Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 sierpnia 2014

P.s. Kocham Cię

Jest to miniaturka pisana troch inaczej więc może Wam się nie spodobać, dlatego z góry przepraszam.

Czego więcej można chcieć niż miłości? Mając tą ukochaną osobę przy sobie, nie zważając na przeszłość jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Opowiem Wam pewną miłosną, lecz nieszczęśliwą historię. Otóż był pewien profesor. Nazywał się Andrzej Falkowicz –może kilka słów o nim. Był gburem, chamem, egoistą. Miał uczucie, ale tylko takie jak złość, nienawiść. Jego historia jest krótka, jako młody chłopak stracił wszystko, nawet odsunięto go od brata. Spójrzmy prawdzie w oczy. Czego możemy od niego oczekiwać? Że będzie kochanym optymistą, że miłością zbawi świat? Nie. Takie przeżycia naprawdę ryją psychikę. Do miłości się nie przyznawał choć był w pełni świadomy, że te uczucie się w nim obudziło. Do czego zmierzam? Otóż do przedstawienia Wam drugiej osoby. Mianowicie Wiktoria Consalidy. Ona też nie miała lekkiej przeszłości, gdyż urodziła wcześnie dziecko, ale kochała życie, była przepełniona energią i radością. Lecz kiedyś nadszedł czas na własną pracę, a ponieważ skończyła medycynę postanowiła zatrudnić się w szpitalu w Leśnej Górze. Właśnie w tym, gdzie pracował Falkowicz i właśnie w tym, w którym jej życie przewróciło się o 180 stopni. Tak jak już wcześniej mówiłam gburowatego profesora to właśnie ona padła ofiarą.
-co Pani sobie w ogóle wyobraża? Jest Pani lekarzem, czy sprzedaje na bazarku?
-ja przepraszam naprawdę nie chciałam pomylić tych badań
-nie chciała Pani? A jest Pani świadoma jaki wpływ na pacjenta to miało? On mógł sobie coś zrobić dostając tak fatalną diagnozę! I wtedy oboje byśmy wylecieli –Falkowicz wymierzył w Wiktorię wskazującym palcem
-tak wiem, obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy –ledwo powstrzymywała się, aby do jej oczy nie napłynęły łzy
-ja nie będę za Panią świecić oczami, bo nie chciało się Pani przeczytać dokładnie adresata i wyników badań! A gdybyśmy podali złe leki? Nie dość, że całe lata pracy poszłyby i dla mnie i dla Pani na marne to jeszcze szpital by splajtował
-wiem, ja szczerze przepraszam
-teraz proszę szczerze zejść mi z oczu
Miesiące gnojenia naprawdę niszczyły Wiktorię. Odechciewało jej się żyć, lecz nikt nie zauważył, że Falkowicz gnojąc ją próbował stłumić w sobie uczucie miłości jakie żywił do rudej Pani doktor. W końcu doszedł do wniosku, że jeśli to nie pomaga, to spróbuje ją zdobyć. Udawało się to. Często jeździli na kolację i do niego do domu. Aż pewnego razu stało się.
-i jak Ci Wiktorio smakowała sałatka? –jedli, pili wino i śmieli się u niego w domu
-bardzo pyszna, dziękuję, nie wiedziałam, że jesteś mistrzem kuchni w tylu kategoriach –wytarła usta serwetką
-jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz
-mówisz?
-yhym.. może przesiądziemy się na kanapę?
-pewnie –oboje wzięli kieliszki z czerwonym winem i przesiedli się na kanapę
-wiesz –przejechał opuszkami palców po jej ręku –jeszcze nikt mnie w sobie tak nie rozkochał
-co masz na myśli?
-kocham Cię –pocałował ją, delikatnie, ale zmysłowo
-nie zrobiłam tego specjalnie.. Ty też mnie zauroczyłeś-spojrzała w jego ciemne oczy
-daj mi szansę jedną jedyną będę się starać naprawdę zaufaj mi
-dobrze –kolejny raz go pocałowała i tego wieczoru rozkwitła miłość o jakiej jeszcze nikt nie słyszał
Żyli ze sobą dwa lata. Byli bardzo szczęśliwi, kochali się. Oczywiście w szpitalu nie byli zachwyceni, że Wiktoria jest w poważnym związku z Andrzejem, ale dla nich nie była ważna opinia innych, kochali się bardzo i to było najważniejsze. Lecz przyszedł taki dzień, w którym wszystko się zmieniło. Dla Andrzeja do niedawna bezuczuciowego potwora wszystko straciło sens.. ponownie. Jego serduszko pękło sprawiając ból o jakim nikt nie miał pojęcia, jaki nikomu się nie śnił. Mianowicie Wiktoria umarła. Nikt nie przypuszczał, że kobieta tak młodo umrze, lecz ona miała tego świadomość. Miała raka płuc z licznymi przerzutami, nie wiedział nawet jej mąż Andrzej Falkowicz po prostu nikt nie wiedział. Przed śmiercią przekazała coś tylko Agacie, mówiąc jej, że gdy przyjdzie ten dzień niech otworzy kopertę, którą jej przekazała. Jeszcze tego samego dnia, gdy dla Wiktorii przyszedł koniec Agata spełniła jej ostatnią wolę. Otworzyła kopertę, w której było napisane:

