Łączna liczba wyświetleń

środa, 24 grudnia 2014

Część 27 "Opowieść Wigilijna"

Krótkie i niezbyt ale jest :) zapraszam do czytania i komentowania!

Ag- żeby nie było, że nie ostrzegałam –zakomunikowała kobieta pomagając rozstawić talerze na stole. Otóż Stefan postanowił zrobić wspólną Wigilię dla personelu szpitala oraz pacjentów. Jako iż Święta są wyjątkowo ciepłe w tym roku w mniemaniu dyrektora najstosowniejszym rozwiązaniem byłoby ustawienie części stołów na parkingu.
T- Agatko –Stefan objął kobietę ramieniem na co ta wyraźnie się skwasiła, lecz postanowiła przeczekać ten niezręczny moment –doskonale o tym wiesz, że gdyby ta hołota zaczęła drzeć mordę to znaczy śpiewać kolędy to byśmy musieli wstawiać od nowa wszystkie okna
Ag- niegłupie –przyznała przypominając sobie zeszłoroczne Święta po których to szpital był zamknięty na dwa tygodnie musząc jakoś uporać się z harmidrem
T- oni spali nawet na salach operacyjnych –mężczyzna również wrócił pamięcią do ostatniej Wigilii
Ag- Borys spalił choinkę
T- a Zapała upiekł schabowe
P- przejście dla Master Chefa! –wykrzyczał Przemek podchodząc do Wiktorii z łyżką kompotu
W- skąd ty to masz? –zapytała próbując napoju i z zaskoczeniem przyznała, że jest naprawdę dobre
P- z hotelu, sam zrobiłem –powiedział dumny
Ad- i ty żeś zapierdalał z hotelu do szpitala z łyżką kompotu?
F- już dawno ludzka głupota przestała wzbudzać mój podziw –zakomunikował wplatając nos w rude włosy swojej kobiety
Ag- Jezus –skomentowała widząc zaistniałą sytuację
T- tyle roboty jeszcze jest! –ni stąd ni z owąt pojawił się Tretter krzycząc na wszystkie strony –a wy stoicie i plotkujecie jak te święte krowy! Trzeba sztućce rozstawić, kutie przynieść i..
Ag- i Leśną Górę do połowy zamieść –zironizowała
N- Stefan ty doskonale wiesz, że ja jestem powściągliwa od jakichkolwiek komentarzy, ale patrząc na to –wskazała ręką na drzewko, które miało służyć jako choinka. Miało, ponieważ rok temu Jakubek spalił część drzewka, a na nową choinkę po prostu szkoda było im wydać pieniędzy –nie mogę pozostawić tego bez konstruktywnej krytyki
T- no to trafiłaś jak ślepy na karaoke, bo to Michał w tym roku zajmował się ozdobami –wzruszył ramionami, a Rudnicka spojrzała wściekle na zakłopotanego Sambora
K- hej kolęda kolęda! –Rafał wszedł do pokoju lekarskiego z wielkim cukierków, które zaczął rozsypywać
Ag- Rafał weź się za jakąś pożyteczną robotę, a nie robisz bałagan –na to Konica nie odpowiedział. Nie musiał. Wskazał tylko ręką na zbierającego z podłogi cukierki Borysa, który pakował słodycze wszędzie gdzie mógł –zapomnij o tym co ci powiedziałam
K- a listy do Świętego Mikołaja?! –za głowę złapała się Walczyk
Ag- a co niby chcesz dostać
K- hajs, szmal, pieniądze, kasę, grubsze, drobniaki, many many many –zanuciła –siano, papierki i forsę –stanęła dumnie przedstawiając listę życzeń

T- uwaga uwaga! –Stefan stanął na środku parkingu patrząc jak personel oraz pacjenci zasiadają przy stołach –pomijając fakt, iż szpitalne Wigilie kończą się zazwyczaj trzecią wojną światową chciałbym zwrócić szczególną uwagę na to, że jednak dzisiaj w tym szczególnym dniu zgromadziliśmy się tutaj, by uczcić Święta Bożego Narodzenia, aby pojednać się, podzielić Wigilijnym opłatkiem, na chwile zapomnieć o bitwach, które na co dzień mają miejsce i spędzić ten czas w gronie najbliższych i przyjaciół –ciepło uśmiechnął się wodząc wzrokiem po zgromadzonych
B- przynieście dla mnie wina dzban! –Borys zaśpiewał doskonale znany wszystkim utwór Bałkanicę
S- zanim jednak zasmakujemy wieczerzy, podzielmy się opłatkiem –każdy zabrał kawałek opłatka ze swojego talerza i obrócił się do osoby stojącej obok
W- czego ja ci mogę życzyć jeśli ty wszystko masz –kobieta podeszła do Falkowicza z uśmiechem wymalowanym na twarzy
F- żebyś zawsze przy mnie była –uśmiechnął się ciepło, całując ją w usta
W- akurat tego możesz być pewien –odwzajemniła uśmiech przytulając się do niego
Ad- chodź tu do mnie wredotko ty moja –Krajewski zwinnym ruchem ręki pociągnął Agatę tak, że ta padła mu w ramiona
Ag- żebyśmy się nigdy nie rozstali
Ad- żeby ta chwila trwała wiecznie
B- zdrowia, szczęścia, pomarańczy niech ci Adam nago tańczy –Borys wpadł na nich i wykrzyczał szybko wyuczony tekst. Na więcej się nawet nie wysilał – na tym właśnie polegała sztuka składania życzeń
Ad- myślę, że to da się załatwić –powiedział lekko całując dziewczynę w nos
T- wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności i wszystkiego co sobie wymarzysz –wyrecytował tradycyjnie tradycyjny tekst uśmiechając się do Michała
K- dobra ludzie słuchajcie! –Walczyk stanęła na krześle i zabrała głos –jako iż nie chce mi się podchodzić do każdego z was z osobna, a do niekutych po prostu nie chce –spojrzała w stronę Consalidy –postanowiłam złożyć wam życzenia ot tak.. a więc: Idą święta, widać gości -
Wydłub z karpia wszystkie ości.
Powyjadaj z barszczu uszy.
A gdy Cię za bardzo suszy,
Siądź wygodnie z flachą wina,
I obejrzyj dziś Kevina –patamorfolog wyrecytowała, gdzieś w połowie dołączył się do niej Konica, ale kobieta przekrzyczała go chcąc zwrócić na siebie jak największą uwagę. Zresztą skutecznie.
Ot tak wyglądała ich Wigilia. Wszyscy składali sobie życzenia, śpiewali kolędy jeśli tak można nazwać darcie się na cały głos. Tradycyjnie wieczerza zakończyła się trzecią wojną światową, ale było co wspominać i o to właśnie chodzi, bo tak jak powiedział sam dyrektor Tretter: dzisiaj w tym szczególnym dniu zgromadziliśmy się tutaj, by uczcić Święta Bożego Narodzenia, aby pojednać się, podzielić Wigilijnym opłatkiem, na chwile zapomnieć o bitwach, które na co dzień mają miejsce i spędzić ten czas w gronie najbliższych i przyjaciół.



I tego moi Drodzy Wam właśnie życzę, że nie patrząc przez pryzmat problemów w tym szczególnym Dniu cieszmy się tym co mamy.. Wesołych, spokojnych i rodzinnych Świąt Wam życzę oraz mega pijanego i szalonego Sylwestra! :* <3

piątek, 12 grudnia 2014

Część 26 "Ty to jednak oblatana jesteś w szołbiznesie"

