierpnia 2014

Część 6 "Bunt nastolatków, czujesz?"

Następnego dnia Wiktoria wybrała się na spacer do lasu, nie wiedziała, ale dom Falkowicza znajdywał się tuż obok. Niestety pech chciał, że kobieta się zgubiła
-halo Agata? -zadzwoniła do przyjaciółki
-gdzie Ty do cholery jesteś?
-w lesie, weszłam przez tą starą bramę tylko za chuja nie wiem jak stąd wyjść
-co masz po prawej?
-Agata kontaktujesz? Jestem w lesie, a w lesie są drzewa
-Wiki ja mam dyżur nie wiem jak Ci pomóc
-a Adam?
-halo? Wiki nie słyszę Cię halo słyszysz mnie? -Wiktoria rozłączyła się, gdyż przez brak zasięgu nie miała kontaktu z Woźnicką -gorzej być nie mogło -powiedziała sama do siebie. Niestety pech chciał, że po kolana weszła w błoto -dlaczego to zawsze mi się dzieje? -kontynuowała swój monolog -dlaczego wszyscy ludzie na świecie są szczęśliwi tylko nie ja? Jak nie choroba, to przełożony mnie gnoi, jak nie przełożony to się gubię w lesie. Czy normalni ludzie mają takie przeżycia? Nie. Czy ja mam? Tak. Czy normalni ludzie są denerwowani przez przyjaciół? Nie. Czy mi działają na nerwy znajomi? Tak -tak rozważając wpadła na kogoś, podniosła wzrok i jej oczom ukazał się sam w sobie profesor Falkowicz
-Pani tutaj? -zlustrował przemoczoną od stóp do głów Wiktorię
-tak przyszłam się przejść.. tylko za cholerę nie wiem gdzie jestem -dodała pod nosem
-zabieram Panią do siebie
-nie ma mowy
-co Pani mnie tu denerwuje bez gadania proszę za mną -chciała coś powiedzieć, lecz zmierzył ją tak lodowatym spojrzeniem, że gdyby padał deszcz zamieniłby się w grad
...
-hej -Woźnicka weszła do lekarskiego
-hej -odpowiedział Adam zapatrzony w ekran komputera
-co tak działasz?
-zarejestrowałem się na Twittera  i za chuja nie wiem jak się wylogować -powiedział z pełną powagą
-i już się nie martw aż do końca swych dni! Naucz się tych dwóch, radosnych słów Hakuna Matata jak cudownie -przebój z Króla Lwa śpiewał Borys
-zamknij się -wrzasnęła podążająca za nim Agata
-kiedy będzie lany Poniedziałek? -dopytywał się Jakubek
-niedługo -zapewniła go internistka
-brud, smród, kiła i mogiła proszę ja Ciebie na tym Twitterze -Krajewski nieustannie dążył do wylogowania się z tej strony -mów mi miszczu -w końcu dokonał swego
...
-dziękuję -Wiktoria z kubkiem herbaty siedziała na kanapie przykryta kocem, a jej ubrania suszyły się w łazience
-może przejdziemy na 'ty'?
-Wiktoria -podała mu rękę
-Andrzej -ucałował jej dłoń
-wiec powiedz mi Wiktorio co sama robiłaś w lesie?
-chciałam się przejść, wszystko przemyśleć
-sama?
-tak,czasem tak jest najlepiej
-i jak mniemam rozmawiałaś z doktor Woźnicką żeby Cię wyprowadziła z lasu?
-skąd Pan.. to znaczy skąd wiesz?
-nie trudno było nie słyszeć Twojej rozmowy
-aż tak głośno
-Twoje wulgaryzmy mówią same za siebie
-o cholera -rozłożyła się na kanapie -przepraszam za cholera!
...
-no otwórz te drzwi -w hotelu rezydentów Borys zamkną się w łazience, do której dobijała się Agata
-nie, nie wyjdę stąd
-no patrz bunt nastolatków czujesz? -do kobiety dołączył Adam -zamknął się zabarykadował się i nie dojdziesz
-no i co ja mam z nim zrobić? A kiedy wyjdziesz?
-jak się dogadamy. Mam swoje problemy sercowe, a Ty mnie nie rozumiesz
-ja Cię rozumiem tylko mi wyjdź stamtąd
-nie wyjdę
-no to Cię wyniosą. Zaraz przyjdzie Dryl z Samborem chcesz tego? Dobra, gitara
-jestem zakochany, podoba mi się pewna dziewczyna
-ja jej nie widziałam od tego trzeba zacząć, kiedy ją przyprowadzisz?
-nie wiem
-ładna jest?
-ładna
-jak ma na imię?
-Zosia
-przespałeś się z nią?
-tak
-odpowiada Ci?
-tak
-no to w czym problem?
-zapaliłem marihuanę, spodobało mi się, to miłe chce ją dalej palić
-od kiedy trucizna jest miła? -na to pytanie nie dostała odpowiedzi tylko usiadła pd drzwiami
-widzę Aga, że siedzisz pod drzwiami
-o dobre masz patrzałki kurwa.. o możemy se pogadać przez kratki? -położyła się
- tak
-no wyłaź kurwa nie świruj jarząbka.. jesteś tam?
-jestem
-przybliż się do kratek
-no dobrze ale tylko troszeczkę -uczynił to co kazała mu kobieta, a ta prysnęła mu w oczy wodą w spreju i nożem otworzyła drzwi
...
-będę się powoli zbierać
-nie zostaniesz na kolację?
-przykro mi, ale mam coś jeszcze do załatwienia w szpitalu
-podwiozę Cię
-przecież piłeś wino.. zamówisz mi taksówkę?
-jasne, ubrania masz w łazience -spojrzała na niego
-co?
-odwróć się jestem w samej bieliźnie
-no tak zapomniałem -zadzwonił po taksówkę i wyszedł z salonu, a Wiktoria poszła do łazienki i wyszła po 15 minutach
-dziękuję za wszystko -powiedziała, gdy stali przez taksówką
-cała przyjemność po mojej stronie, ale mam nadzieję, że kiedyś dasz się zaprosić na kolację?
-na pewno -uśmiechnęła się -do jutra -pocałowała go w policzek i odjechała


Miśki dziękuję za ponad 1200 wejść, jesteście kochani! :* /Meredit