Kochana Agato!
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że mnie już z Wami nie ma. Nie miejcie mi za złe, że nie powiedziałam Wam o chorobie. Ja tylko te ostatnie chwil chciałam spędzić radośnie, nie słuchając 'jak się czujesz'. Zrozum to, proszę. Wiem też, że wszyscy cierpicie. Nigdy bym nie pomyślała, że tak się do Was przywiążę, a szczególnie do Ciebie i Andrzeja. Chciałam, żebyś dostała pierwsza list, iż mam do Ciebie ogromną prośbę. W moim pokoju w Hotelu jest skrytka pamiętasz ją? Tam jest sześć listów do Andrzeja one są ponumerowane. Co miesiąc kolejno wkładaj mu je do skrzynki, tylko rób to tak, żeby się nie zorientował, kto mu je daje, dobrze? Tymczasem kończę do Ciebie moją ostatnią mowę, tu gdzie jestem po śmierci jestem szczęśliwa i cały czas pamiętam o Was i tęsknie, proszę nie zapomnijcie o mnie. Wiktoria
Ps. Kocham Cię 

Po przeczytaniu tego listu Agata rozpłakała się i w tym czasie do jej pokoju wszedł Adam
-kochanie co się dzieje? -chłopak usiadł na łóżku koło narzeczonej i mocno ją przytulił 
-spójrz -podała mu kartkę, po której przeczytaniu i jemu zrobiło się przykro
-słoneczko, ale ona tu pisze, że jest szczęśliwa -próbował pocieszyć kobietę
-wiem Adaś, ale ja się z nią nawet nie pożegnałam -mocno się do niego przytuliła
-wiem wiem -pocałował ją w czubek blond włosów
-a co z Andrzejem? -oderwała się od niego
-już lepiej, ale nim się nie martw -otarł jej łzy i wziął w dwa palce jej podbródek -musisz być silna dla Wiktorii
-dobrze -lekko podniosła kącik ust
Tymczasem z Andrzejem wcale nie było lepiej. Leżał na łóżku, z jedną z jej koszulek, na której jeszcze czuł jej zapach i cały czas dzwonił na jej telefon, słuchając 'tu Wiktoria Falkowicz, nie mogę rozmawiać proszę oddzwonić później' Chciał wciąż słyszeć jej głos. Jej głos, który działał na niego niezwykle kojąco. Pewnego razu dzień jak co dzień wracał z pracy i sprawdził skrzynkę pocztową, a pomiędzy rachunkami znalazł zupełnie białą kopertę. Natychmiast pobiegł do domu, rzucił teczkę na stół usiadł na kanapę i delikatnie otworzył kopertę. A w treść natychmiast się wczytał.