T- tylko się nie pogubcie! -wykrzyczał Tretter. Mianowicie pół personelu z leśno-górskiego szpitalu wybrało się na wycieczkę do lasu. Mimo wielkiego protestu ze strony podwładnych dyrektor postanowił jednak pokazać "okoliczną naturę" inwestorowi Krzysztofowi 
K- przecież mamy chipy -wtrącił niezadowolony Konica wpadając po kolana w błoto
K- Agato! O pani ma! Gdzieś znikła na wieki, o pani jam twą sługą i wiernym poddanym, nie jestem godzien pani patrzeć się w oczy! O Agato, gdzie twe niebańskie ciało znikło z mej wizji? O pani wyłoń się!
Ag- stoję za tobą idioto -odpowiedziała od niechcenia jeszcze bardziej ściskając dłoń Krajewskiego 
K- oo -odwrócił się i głupkowato zaśmiał na jej widok
-orzeszki w karmelu, gotowana kukurydza, popcorn!! -wykrzyczał mężczyzna podchodząc do lekarzy z wielką torbą 
Ag- panie w lesie? -zdziwiła się Agata słuchając jego 'plażowego okrzyku' -dobra daj pan kukurydze 
-20 złotych -krzyknął uradowany 
Ag- daje dyche -powiedziała próbując negocjować 
-15 złotych i numer telefonu -mrugnął do niej 
Ag- reszty nie trzeba -podała mu 50 złotowy banknot i odeszła 
S- gorzej być już nie mogło -powiedział znudzony Sambor, gdy utkwił po kolana w błocie 
B- topie się! Ratunku umieram! -krzyknął Jakubek
W- Borys wstań z tego bagna -zarządziła Wiktoria wskakując Falkowiczowi na barana. Zazdrosna Nina postanowiła zrobić to samo i wskoczyła na Michała, lecz niestety oboje utknęli w błocie 
2 DNI PÓŹNIEJ 
F- Wiki co z tą operacją pana krawczyka? -spytał gdy weszła do lekarskiego
W- no operujemy jutro? -związała włosy i usiadła mu na kolanach 
F- jeśli utrzyma się w takim stanie w jakim jest 
W- a utrzyma sie -powiedziała pewnym siebie głosem
F- skąd ta pewność pani doktor? -uniósł lewy kącik ust lekko w górę 
W- w końcu ja jestem jego lekarzem 
F- ach zapomniałem, że wszechogarniająca doktor Consalida trupa na nogi postawi -pocałowali się 
T- rzygam tęczą -powiedział Tretter obserwując zaistniałą sytuację 
...
B- ty masz pojęcie co tu się w ogóle robi? -Borys postanowił wybrać się z Walczyk do SPA a jako iż oboje byli nie zaradni życiowo to Kinga postanowiła wykonać telefon do przyjaciela 
K- halo Maryśka? No słuchaj jestem w tym SPA. Tak żeś kuwa zachwalała, a tu szału nie ma ci powiem wiesz? A w ogóle to słuchaj ty jesteś przyjaciółka czy nie? Co mi powiedziałaś? Że te SPA jest blisko od domu, to se myślę jak blisko to co bede jechała z buta pójde nie?
-...
K- No! A jak blisko to sie od razu przebiorę. I jak kretynka kuwa przez pół miasta w szlafroku szłam nie? A jeszcze słuchaj mnie jakiś koleś z ulotkami gonił, to tak spieprzałam, że mi fotoradar zdjęcie cyknął. A w ogóle to słuchaj jak ja chodziłam, jak ja błądziłam to pod pałacem kultury to nie pytaj jakim cudem, ale byłam 
-...
K- dziewczyno heloł, heloł nie wiesz co to jest pałac kultury? Ja pierdole Maryśka weź się ogarnij bo ja wiecznie żyć nie będę. Dobra dla ciebie to prościej ta kwadratowa wieża w centrum miasta
-...
K- poczekaj poszukam w torebce ulotki. Kuwa po co mi młotek ja pitole -powiedziała sama do siebie 
-...
K- ty no pełno tu jest tych zabiegów słuchaj: akupunktura 
-...
K- no jak nie wiesz co to jest? A pamiętasz jak na imprezie żeś dupą w kaktusa usiadła? No właśnie! Dobra dalej. Botoks 
-...
K- a no tak! Nie skumałam w pierwszej chwili, to jest ten zespół: bananowy jeeż -zaczęła śpiewać -widzisz ty to jednak jesteś oblatana w szołbiznesie.. Ty a to? Peeling skóry
-...
K- kuwa rosół z kury to wiem, ale peeling skóry to mi nie świta
-...
K- no tak! Masaż w czekoladzie jeszcze jest! 
-...
K- o nie kuwa nie pójde raz byłam i jak prince polo się słuchaj czułam! 
-...
K- a wiesz co ostatnio Mania se zrobiła? Powiększyła se tyłek! A najlepsze jest, że sama to zrobiła. Słuchaj kupiła sylikon w Castoramie i tak to zrobiła, że teraz wszystkie stringi do wyrzucenie!
-...
K- a właśnie ja cie miałam opieprzyć! Pamiętasz jak miałaś mi dać tabletki na ból głowy? 
-...
K- nie wiesz co mi dałaś? Xenne extra żeś mi dała! W takim tempie to ja jeszcze nigdy do domu nie wracałam! 
-...
K- no jak nie wiesz co to jest? To se spróbuj i idź na miasto w końcu ty zawsze lubiłaś sporty ekstremalne 
-...
K- nie ja już żadnego przepisu na sałatke od ciebie nie chce! Dwa tygodnie oko mnie bolało! 
-...
K- i ty się jeszcze pytasz czemu? Tam było napisane nalej octu na oko! Dobra nara przyjaciółko -wściekła krzyknęła jeszcze bardziej niż dotychczas i rozłączyła się 
B- dlaczego mówiłaś w liczbie pojedynczej? -zapytał spokojnie
K- bo z tobą pokazać się gdzieś to wstyd jest -powiedziała






Kochani przepraszam za taką część i za nieobecność! Nie mogłam po prostu z powodów osobistych. Obiecuję poprawę! :D a już niedługo wpadne na Wasze bloczki i poczytam i pokomentuje cudeńka <3 KOMENTUJCIE!!!! :* 


wtorek, 25 listopada 2014

Część 25 "Takiego ataku kitu to ja nie przeżyję"

Ag- mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Agata, Adam, Andrzej i Wiktoria debatowali w kuchni w hotelu rezydentów. Za pół godziny w szpitalu miał się pojawić inwestor mający sfinansować remont oddziału ginekologicznego. Sens w tym, iż bogaty mężczyzna, niekoniecznie przystojny był zabójczo zakochany w Agacie, która odrzucała niechcianego adoratora już od liceum
W- Aga musisz być miła, wiesz, że Hanie potrzebny jest ten remont
Ag- ale ja mam to w dupie! -bezradność kobiety natychmiast przerodziła się w złość -gówno mnie obchodzi ginekologia, ważne że u mnie na internie jest dobrze 
F- plus parę nowoczesnych karetek, nie opłaca się?
Ag- a co może mamy złe ambulansy?
Ad- oo patrzcie -Krajewski wyjrzał przez okno. Mianowicie na parkingu ukazał się biegnący Borys z apteczką, wszystkie karetki były na wezwaniach, a taksówka miała przyjechać dopiero za 20 minut, więc chłopak postanowił zrobić sobie przebieżkę do pacjenta leśno-górskie pogotowie 
Ag- mogliby mu kogucik przyczepić
Ad- a na co?
Ag- na krzyżówkach przynajmniej pierwszeństwo by miał -odpowiedziała po czym oboje z partnerem wybuchli śmiechem
...
K- Agato! Aniele najpiękniejszy, tyś mi osłodą życia! O Pani! Twe oczy są jak cukierki najlepsze! -inwestor imieniem Krzysztof już na samym wejściu "zaatakował" Agatę komplementami, nie zwracając uwagi nawet na to, iż kobieta weszła za rękę z Krajewskim 
Ag- powiedzieć ci komplement? -uśmiechnęła się słodko -twoje zęby są jak gwiazdy żółte i daleko od siebie 
T- Agatko -Stefan z porozumiewawczym uśmiechem podszedł do kobiety i objął ją ramieniem na co ta widocznie niezadowolona skwasiła się -może oprowadzisz naszego gościa po szpitalu?
Ag- nie ma mowy! -wykrzyczała lecz po chwili czując srogi wzrok dyrektora mimo niechęci uśmiechnęła się -że się nie zgodzę 
K- w takim razie do bufetu! -podniósł rękę jak supermen 
...
Ag- no nareszcie -powiedziała Woźnicka siadając przy bufecie. Mianowicie chwilowym szczęściem Agaty było wyjście Krzysztofa do toalety 
Pm- masz pieniądze? -spytała nie do końca przekonana, że internistka ma z czego zapłacić za sok, który właśnie zaczęła pić
Ag- nie -nie zdążyła dokończyć swojej jakże mądrej przemowy, a bufetowa zabrała jej sok -ej no, ale ja tam naplułam -próbowała jakoś zatrzymać napój przy sobie 
Pm- ja się nie brzydzę -już kończyła pić sok
Ag- ale ja mam HIV 
Pm- ja też -odparła
Ag- nie no żartuję -oparła głowę o ścianę 
Pm- a ja nie -zironizowała 
Ag- serio? -zaniepokoiła się
Pm- toć żartuje
Ag- wiesz co? Szczerze mówiąc to ja już mam dość tego gagadka, myśli że jest spoko, a wcale taki nie jest. Gdyby nie fakt, że ma hajs i sponsoruje nam oddział i karetki już dawno bym się go pozbyła.. poza tym widziałaś jaki on jest brzydki, masakra 
Pm- mam dla ciebie 'suprajs' odwróć się
Ag- nie chce mi się, a po co?
Pm- twój brzydki gagatek stoi za tobą
Ag- no takiego ataku kitu to ja nie przeżyję -przestraszyła się 
...
T- no i patrz co ta wredna małpa narobiła -Stefan prychnął w stronę Adama 
Ad- mianowicie kto i co? -rozsiadł się wygodnie w fotelu naprzeciwko lorda Stefana Van Trettera 
T- toć Agata poprzestawiała wszystkie dokumenty ekran w komputerze przekręciła i zmieniła wszystko! Nawet tapetę na moje selfie, którego miał nikt nie zobaczyć do cholery jasnej! -no cóż selfie Stefana nie należało do najlepszych, a jako iż dyrektor komputer potrafił tylko włączyć komputer, zaś jego wyłączenie polegało na wyjęciu kontaktu z gniazdka. 
Ad- oj tak.. ona jest boska 
T- boski to ty będziesz jak mi to wszystko powróci do normy 
Ad- stary ja mam problem z wylogowaniem się z Twittera 
T- a co to jest? -mężczyzna zrobił dziwną minę 
Ad- nie wiem, Ludmiła mi to kiedyś pokazała 
T- ach -westchnął -niech spoczywa w przedpokoju -powiedział po czym obaj się zamyślili



Kochani wiem, że krótko za co przepraszam FaWi też nie było, ale mam ostatnio złe dni, a choroba daje popalić poza tym mam szlaban xD i ledwo co na pół godziny wyżebrałam Internet XD proszę o komenty!! <3 

sobota, 15 listopada 2014

Część 24 "Przesadza to ogrodnik, a ty mógłbyś się ogarnąć"

W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog
K- to ja może pójdę –jak gdyby nigdy nic, laborantka opuściła gabinet. Z resztą profesor również nie wykazywał większej skruchy co jeszcze bardziej zaskoczyło Consalidę
F- nie musiałaś –chłodno odparł po czym gwałtownie wyrwał jej urządzenie z ręki
W- ale.. co to w ogóle miało znaczyć? –szczerze to dziewczyna już wolała, żeby zaczął tłumaczyć się najbardziej z banalnych teksów „to nie jest tak jak myślisz, ja ci to wszystko wytłumaczę” niestety. Zamiast okazać jakie kolwiek uczucie, on usiadł przy biurku i najzwyczajniej w świecie zaczął wypełniać papiery
F- nie zamierzam ci się tłumaczyć –nie zrobiły na nim wrażenia nawet łzy spływające po bladych policzkach rudowłosej kobiety
W- myślałam, że jesteśmy razem, a w ogóle to spójrz na mnie jak do ciebie mówię –jednym zwinnym ruchem reki zrzuciła wszystkie papiery na podłogę
F- posłuchaj mnie –podszedł do niej, a ciężarem swojego ciała przygniótł do ściany –żadna smarkula robiąca karierę przez łóżko nie będzie mnie obrażać –zabolało ją to, mimo iż byli ze sobą dopiero od kilku dni to nigdy nie sądziła, że z opanowanego profesora Andrzeja Falkowicza jest po prostu zwykły, płytki mężczyzna, któremu zależy tylko na przyjemności cielesnej, a niżeli na prawdziwej miłości
W- podły sukinsynu –tylko tyle zdołała wykrztusić połykając łzy, a od razu dostała w twarz
F- nie radzę –warknął jej prosto w twarz i odszedł z powrotem do biurka. Zakręciło jej się w głowie, a osuwając się po ścianie, niefortunnie uderzyła głową o kant szafki. Dopiero wtedy straciła przytomność.
Obudziła się przerażona i natychmiast usiadła na łóżku. Z ulgą stwierdziła, że to był tylko sen. Dłonią dotknęła mokrego od łez policzka. Chciała obrócić się na drugi bok i przytulić do partnera, lecz ze zdumieniem odkryła, że go nie ma. Nagle drzwi od sypialni otworzyły się, a w nich stanął nikt inny jak Falkowicz
F- obudziłaś się? –podszedł do łóżka i podał jej kubek z zieloną herbatą
W- tak na szczęście –odebrała od niego naczynie z parującym napojem i zrobiła miejsce w łóżku
F- chyba nie był to przyjemny sen, co? –spytał ocierając z jej policzków resztę łez
W- to było straszne –stwierdziła
F- opowiesz mi o tym?
W- może, nie wiem, nie chcę i na pewno nie teraz
F- dobrze, a teraz śpij już –przytulił się do ciepłego ciała kobiety i momentalnie zasnął
W- dobranoc –szepnęła słysząc płytki i miarowny oddech partnera

Następny dzień
B- ja przesadzam?! Ja przesadzam?! Przesadza to ogrodnik a ty mógłbyś się ogarnąć! –zdenerwowany Jakubek wykrzyczał dyrektorowi prosto w twarz, nie zwracając uwagi na pozostałych lekarzy i wchodzących Andrzeja, Wiki, Agę i Adama
Ag- co się dzieje? –stanęła między nimi pilnując, aby nie doszło do rękoczynów
B- on powiedział, że mam stragan na allegro! –pokazał palcem na Stefana
T- a on, że myję zęby domestosem!
B- Stefan idź się chowaj, bo na małpy polują!
T- to ty masz ubrania ze szmatexu! –wymiana ciętych ripost zaskakiwała zgromadzonych lekarzy, którzy nie kryli zdziwienia
F- CISZA! –ryknął Falkowicz. Jak na zawołanie w pokoju lekarskim nastała idealna cisza, a wszyscy zgromadzeni popatrzyli na profesora ze zdumieniem
Ag- słuchajcie cebulaki w bufecie pani Maria rozdaje darmową kawę –wszyscy oprócz Wiki, Andrzeja i Adama wybiegli z pokoju kierując się w stronę kawiarenki
W- serio? –zapytała niedowierzając
Ag- nie.. po prostu nie miałam gdzie usiąść –rozłożyła się wygodnie na kanapie zakładając nogi na stół
K- Wiki, ale halloween już się dawno skończyło –rzuciła laborantka wchodząc do pokoju
W- sądząc po twoim wyglądzie ono nadal trwa –złośliwie podeszła do Andrzeja tak, by patamorfolog wściekała się z zazdrości
S- Agata ja cię kiedyś i9 Borysa zabije –wściekły Sambor wpadł do lekarskiego z Krzysiem i Borysem
Ag- co się stało? –zapytała wcale nie przejęta
S- Krzysiu powiedz wierszyk, którego nauczyła cię ciocia z wujkiem
Kr- Mam 3 latka, 3 i pół
Sięgam dupą ponad stół
Mam fartuszek Myszka Miki
I wpierdalam narkotyki

Ja pierdolę to przedszkole
Misia, lalkę też pierdolę
Ale jeża nie pierdolę
Bo wpierdalam Coca-Colę!
Ad- Kinga ja rozumiem, że ty lubisz takie wierszyki, ale uczyć dzieci takich rzeczy to już przesada –zironizował chcąc wybronić ukochaną z opresji
S- w takim razie Kinga do gabinetu! A nie sorry, zapomniałem, że Falkowicz zajumał mój gabinet.. no nic idziemy –pociągnął szczęśliwego chłopca za sobą i zdezorientowaną Walczyk
Ag- dziękuję wybawco –pocałowała chłopaka w policzek
B- buziak to za mało, buziak to za mało (0,7) zero siedem by się zdało –zaśpiewał
F- inspirujące doprawdy –stwierdził
B- no! –odpowiedział entuzjastycznie –i mam jeszcze taki wierszyk –odchrząknął po czym staną poważnie i z grobową miną zaczął:
My ze spalonych szpitali,
my z głodujących sali,
za mnóstwo dwój
i marnych trój
już zemsty nadszedł czas!
cegłówkę w rękę bierz
i w dyrektora mierz,
dostanie w łeb,
padnie jak cep
i nie podniesie więcej się!
Ag- codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że życie bez mózgu jednak jest możliwe
P- Panie profesorze, pani doktor są państwo wzywani na salę operacyjną –zdyszana pielęgniarka skierowała swe słowa do Andrzeja i Wiktorii
W- chodź szykuje się harówa –pociągnęła go za rękę w stronę Sali operacyjnej
Ad- no to zostaliśmy sami
Ag- yhym –przybliżyła się do niego i już miała pocałować, gdy to wpadł Rzepecki
T- heeeej –krzyknął pełen entuzjazmu
Ag- Tomasz a wiesz, że gdybym miała cie operować to nie byłabym obiektywna?
T- bo nie wiedziałabyś która decyzja będzie dla mnie lepsza? –wzruszył się
Ag- nie, bo już na samym początku zadźgałabym cię skalpelem –uśmiechnęła się złośliwie
Ad- kochanie chodź wyjdziemy na dwór troszkę się przewietrzysz –powodem wyjścia pary ze szpitala nie była rzekoma złość Agaty tylko fakt, iż Adam nie chciał zaśmiać się Rzepeckiemu prosto w twarz
Ag- przynajmniej jestem szczera –zaśmiała się
Ad- aż do bólu –chwycił ją za rękę, a ich oczom ukazała się Ola wioząca na kierownicy roweru Klaudię
K- hamuluj! –krzyczała zdenerwowana
O- tym się nie da –odparła kręcąc kierownicą na wszystkie strony
K- skaczemy! –zarządziła po czym obie kobiety zeskoczyły z jadącego roweru niczym ze statku za burtę
O- no i pierdolnęłym –powiedziała ze stoickim spokojem wstając z ziemi
K- Stefan nas zabije, połamałyśmy jego składaka –pokazała ręką na zmasakrowany rower
4 godziny później
F- po tak wspaniałej operacji, z tak wspaniałą asystą zapraszam wspaniałą kobietę na wspaniałą kolację –gdy tylko wyszli z myjni i skierowali się na parking
W- ze wspaniałym mężczyzną? –uśmiechnęła się
F- w rzeczy samej –pojechali do domu zjedli kolacje i spędzili ze sobą całą nom



Tak zdarzenie z rowerem prawdziwe :D przepraszam, że tak kiepsko i krótko, ale nie mam weny jakoś ostatnio :/ Pozdrawiam :)

niedziela, 9 listopada 2014

Część 23 "Nie mów do mnie po wiosku, bo tego nie zniese"

Ag- szczerze mówiąc –już pijana Agata upiła kolejny łyk wina –nie wiem co się ze mną stało?
W- to znaczy? –wybełkotała Consalida próbując w miarę prosto usiąść
Ag- pamiętasz jaka kiedyś byłam? Żaden facet mi w głowie tak nie zakręcił i dla żadnego nie chciałabym się zabić, a teraz wielki doktor Krajewski jest numerem jeden w moim sercu i myślach
W- ale to chyba dobrze, nie? W końcu się dowiedziałaś co to miłość
Ag- a co ty myślisz, że wcześniej nie wiedziałam?
W- nie oszukujmy się Agata –skinęła głową –ten facet może w końcu poprowadzi cię na właściwą drogę
Ag- spadaj –Agata na znak protestu rzuciła poduszką w przyjaciółkę, a dopiero potem zmieniła temat rozmowy –a jak układa ci się z profesorkiem?
W- on jest czuły, romantyczny, ale stanowczy, zrozumiały, cierpliwy, przystojny, zabawny Agata nie śpij –rozkazała Woźnickiej gdy ta wygodnie położyła się na łóżku i przymknęła oczy
Ag- nie śpię –słowa Wiktorii wprawiły ją w lekkie oburzenie –a on ma w ogóle jakieś wady?
W- jest uparty –stwierdziła
Ag- ale że tylko tyle? –zdziwiła się
W- Agatka ledwo patrzę na oczy idę spać –stwierdziła wstając z łóżka i podchodząc do drzwi –ale muszę jeszcze napisać sms-a do mojego księcia z bajki –ostatnich słów niestety Woźnicka nie usłyszała, gdyż sen nadszedł zbyt szybko może to i dobrze, przynajmniej nie będzie mi jutro gderać nad uchem –pomyślała Consalida kierując się do swojego pokoju