Kochanie!
Tak wiem, że powinnam Ci powiedzieć o chorobie i zbliżającej się śmierci, ale nie chciałam, wybacz. Jesteś dla mnie wszystkim i ja wiem, że Ty też mnie bardzo kochasz, dlatego, żebyś tak szybko o mnie na zapomniał przygotowałam dla Ciebie coś specjalnego. Każdego miesiąca dokładnie dnia 13 dostaniesz list, więc sprawdzaj pocztę :) Pierwsza Twoja wyprawa będzie do Hiszpanii do mojego rodzinnego domu, tam w moim starym pokoju znajdziesz pewną paczkę za łóżkiem. Powiesz mojej mamie, ze chcesz zabrać resztę moich rzeczy, więc nie powinno być z tym problemu, a za miesiąc powiem Ci kochanie co masz robić dalej.
Ps. Kocham Cię

Andrzej nie wiele myśląc włączył laptopa i zarezerwował na jutro lot do Hiszpanii. Następnego dnia wstał rano uszykował się, pojechał na lotnisko. Po kilku godzinach już stał przed dawnym rodzinnym domem Wiktorii, zadzwonił do drzwi a po chwili otworzyła je Wanda -matka Wiki 
-Andrzej? Co Ty tutaj robisz?
-witaj mamo -ujął jej dłoń i pocałował -przyjechałem po rzeczy Wiki mogę?
-pewnie wchodź, po schodach i pierwsze drzwi na lewo
-dziękuje -uśmiechnął się i czym prędzej pognał na górę -cholera gdzie to jest -zaczął szperać za łóżkiem, w końcu ujrzał małą paczkę. Nie wiele myśląc wziął ją i wybiegł z domu
-Andrzej a rzeczy? -wyskoczyła za nim Wanda 
-innym razem! -krzyknął w oddali
Kiedy znalazł się w domu otworzył paczkę, w której była niebieski śliczny naszyjnik a w nim ich ślubne zdjęcie. Wyjął je uśmiechnął się, a na odwrotnej stronie przeczytał P.s Kocham Cię 
Co miesiąc dostawał listy z jakimiś zadaniami. Ciągle znajdywał ich wspólne zdjęcia. Lecz ostatni list został mu w pamięci słowo do słowa. Mianowicie 13 dnia miesiąca dostał ostatni list, a na kopercie było napisane Otwórz nad moim grobem Zrobił to o co poprosiła. Stał nad jej grobem na cmentarzu i czytał:

Kochany Andrzeju!
Dostałeś sześć listów, a ten jest ostatni. Misiu potraktuj to jako moje ostateczne odejście, ja wiem, że nie chcesz, ale w końcu musisz pogodzić się z tym, ze mnie nie ma. Otóż ja nie umarłam jedna.. Byłam w ciąży to był 6 tydzień. Nie chciałam Ci łamać serduszka bo wiem, że nasza śmierć bolałaby Cię jeszcze bardziej. Nie chcieliśmy takiego zakończenia, nasza historia już została opowiedziana. Co miesiąc dokładnie dnia 13 przychodź proszę na nasz grób. Bądź szczęśliwy, my tutaj jesteśmy i na Ciebie czekamy. Mogłabym tak pisać w nieskończoność, ale tak się nie da. Więc nie pozostało mi nic innego do powiedzenia tylko.. żegnaj.
P.s. Kocham Cię


Wiem, że miał być next, ale wybaczcie :/ Może być? /Meredit
P.s. Kocham Was :) 

8 komentarzy:

  1. pięknie napisane ja nie mogę się do czekać na next młody 1234

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie to wzruszające o boze wiesz ze ja płakałam podczas czytania :') <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam się :/ Cudowne ;') Nie do opisania !!!! <3 Najpiękniejsze te listy i to wszystko :') <3 Bozium cudowne... <3 Świetne !!!! cudowne !! nie da się tego opisać :') <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że chociaż trochę się podobało :) /Meredit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę ?! Dziewczyno bardzo ! cudowne nie do opisania :')

      Usuń
    2. dziękuję i teraz to ja płacze :') <3 /Meredit

      Usuń
  5. kiedy coś będzie napisz

    OdpowiedzUsuń
  6. czy coś dzisiaj będzie jakaś część

    OdpowiedzUsuń