Ad- co ci powiem to ci powiem, ale ci powiem –lenistwo Krajewskiego wzięło górę i kończąc drugą półlitrową wódkę pij z gwinta, gdyż nawet nie chciało mu się nalewać do kieliszka –że my to jednak dobre dziewojki żem wyrwali
F- Adam nie mów do mnie po wiosku, bo tego nie zniese –styl wypowiedzi Falkowicza świadczył o tym, że mężczyzna jest kompletnie pijany
Ad- idziemy na rynek?
F- powiedz mie po jako cholerę?
Ad- a tak przejść się
F- ale ty wiesz, że to jest jakieś 15 kilometrów stąd?
Ad- nie pyskuj synek idziemy –nałożyli na siebie kurtki i wyszli z domu biorąc jeszcze po flaszcze na łeb
2 GODZINY PÓŹNIEJ
AdiF- kto w lipcu urodzony jest to wstań, to wstań, to wstań! Kieliszek swój do ręki weź i wypij aż do dna i jakżesz wypił to se nalej i butelkę podaj dalej, jakżesz wypił to se nalej i butelkę podaj dalej! –bracia śpiewali, a raczej krzyczeli na cały głos zakłócając przy tym cieszę nocną
-przepraszam panów bardzo –zatrzymał się koło nich samochód a okno od pasażera uchyliło się –nie wiedzą panowie ile może być kilometrów z Warszawy do Władysławowa? –spytał mężczyzna po 30-dziestce
Ad- panie, do Władysławowa to z 40 kilometrów będzie!
-no dobrze dziękujemy –zrezygnowany spojrzał na kolegę poczym odjechali. Falkowocz i Krajewski natychmiast wrócili do głośnych krzyków skutecznie doprowadzając mieszkańców pobliskiego bloku do szału oraz wiążących się z takim zachowaniem konsekwencji

W- Agata obudź się –Consalida szybko wparowała do pokoju przyjaciółki
Ag- co się dzieje? –dziewczyna dopiero po chwili nawiązała kontakt z rzeczywistością
W- Andrzeja i Adama aresztowali
Ag- co?! –natychmiast wstała z łóżka i zaczęła się ubierać –jak to?
W- podobno pijani zataczali się na rynku i zakłócali ciszę nocną
Ag- Jezu Maria jeszcze tego brakowało –już po pół godzinie dziewczyny dotarły na komisariat
-pani Wiktoria Consalida i pani Agata Woźnicka? –odezwał się do nich policjant
W- tak to my –odparła pośpiesznie
-zapraszam panie za mną –brunet odwrócił się i pośpiesznym krokiem ruszył przed siebie, a za nim przyjaciółki
-nie chcielibyśmy w żaden sposób zaszkodzić pańskim..
Ag- partnerom –powiedziała po chwili
-tak, ale same panie rozumieją musieliśmy ich zabrać
W- a będziemy mogły zabrać ich dzisiaj do domu? –zapytała z nutką nadziei w głosie
-no nie wiem, nie wiem –pokręcił bezradnie głową, ale dostrzegając zatroskany wzrok dziewczyn zgodził się –ale zostaje to tylko między nami –otworzył celę i wyprowadził dwójkę lekarze
Ag- będziecie musieli się ostro tłumaczyć –kobiety skrzyżowały ręka dostrzegając niepewny wzrok kochanków
W- kara was nie ominie –odwróciły się na pięcie i żwawym krokiem pognały w stronę wyjścia

Ag- co ci strzeliło do tego durnego łba to ja nie mam pojęcia –już w domu w swoim pokoju Agata ochrzaniała Adama
Ad- przepraszam –chyba już po raz 30-sty wypowiedział te słowo
Ag- Adaś tu nie chodzi o przeprosiny, tylko o.. zresztą nie ważne każdy z nas popełnia w życiu błędy –potarła ręką czoło
Ad- kocham cię, wiesz? –przytulił się do niej zadowolony z takiego obrotu sprawy
Ag- wiem ja cię też –chwilę ciszy ponownie przerwała Agata –idź do łazienki i kładziemy się spać
Ad- a co do łazienki to pójdziemy też oboje –wziął blondynkę na ręce i zaniósł do toalety prawie nie odrywając swoich ust od jej

F- ale ja nie chcę kary –Falkowicz zachowywał się jak dziecko licząc na szybką i bezbolesną śmierć
W- mój drogi nie interesuje mnie co ty chcesz, a czego nie
F- aniołku ty mój bądźże litościwa
W- tym razem nie będę –pchnęła go na łóżko, a kiedy już usiadła na nim zachłannie wpiła się w jego usta i jednym zwinnym ruchem rozerwała koszule tak, że guziki rozsypały się po całej podłodze. Oboje dali się ponieść namiętności. Po dwóch godzinach ciężko opadli na poduszki płytko oddychając
F- takie kary to ja mogę mieć –uśmiechnął się
W- to nie znaczy, że masz się szlajać po komisariatach –położyła mu głowę na klatce piersiowej
F- tak? –zapytał retorycznie –ach no dobrze dobrze –pocałował ją w czubek rudych włosów

B- siema –Krajewski i Woźnicka cali w skowronkach wychodząc z łazienki natchnęli się na Jakubka –no no Krajesio widzę, że nasza Agatka chyba nie ma żadnych wad
Ag- mylisz się, moją wadą jest szczerości
B- ale ja myślałem, że szczerość jest zaletą
Ag- gówno mnie obchodzi co myślałeś –warknęła –idziemy –wzięła za rękę Adama i pociągnęła w stronę pokoju
Ad- aj ty mój czarny charakterku –skradł jej całusa na szyi
Ag- ja ci dam czarny charakterku –zaśmiała się

W- Andrzej –powiedziała, gdy jej partner właśnie szykował się do wyjścia –gdzie jedziesz po nocy?
F- muszę jechać do szpitala wzywano mnie –powiedział otwierając drzwi
W- kiedy wrócisz?
F- nie wiem słonko, nie czekaj na mnie –pocałował kobietę w czoło i udał się do samochodu –Wiktoria nie mogła spać więc postanowiła, że przeczyta jakąś książkę. Po skończonej lekturze miała już iść na górę, gdy ujrzała telefon ukochanego, nie wiele myśląc zamówiła taksówkę i postanowiła zawieść mu urządzenie, spać nie mogła a do roboty i tak nie miała nic innego. Gdy dojechała na miejsce od razu swe kroki skierowała do gabinetu partnera, nie pukając weszła do środka
W- Andrzej zosta.. –nie dokończyła. Jej oczom ukazała się siedząca na biurku profesora Kinga Walczyk ubrana w strój jak dla jakiejś ladacznicy, a po między jej nogami stał Falkowicz z rozpiętym paskiem od spodni, trzymając ręce na udach patamorfolog




Już widzę Wasze miny XD zapraszam do komentowania!

sobota, 1 listopada 2014

Część 22 "Ot cała filozofia"

P- AAAAAA! –wykrzyczał Zapała kiedy do pełnego lekarzy pokoju weszła Wiki za rękę z Andrzejem –ty..! –chciał coś powiedzieć lecz kobieta natychmiast mu przerwała
W- oszczędź sobie zdania nie zmienię jestem z Andrzej czy ci się to podoba czy nie –oznajmiła. Odziwo szoku dostali tylko Nina i Przemek, gdyż reszta lekarzy już została poinformowana o istniejącej chemii przez Panią Marię
P.M- oj córciu córciu już ty panienką długo nie będziesz, oj córciu córciu –na Consalidę natychmiast rzuciła się Pani Maria, lecz po chwili rudowłosa kobieta z niemałą pomocą profesora uwolniła się z uścisku
T- proszę państwa –Tretter starał się zbagatelizować zaistniałą sytuację i przejść do konkretów –profesor Falkowicz chciałby państwu coś zakomunikować
F- dziękuję dyrektorze za dopuszczenie do głosu lecz myślę, że nie było to koniecznie –uśmiechnął się złośliwie –wraz z doktorem Samborem uzgodniliśmy, że każdy z państwa dostanie jeden dzień ordynatury –lekarze wymienili zdziwione spojrzenia
S- chodzi o to, że każdy z was będzie ordynatorem na jeden dzień –wytłumaczył jak krowie na rowie. Personel od razu zrobił minę coś w stylu ‘aa już rozumiem’
F- zanim to jednak nastąpi odbędzie się dzisiejsza lekcja w stylu quizu, a więc kto..
B- JA CHCE!! Ja!! –wykrzyczał Borys przewidując pytanie Falkowicza odnośnie ochotnika do zabawy
F- zapraszam –Borys uradowany stanął koło niego -zanim jednak zaczniemy grę muszę Panu zakomunikować, że Pan i tak przegra -Jakubek był tak zajęty publicznością, że nawet nie zwrócił uwagę na przełożonego -pierwsze pytanie to.. kiedy zaczyna się problem otyłości?
B- kiedy kupujemy hula hop a ono na nas pasuje! -Falkowicz spojrzał na niego z nieukrywanym zdziwieniem
N- myślę, że poprawna odpowiedź to kiedy spadamy z obydwóch stron łóżka jednocześnie, ale przyznaj mu punkt -powiedziała Nina od niechcenia
F- dobrze -zanotował -jak nazywa się groźny wirus i kogo dotyczy
B- g.ł.u.p.o.t.a -przeliterował -i dotyczy polityków
F- co oznacza sformułowanie "ludzie są jak chmury"
B- kiedy znikają dzień staje się piękniejszy! -wykrzyczał wręcz skacząc po całym lekarskim
F- następne pytanie, skąd znasz tekst "stojąc w grobie jedną nogą zatańczy z diabłem pogo"
B- charakter Agaty! -internistka spojrzała na niego wściekle rysując na swoim gardle paznokciem kreskę
F- niezupełnie o to mi chodziło, ale przypominam, że masz wyjście awaryjne i i możesz zadzwonić do kogoś głupiego -kogoś głupiego to znaczy wykonać awaryjny telefon do przyjaciela
B- okej -Borys wyciągnął telefon i zadzwonił gdzieś, natychmiast odezwał się telefon Zapały
P- pod tym numerem nie ma nikogo głupiego -powiedział znudzony
B- a co numer ci zmienili? -zdziwił się
W- no i ostatnie pytanie -odezwała się do tej pory milcząca Wiki podchodząc bliżej do Andrzeja -co to jest sarkazm?
B- umiejętność obrażania idiotów tak, by czuli się wyróżnieni! -wykrzyczał
F- dobrze niech mu będzie zwrócił się do Wiktorii całując ją w policzek
K- kinder niespodzianka, kinder niespodzianka! -zaczął śpiewać Rafał kierując swe słowa w stronę jubilata Ruuda
R- otwieramy prezenciki! -wykrzyczał Van Graf podbiegając do sterty paczek i toreb
B- to ode mnie! -Jakubek podał mu popielniczkę
W- przecież Ruud nie pali -oznajmiła kobieta na co brunet tylko wzruszył ramionami, nie kryjąc dumy
K- a ja zrobiłam ci ciasto orzechowe! –wtrąciła Walczyk
R- jestem uczulony na orzechy! –wykrzyczał
K- spokojnie nie miałam ich w domu i nie dałam, dlatego to jest ciasto orzechowe bez orzechów –wytłumaczyła
R- aaa jak tak to spoko –odetchnął z ulgą
K- no hej kochanie –Kinga podeszła do Wiki i Falkowicza –swoją drogą Wiki wiesz, że Andrzej ogląda się za innymi kobietami?
W- Andrzej nie ogląda się za kobietami tylko za mężczyznami, którzy oglądają się za mną. Ot cała filozofia –wzięła szklankę z wodą i wylała na patamorfolog
K- kobieta, cóżeś uczyniła?! –wykrzyczała i zaczęła się szarpać z Wiktorią, lecz Falkowicz szybko ją odciągnął więc zdesperowana laborantka zaczęła wyładowywać się na Rafale
Ag- cisza! –wykrzyczała Woźnicka wstając a jednocześnie uwalniając się z objęć Krajewskiego –zarządzam rozprawę sądową
N- zgłaszam się na obronę do oskarżonej Kingi Walczyk –wtrąciła Nina
Ag- świetnie, Stefan będziesz sędzią a ty Borys pełnomocnikiem Rafała, proszę o zajęcie miejsc
T- dobry –przywitał się dyrektor w roli sędziego –proszę Rafale o zabranie głosu
K- no bo ja se stałem a ta wariatka się na mnie rzuciła –jedną ręką machał a drugą wskazał na Walczyk
T- tak tak, proszę teraz oskarżoną –ziewną znudzony –o głos
K- no bzdura, no bo ja wtedy byłam tam –zaczęła się jąkać –i wtedy on, no bo ten, co że co jak to było? -ostatnie słowa skierowała do Rudnickiej
T- te zeznania są ustawiane –wszyscy uczestniczący w rozprawie wybałuszyli oczy –to znaczy, że oskarżona kłamie
F- chodź zabieram cię stąd –szepną do ucha Consalidy poczym skierowali się do wyjścia
T- ej nie skończyła się jeszcze rozprawa
S- no właśnie nie skończyła się jeszcze rozprawa
Ag- a Stefan zatrudnił cię jako swoje echo? –złośliwie spytała Sambora
Ad- ja również cię zapraszam na -spojrzał na zegarek -obiad 
Ag- okej chodźmy -wzięła go za rękę ciągnąć w stronę wyjścia 
W- myślałam, że będzie afera –ciężko opadła mu na kolana w jego gabinecie 
F- niemożliwe a jednak 
W- yhym –przymknęła oczy. Jej spokój jednak nie trwał długo, gdyż na swojej szyi poczuła jego wargi –Andrzej przestań 
F- yhym –mruknął lecz wcale nie zamierzał zakończyć pieszczoty 
W- Andrzej jesteśmy w szpitalu 
F- zamieszkaj ze mną –walnął prosto z mostu 
W- co? –zaskoczył ją tym pytaniem –jesteśmy ze sobą dopiero dwa dni i to nie całe a ty proponujesz mi mieszkanie? –spytała nie z wyrzutem, ale ze zdziwieniem 
F- czemu nie? –uniósł prawy kącik ust do góry 
W- poczekajmy jeszcze trochę, ale nie odbierz tego źle, dobrze? -chciała się upewnić, że jej słowa lekko nie zabrzmiały uraźliwie 
F- okej, ale przyjdziesz do mnie dzisiaj na noc
W- wybacz kochanie, ale dzisiaj to ja muszę zdać Agacie relację
F- a jeszcze tego nie zrobiłaś? –zaśmiał się 
W- taki jeden profesor mi nie pozwolił –pocałowała go w usta i skierowała się z uśmiechem do wyjścia 
Ad- mogę dzisiaj liczyć na romantyczną noc? –spytał odkładając talerze do zlewu po dość późnym obiedzie, a późnym bo na zegarze wybiła godzina 17 
Ag- o nie mój drogi dzisiaj idziesz spać do Falkowicza, ponieważ muszę wyspowiadać Wiktorię 
Ad- ale ja tak bardzo bym chciał z tobą spać –podszedł do niej i przytulił ją niekiedy składając niewinne pocałunku na szyi 
Ag- kochanie proszę cię nie kuś 
Ad- ale.. 
Ag- żadnego ale –powiedziała stanowczy, gdy Wiktoria weszła do hotelu –proszę oto twoja torba i idziesz do Andrzeja –podała mu już spakowaną torbę 
W- no no, widzę że mamy w tym związku dominat ora –oparła się o futrynę drzwi do kuchni lekko uśmiechając 
Ad- daj spokój –powiedział –a z tobą się jeszcze policzę –pocałował blondynkę w usta i wyszedł z domu
W- to zaczynamy –wyciągnęła dwie butelki wina i słodkości 
Ag- głupia –zaśmiała się, objęła przyjaciółkę ramieniem i weszły na górę 



Z racji tego szczególnego dnia część jest krótka, ale standardowo proszę o KOMENTARZE!!! :)

sobota, 25 października 2014

Część 21 "Coś o odpowiedzialności"

Ag- cholera jasna! -Woźnicka w przerażająco szybkim tempie wpadła do lekarskiego od razu kierując się do przebieralni, nie zważając nawet na to, że nie przywitała się z Adamem siedzącym przy biurku -Tretter mnie zabije! 
Ad- trzecie spóźnienie w tym miesiącu -cmoknął -nie ładnie -oboje od rana zabiegani nawet nie zauważyli, gdy dyrektor stanął przed drzwiami pomieszczenia, z którego wybiegła Agata z impetem uderzając w Stefana
T- zapraszam do gabinetu -starał się zachowywać profesjonalny ton zarówno on jak i internistka, lecz gdy tylko mężczyzna się odwrócił a blondynka zobaczyła na jego plecach naklejoną kartkę z napisem JESTĘ IDIOTĘ parsknęła śmiechem 
Ag- przepraszam -odparła napotykając srogi wzrok dyrektora 
T- proszę wejść -otworzył przed nią drzwi i sugestywnie machnął ręką na znak, aby weszła pierwsza -kolejny raz się spóźniasz 
Ag- wiem -ciężko opadła na fotel czując się co najmniej jak u siebie w domu -zaczynaj, chce już mieć to z głowy 
T- to było nieodpowiedzialne! Kolejna razy w tym miesiącu! Ja pamiętam jak za moich czasów na studiach chociażby spóźniłaś się minutę to musiałaś biegać w okół akademika pięćdziesiąt razy, do tego dochodziło sto pompek oraz pięćdziesiąt przysiadów! Nie było obijania się tylko każdy jak wół pracował a teraz? A teraz jest samowola luz pas i robisz co chcesz! Zawsze było nam powiadane, że najważniejsza jest punktualność oraz odpowiedzialność! -Agata już na wstępie kazania zaczęła się nudzić i postanowiła pomalować sobie paznokcie. W tym celu wyjęła cały swój "paznokciowy zestaw" chwilę się zastanowiła nad kolorem, ale ostatecznie wybrała czarny -czy ty mnie w ogóle słuchasz!? -spytał zdziwiony śledząc ruch pędzelka 
Ag- ależ oczywiście dyrektorze -powiedziała najspokojniej jak umiała starając się nie przerywać dobrej "passy" pociągnięć pędzelkiem 
T- to co przed chwilą mówiłem? -wziął się pod boki
Ad- coś o odpowiedzialności -spojrzała na niego, a po chwili znowu powróciła do przerwanej czynności 
...
Obudził się, a kiedy spojrzał na zegarek było już po 10. Obrócił się na bok w nadziei, że przytuli się do ciepłego ciała kobiety, a zamiast tego napotkał zimną satynową pościel. Zdziwił się, mimo iż nie był pesymistą do głowy przyszła mu najgorsza z możliwych myśli uciekła. Poderwał się szybko z łóżka, ubrał się oraz ogarną i natychmiast swoje kroki skierował do kuchni. Stała przy lodówce. Okryta tylko jego koszulą. Uśmiechnął się pod nosem sam do siebie.
W- wiesz co ci powiem? –odwróciła się w jego stronę –że ty to jednak biedny jesteś jak na bogacza, nawet nie ma co jeść..
F- jeść? –zdziwił się lekko –ja myślałem, że spędzimy nasz pierwszy wspólny poranek razem w łóżku –podszedł do niej –a ty mi tu o jedzeniu –złączył pace na plecach kochanki 
W- na to mamy jeszcze dużo czasu –uśmiechnęła się dostrzegając jego równie wesoły wzrok –Andrzej?
F- tak? –jej pytanie bardziej przypominało upewnienie się, że to nie sen a rzeczywistość co momentalnie wyczuł
W- wiesz, że musimy o tym wszystkim porozmawiać? –uśmiech lekko znikał z jej twarzy 
F- wiem, ale może troszkę później dobrze? –pocałował ją w czoło –nie traćmy tak pięknej chwili 
W- okej, a więc co profesor zjadłby na śniadanie? 
F- ciebie –uwodzicielsko szepnął jej do ucha, na co kobieta uśmiechnęła się nieświadomie przygryzając wargę 
K- już jestem pysiu królisiu –tym razem ich spokój przerwała Walczyk wchodząc do kuchni 
W- pysiu królisiu? –zapytała Andrzeja z trudem hamując śmiech 
K- co to małpa tutaj robi?! –patamorfolog pokazała palcem na Wiktorię 
W- rodzice nie nauczyli, że nie pokazuje się palcem
K- a siebie nie nauczyli, że nie zabiera się cudzych facetów? –wypaliła dumna z siebie –I co? Zatkało kakao?
W- kakao nie zatyka, bo nie ma patyka
K- są takie fabryki, które produkują patyki
W- która godzina?! –krzyknęła przerażona –o nie, od 10 otwierają sklep z przeceną 80% okazja tylko dla pierwszych dziesięciu klientów!
K- o mój Boże lecę! -wybiegła z willi nie patrząc na to, że Consalidzie udało się spławić ją od Andrzeja, ani na to, że czeka ją szybka przebieżka o łącznej długości piętnaście kilometrów 
F- mój ty wredny pysiu królisiu -wziął ją na ręce po czym zaniósł do sypialni 
...
N- to ty? -wykrzyczała Nina w parku spotykając Rzepeckiego zamiast ukochanego Sambora -jak śmiałeś! Ja tu jestem umówiona z moim Michasiem a nie z tobą! -warknęła wściekła 
T- przecież potajemnie mi włożyłaś karteczkę do spodni, że chcesz się ze mną spotkać!
N- nie!
T- tak!
S- co tu się dzieje?! – w końcu na miejsce kłótni przybiegł Sambor =ty chcesz uwieść moją Ninę?! Wojna! –wykrzyczał i zaczął się bić z Rzepeckiem. Agacie to było na rękę, wiedziała, że jeśli Tomasz zalezie za skórę Samborowi to będzie miał bonanzę jak mało kto, więc ona postanowiła mu w tym pomóc. Panowie bili się jeszcze jakieś 15 minut aż w końcu sanitariusze z karetki raczyli się przywlec ze swojej przerwy śniadaniowo - deserowo - obiadowej w wielką łaską odciągając od siebie lekarzy.

T- a tak a pro po tego wszystkiego –Stefan wszedł na jakiś inny temat niż kazanie dla Agaty –zbliżają się urodziny Ruuda
Ag- no i co w związku z tym? –zaczęła delikatnie dotykać pomalowanymi paznokciami ust, aby sprawdzić czy lakier zdążył już wyschnąć
T- nie wiemy co mamy mu kupić
Ag- my to znaczy kto? –spojrzała na niego zaskoczona
T- no my wszyscy kurde! –zaczął machać łapami
Ag- nie wiem, co ja encyklopedia wiedzy jestem?
T- bynajmniej –zamyślił się

W- co ze szpitalem? –zapytała nagle wtulając się jeszcze bardziej w jego tors
F- tę decyzję tobie zostawiam już do podjęcia
W- Andrzej ja nie chce się ukrywać –podniosła głowę i spojrzała na niego –to nie ma sensu, prędzej czy później by się o nas dowiedzieli, a ja nie chce być więziona w klatce, ponieważ to jest tylko i wyłącznie moje życie i ja nie pozwolę by ktoś czegoś mi zabraniał –wyznała jednym tchem powodując u Falkowicza przypływ pozytywnej energii
F- moja mała dzielna dziewczynka
W- no widzisz –uśmiechnęła się
F- już sobie wyobrażam jak to będzie, ubaw po pachy i to całkiem za darmo
W- myślę, że nie tak za darmo, poleje się pewnie krew. Zapałą będzie wściekły, ale za to Agata będzie się cieszyć, Sambor i Tretter zdezorientowani, a Nina pożerająca nas spojrzeniem
F- będzie na co popatrzeć –stwierdził
W- oj będzie –przytaknęła mu

Kochani ja wiem, że to jest strasznie krótkie, ale błagam o wyrozumiałość ja od pięciu dni śpię maksymalnie po 3-4 godziny, padam już na twarz przed chwilą wypiłam kawę mimo mojego młodego wieku a zasypiam na stająco, jeszcze myślałam, że mi się cała część skasowała i będę musiała pisać ją od nowa.. Proszę o WYROZUMIAŁOŚĆ I KOMENTARZE!

piątek, 17 października 2014

Część 20 "Powoli małymi kroczkami i będzie tak jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej"

 Ag- rozgość się –wraz z Adamem weszła do jej pokoju, z pośpiechem zakrywając poduszką ich wspólne zdjęcie, do którego śmiała się, a niekiedy płakała
Ad- zaczynaj –powiedział ostrożnie siadając na łóżku koło kobiety
Ag- ty pierwszy –rozkazała
Ad- w sumie to.. –zawahał się –nie wiem od czego zacząć –posłał jej niepewny uśmiech –od Zapały pewnie już wiesz, że Marta była tylko przykrywką
Ag- tak –przerwała mu –przykrywką, która tak cholernie bolała –rzuciła z lekkim wyrzutem
Ad- zrozum mnie, proszę cie
Ag- nawet nie chciałeś ze mną porozmawiać, dlaczego? –spojrzała mu w oczy
Ad- chciałaś zniszczyć Rzepeckiego, bałem się, że mnie to też spotka
Ag- jak można krzywdzić kogoś kogo się kocha?
Ad- kochałaś mnie? –pytanie retoryczne
Ag- i nadal kocham
Ad- dlaczego mi nie powiedziałaś jak jeszcze byliśmy razem, dlaczego tam bardzo nienawidzisz Rzepeckiego? –złapał ją za ręce
Ag- to boli, to bardzo boli –wyznała –zresztą sam zobaczysz –zaczęła szperać w szafce w poszukiwaniu gazet sprzed kilkunastu lat

Wiktoria na kanapie wręcz zwijała się ze śmiechu, gdy Andrzej opowiedział kolejną zabawną historię. Tym razem ich spokój zakłócił Borys, którzy wyszedł z szafy. Consalida i Falkowicz stanęli jak wryci.
W- Chryste na niebie Borys co ty tutaj robisz?
B- żem się schował do bagażnika i żem tu wlazł –powiedział dumny z siebie
W- mógłbyś jakoś rozwinąć swoją wypowiedź?
B- schowałem się do bagażnika profesora, a kiedy byliście w kuchni to wszedłem do szafy
F- niedługo to mnie nie zdziwi jak któregoś razu przyjedzie pan czołgiem do pracy
B- abstrahując..
W- znasz takie słowo? –zdziwiła się. Samo to, że Jakubek wypowiedział abstrahując graniczyło z cudem
B- nie, ale słyszałem je w reklamie –głupawo się zaśmiał –abstrahując fajnie myje się zęby twoją szczoteczką Wiki –Falkowicza sparaliżowało
B- mylisz się Borys, moja szczoteczka jest u mnie w pokoju, który ma piętnaście zabezpieczeń, także wątpię, abyś się do niej dostał
B- no nie wiem, ale umyłem zęby jakąś szczoteczką brązową
W- nie chcę cię martwić –Consalida zaczęła kojarzyć pewne fakty –ale to była szczoteczka do zębów konia Agaty –powiedziała jak najostrożniej –w ogóle to idź mi stąd –poderwała się i za rękaw wyprowadziła Borysa z willi profesora
B- ale do Leśnej Góry jest jakieś 15 kilometrów
W- trudno –uśmiechnęła się i zamknęła Jakubkowi drzwi przed nosem –chciałam nie być wredna. Chciałam być miła i koleżeńska, ale w tych czasach pomiędzy tyloma idiotami po prostu się nie da –wytłumaczyła siadając z powrotem na kanapie koło profesora

Ad- Horror 14- latki.W nocy z piątku na sobotę 15 sierpnia pijany kierowca Tomasz Rz. Spowodował wypadek, w którym wzięło udział łącznie siedem osób z dostępnych źródeł wiemy, że tylko sprawca wypadku i czternastoletnia dziewczyna przeżyli. –przeczytał na głos kawałek fragmentu i z troską oraz wyraźnym wzruszeniem spojrzał na zdjęcie, na którym Agata jeszcze wtedy czternastoletnia dziewczyna klęczy nad pięcioma czarnymi workami z ciałami najbliższych
Ag- zginęli na miejscu –powiedziała spokojnie –udało mi się wyjść z płonącego samochodu jako jedynej. Nie chciałam ich zostawiać, ale nie chciałam też umierać –spojrzała Krajewskiemu w oczy –Rzepecki.. to on spowodował ten wypadek i zbiegł z miejsca wypadku, w którym zginęła moja babcia, dziadek i najbliżsi, bo z rodzicami i resztą rodziny nie utrzymywałam i nadal nie utrzymuję kontaktów –wytłumaczyła –teraz już wiesz dlaczego go tak bardzo nienawidzę
Ad- gdybym wiedział.. –zszokowany wyznaniem Woźnickiej nie był w stanie nic powiedzieć, po prostu ją przytulił, a ona nie protestując tak jak dawniej rozkoszowała się jego ciepłem
Ag- nigdy nikomu o tym nie wspominałam, te wspomnienie za bardzo mnie boli
Ad- rozumiem, Aguś –podniósł jej podbródek tak, że patrzyła mu w oczy –dajmy sobie jeszcze jedną szansę, przecież było nam tak dobrze
Ag- tyle czasu o tym marzyłam –uśmiechnęła się powstrzymując łzy –powoli, małymi krokami i będzie tak jak dawniej
Ad- a nawet i jeszcze lepiej –namiętnie wpił się w jej usta

F- dolać ci trochę wina? –zapytał wciąż śmiejącej się Consalidy
W- nie dziękuję –zaprotestowała odstawiając kieliszek na bok
F- może zatańczymy? –zaproponował
W- czemu nie –wstała ciągnąc za sobą Falkowicza. Objął ją wręcz przyciskając siebie Wiki. Nie protestowała. Nagle piosenka skończyła się. Oddalili się odsiewie, ale tylko na kilkanaście centymetrów. Podniósł jej podbródek, ona rozchyliła wargi i zamknęła oczy aż w końcu ją pocałował. Na początku był delikatny i niepewny, ale z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. W końcu oderwała się od niego. Spojrzała w jego szare tęczówki i z uśmiechem na twarzy pogładziła policzek
F- kocham cię –powiedział nie bojąc się, że kobieta speszy się
W- tylko mnie nie zrań –palcem dotknęła jego dolnej wargi
F- nigdy tego nie zrobię tylko daj mi szanse
W- dam ci jedną jedyną szansę okaże się czy mamy o czym w ogóle rozmawiać czy po prostu wracamy do punktu wyjścia
F- na pewno tego nie spieprze
W- na pewno to Kopernik nie żyje –usidła na kanapie, a on położył się kładąc głowę na jej kolanach –ej nie za wygodnie ci? –pogładziła jego włosy
F- oczywiście, że nie –uśmiechnął się –swoją drogą to nie sądziłem, że tak szybko dasz mi szanse
W- no jeśli nie chcesz to nie ma problemu –szybko podniósł się i zaniósł śmiejącą się Consalidę do sypialni i tam spędzili swoją pierwszą noc.

Ag- mieliśmy się nie spieszyć –powiedziała Aga wtulając się w nagi tors Krajewskiego –a wyszło jak zwykle –zaśmiała się
Ad- cholernie za tobą tęskniłem i cholernie cię kocham –pocałował ją w czubek blond włosów
Ag- ja też –ich spokój przerwał dzwonek telefonu Adama, a dzwonił nikt inny jak Tretter
Ad- tak? –niechętnie odebrał
T- -lekcje się zaczynając ty dzisiaj prowadzisz zajęcia dlaczego ciebie tutaj nie ma?! –wykrzyczał jednym tchem –Krajewski rozłączył się. Niechętnie ubrali się i udali do lekarskiego
Ad- dzisiaj pomówimy o uczuciach –mrugnął do Agaty –powiedzcie mi co to za uczucie –nie odrywał wzroku od swojej dziewczyny –kiedy ją widzę to jest mi zimno i gorąco jednocześnie oraz mam wahania nastroju –lekarze zastanowili się
K- a może ty masz menopauzę? –wypalił Rafał
B- ach też tak się czułem kiedy byłem z Józefiną –westchnął Jakubek
R- co to za imię –oburzył się Rafał –pewnie mieszka na wsi odciętej od cywilizacji a rozmawia tylko z krowami
B- ty się z niej nie śmiej, bo ona w tym roku Eurowizję wygrała -poważnie wtrącił
Ag- przepraszam! –wtrąciła Agata nie chcąc słuchać dalej głupot kolegów z pracy –no niestety potrzebuję konsultacji doktora Krajewskiego oraz Rzepeckiego dziękuję! –wykrzyczała i oboje wyciągnęła na korytarz –Tomasz ja cię chciałam bardzo przeprosić za moje zachowanie, było niegodne proszę wybacz mi –zrobiła minę zbitego psa, a naiwny Rzepecki nabrał się
T- okej chodź tutaj –przytulił kobietę. Krajewski nie był zazdrosny, ponieważ wiedział, że to tylko część jej nowego planu. Agata włożyła Rzepeckiemu kartkę do tylnej kieszeni z napisem spotkaj się ze mną jutro w parku o 12. Nina. Agata miała szczęście, bo miał on gumę do żucia właśnie w tej kieszeni, więc pod pretekstem mogła sprytnie skłonić go do odczytania karteczki, na której podszyła się pod Rudnicką
Ag- masz gumę do żucia? –spytała
T- jasne –wyciągnął produkt i karteczkę, którą momentalnie przeczytał
Ag- co to?-Zadała mu pytanie retoryczne
T- co? A nie nic, lista zakupów –niezły samobój nie ma co –ja będę leciał
Ag- okej do jutra
T- pa –zdziwiony korespondencją ruszył przed siebie
Ad- to jak? –wziął ją za rękę –jedziemy do domku?
Ag- oczywiście –uśmiechnęła się po czym oboje trzymając się za rękę ruszyli na parking



Tak tak wiem krótkie, ale nie miałam dzisiaj czasu :) Ps. Opowiadanie płatne jeden komentarz :D

wtorek, 14 października 2014

Część 19 "Zachowujcie się, byle jak, ale się zachowujcie"

Siedział u siebie w przy szklance whisky. Mimo, iż było już późno, a dyżur skończył kilka godzin temu jakoś nie spieszyło mu się do domu. Uzupełniał papiery, a raczej próbował. Powodem dezorientacji nie było zmęczenie ani złoty trunek, lecz myśli krążące wokół pewnej rudowłosej kobiety
F- cholera! –krzyknął, gdy zamiast daty operacji napisał Wiktoria. Natychmiast zamazał imię, żeby żaden wścibski lekarz nie poleciał z tym do Consalidy oskarżając profesora o zboczenie zawodowe na jej punkcie. Mogłaby się wystraszyć –pomyślał. Rzeczywiście speszyłby tym kobietę, a tego najbardziej chciał uniknąć –dość na dziś –powiedział sam do siebie. Jednym łykiem wypił całą zawartość szklanki, narzucił na siebie marynarkę i wyszedł z gabinetu kierując się na parking –przecież piłeś, baranie –cień wątpliwości pojawił się w jego umyśle, ale po chwili doszedł do wniosku, że on profesor Falkowicz potrafi znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji i konsekwencje na pewno go ominął szerokim łukiem, poza tym nie miał zamiaru marznąć czekając na taksówkę, a musiał przyznać, że jesienne wieczory, a raczej noce są chłodne. Wsiadł więc do samochodu i ruszył przed siebie. Tak jak sobie obiecał, tak zrobił. Dojechał bezpiecznie. Wszedł wykończony do wielkiej willi i od razu skierował się do łazienki. Wieczorna toaleta jednak dobrze mu zrobiła. Usiadł na skraju łóżka w swojej wielkiej, przestronnej sypialni. Zastanawiał się nad wszystkim i nad niczym. Po co mu taki wielki dom skoro jest sam? Dlaczego nie ma tej jedynej a na myśli miał Wiktorię, skoro każda poleciałaby na niego, gdyż jest bogaty, cholernie przystojny i ma klase? No właśnie każda, każda, ale nie ona. Po dość długich rozmyślaniach położył się spać, przed jutrzejszą operacją z Wiktorią musiał wypocząć.

W- kochasz go –bardziej stwierdziła niż zapytała. Woźnicka z Consalidą postanowiły zrobić sobie noc zwierzeń. Kupiły butelkę winą, którą powoli kończyły opróżniać i jakieś trzy czekolady, które także już się kończyły –ale gdybyś go kochała nie walczyłabyś z nim, ani z tym
Ag- już nie będziemy razem, więc wole w sobie zabić miłość do niego
W- pogadaj z nim
Ag- próbowałam, Wiktoria robiłam wszystko, żeby mi uwierzył, ale on ledwo chciał tego słuchać i to też nie do końca
W- on w ogóle wie co się stało
Ag- wątpię –upiła łyk czerwonego alkoholu –dobra koniec o mnie, gadaj co u ciebie i u Falkowicza
W- nic –wpatrzyła się w księżyc za oknem
Ag- jak to nic? –zdziwiła się –on mi nie daje normalnie pracować, cały czas nawija o tobie
W- serio? –spytała zaskoczona chociaż uniosła kącik ust
Ag- tak mówi jaka to jesteś piękna, utalentowana i w ogóle, że zamierza cie zabrać na kolacje tylko musisz się zgodzić, ale nie wie jak to delikatnie powiedzieć, żebyś mu nie uciekła, a on cie nie chce speszyć –rozgadała się –Wiki słuchasz mnie? –machnęła ręką przed nosem przyjaciółki, która momentalnie się ocknęła
W- tak tak, mówił coś jeszcze?
Ag- nie wiem,nie słuchałam go -spojrzała przenikliwie na przyjaciółkę -a co to za uśmieszek?
W- jaki uśmieszek? -próbowała spoważnieć, ale obie kobiety wybuchły śmiechem
Ag- podoba ci się? Przyznaj się -zaczęła łaskotać dziewczynę
W- może trochę -upiła łyk wina
Ag-mnie nie oszukasz
W- okej podoba mi się, ale w sumie trochę się tego boję
Ag- rozumiem, szpital, Zapała, Nina i reszta debili -zamyśliły się obie
W- dobra koniec tego dobrego idę spać jutro mam dyżur z -zamyśliła się a po chwili znów uśmiechnęła
Ag- z Falkowiczem -dokończyła za nią
W- wypad z mojego pokoju małpo
Ag- a mogę spać z tobą? -stanęła przy drzwiach
W- spadówa -rzuciła w nią poduszką
...
Obudził się z lekkim bólem głowy. Wziął zimny prysznic, zjadł pożywne śniadanie i łykną tabletkę przeciwbólową. Po 15 minutach był już na parkingu, z hotelu wyszła właśnie ona. Szła dość chwiejnym krokiem trzymając się za głowę i nawet nie zauważyła, gdy wpadła na Falkowicza
W- przepraszam -podniosła wzrok i natychmiast się zarumieniła dostrzegając szare tęczówki profesora
F- nie szkodzi -wypuścił ją ostrożnie z objęć pilnując, żeby dziewczyna się nie przewróciła -pobalowało się wczoraj co? -dostrzegł jej wory pod oczami
W- to wina Agaty, zmusiła mnie -wytłumaczyła
F- chodź do mnie dam ci coś na ból głowy -zarządał. Weszli do szpitala, a na drodze napotkali dość dziwną sytuację. Sambor, Tretter i Adam rozmawiali o operacjach a po chwili dołączyła do nich Agata z rozczochranymi włosami w opłakanym stanie
Ag- ooo Stefan nie mogę pogodzić się z tym jak skrzywdziłam wielu ludzi, proszę daj mi podwyżkę, żebym mogła uregulować swoje długi i przeprosić te niewinne istoty
S- Agata nie kłam, jakoś na drogie kosmetyki to cie stać -potarł jej oko rozmazując tusz po policzku- poza tym nie wychodzi ci ta gra -kobieta spojrzała na niego zaskoczona
Ag- moja gra była idealna, to wy niczego nie rozumiecie -machnęła przed nim włosami i skierowała się do łazienki
F- nie kłamałaś -stwierdził
W- z czym? -zaciekawiła się, a on lekkim pchnięciem ręką w jej plecy sprawił, że ruszyli do jego gabinetu
F- z tym, że Agata ma dwa oblicza -otworzył drzwi do jego królestwa -zapraszam -machnięciem ręki zasygnalizował, żeby Consalida weszła do środka
W- to dasz tą tabletkę? -opadła ciężko na fotelu
F- oczywiście -uśmiechnął się i podał jej opakowanie tabletek z szklanką wody
...
Ag- co ty robisz? –z nowym makijażem weszła do lekarskiego gdzie Zapała „przeszukiwał” telefon Oli
P- a co? Nie nic sprawdzałem godzinę –zdenerwował się, gdy spojrzała na niego wzrokiem sygnalizującym, że zna całą prawdę –proszę nie mów Oli, że czytam jej sms-y
Ag –słucham –skrzyżowała ręce na piersi –musisz się starać
P- biorę za ciebie wszystkie dyżur nocne przez miesiąc, przez tydzień będę za ciebie zmywał i biorę na siebie twoje papiery
Ag- robisz mi kawę cały tydzień, plus pięć dych –wyciągnęła do niego rękę
P- co? Nie!
Ag- Ola! –Woźnicka wykrzyczała na cały szpital
P- dobra, dobra –wyciągnął z portfela pięćdziesięciozłotowy banknot –jej pazerna jesteś
Ag- według Wiki –wręcz wyrwała mu pieniądze –przedsiębiorcza –miała już wyjść, kiedy to jednak się zawróciła i podeszła do Przemka  -swoją drogą, to przypadkiem –zaakcentowała ostatnie słowo –słyszałam twoją rozmowę z Adamem
P- tak, ale ja nie mogę ci nic powiedzieć
Ag- no trudno –ciężko westchnęła –a o czym nie możesz mi powiedzieć? –podejdę go od tej strony –pomyślała
P- nie mogę ci powiedzieć, że Adam tak naprawdę był z Martą, żebyś czuła się zazdrosną i on chyba nadal coś do ciebie czuje –wypaplał nie zastanawiając się nad tym, że ta kobieta perfidnie go podeszła
Ag- ups, wygadałeś się –zadarła dumnie głowę do góry
P- o cholera biegnę wyparzyć usta –pobiegł taranując Borysa w drzwiach
B- a temu co? –zapytał z głupim uśmieszkiem siadając na kanapie
Ag- długo by opowiadać –spojrzała na niego przenikliwie –a ty z czego się cieszysz?
B- ja? Z niczego –mrugnął do niej –okej powiem ci. Na Ferrari Adama nałożyłem różową powłokę w niebieskie gwiazdki  -zaczął się idiotycznie śmiać
Ag- całe życie z kretynami –poszła do bufetu w nadziei, że zielona herbata ją uspokoi

Kilka godzin po operacji, którą przeprowadzał Falkowicz z Wiktorią wyszli zmęczeni z bloku
F- spisałaś się, kochana –przyznał kierując swoje kroki do bufetu
W- dziękuję, ale ty też niczego sobie –zarumieniła się
F- mam nadzieję, że nie odmówisz mi kolacji dzisiaj wieczorem
W- wiesz co? –spojrzała mu w oczy –chętnie się skuszę
F- no to się cieszę, a teraz zapraszam cię na –chwile się zamyślił przy wejściu do kawiarenki –na podwieczorek –puścił ją w drzwiach. Ich spokój nie trwał jednak długo, ponieważ zobaczyli Agatę kłócącą się z Adamem
Ad- to ty mi z samochodu zrobiłaś jakiś cyrk
Ag- to nie ja tylko Borys!
Ad- ty niesiesz zło!
Ag- ja ci niosę pokój miłosierdzie tępaku jeden! –wykrzyczała i rzuciła w niego ciastkiem
Ad- zapłacisz mi za to! –chciał jej oddać tym samym, lecz kobieta schyliła się a słodkim łakociem z kilogramem lukru i bitej śmietany prosto w twarz dostał Tretter. Woźnicka odwróciła się i zaśmiała dyrektorowi prosto w twarz, ale gdy ponownie spojrzała na byłego kochanka dostała prosto w nos ziemniakami
Ag- nie daruję ci tego! –wykrzyczała i zaczęła się prawdziwa bitwa na żarcie
F- do mojego gabinetu, ale już! –gdy Falkowicz zabrał głos cały personel uspokoił się
GABINET
F- to niedorzeczne co wy wyprawiacie! –po jednej stronie biurka stała Agata z Adamem a po drugiej Wiktoria z Andrzejem
W- zachowujecie się, byle jak, ale się zachowujcie –spojrzała wściekle na parę
F- macie zapłacić za wszystkie straty i posprzątać mi gabinet oraz bufet –spojrzał srogo na Agatę, która wyjęła z włosów kluska i rzuciła na podłogę –popilnuje was Ruud żeby nie strzeliło wam do głów coś gorszego, a tym czasem
W- a tym czasem za pół godziny widzę się z tobą Andrzej na parkingu, bo jedziemy na kolację –mrugnęła do przyjaciółki co nie uszło uwadze Falkowicza
F- oczywiście to.. miłego sprzątania –machnął im ręką, po czym wyszli z gabinetu, a ich miejsce zajął Ruud zakładając sobie na głowę koronę zrobioną z kartonu
F- myślisz, że się nie pozabijają? –spytał
W- nie wiem, oni się kochają ale jeszcze o tym nie wiedzą –nawet nie zauważyła, że zabrzmiało to jak ich historia –no nic ja idę się ogarnąć i..
F- i przyjadę po ciebie, bo jedziemy do mnie
W- ale..
F- żadnego ale –spojrzał w jej oczy zdradzające szczęście z takiego obrotu sprawy
W- okej, dzwoń jak coś –uśmiechnęła się
Pojechał do domu przygotował całą kolację i założył swój najlepszy garnitur. Tym czasem Wiktoria wykąpała się, umyła włosy i założyła czarną sukienkę przed kolana z koronkowymi plecami. Gdy dostała smsa od profesora, że czeka on na nią na parkingu uśmiechnęła się, zabrała czarną kopertówkę, włożyła czarne szpilki i wyszła przed dom przeczesując palcami rozpuszczone włosy
F- wow –powiedział, gdy do niego podeszła –wyglądasz –zlustrował ją wzrokiem –bardziej niż fantastycznie –ujął jej dłoń i pocałował
W- dziękuje –zarumieniła się –jedziemy?
F- naturalnie –otworzył jej drzwi do samochodu

R- przeoczyłeś plamkę! –wydarł się na Adama, który wraz z Woźnicką czyścił gabinet profesora szczoteczką do zębów
Ag- Ruud nie drzyj się tylko nam łaskawie pomóż –asekurowała Krajewskiego
R- to nie ja jestem beznadziejny, że nie potrafię zauważyć miłości drugiego człowieka do mnie! –byli kochankowie pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzeli sobie w oczy, ale nie z nienawiścią, z tęsknotą i miłością –trafiłem w sedno –krzyknął dumny z siebie
Ad- nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?
Ag- myślę, że to byłoby najlepsze rozwiązanie –uśmiechnęła się do niego lekko
Ad- to dzisiaj? –odwzajemnił jej uśmiech
Ag- jasne, tylko –zadrżał jej głos –ogarniemy tylko ten burdel..
B- czy ktoś powiedział burdel? –ucieszony Borys wpadł do gabinetu i zaczął tarzać się po podłodze –uwielbiam burdel –zaczął rzucać się resztkami jedzenia. Byli kochankowie wykorzystali chwilę nieuwagi przyjaciół i zamknęli ich z nakazem posprzątania gabinetu Falkowicza, a sami skierowali się do hotelu

F- zapraszam –wpuścił ją pierwszą do willi
W- sam to wszystko zrobiłeś? –jej oczom ukazał się pięknie nakryty stół z kieliszkami wina, a wieczorowy, romantyczny klimat dodawał magii temu spotkaniu
F- jak widzisz –przejął od niej płaszcz –rozgość się –uśmiechnął się ciepło. Oboje przeszli do salonu, gdzie był pięknie nakryty stół…


Jak zwykle proszę o KOMENTARZE :) 

piątek, 10 października 2014

Część 18 "Pomarzyć dobra rzecz"

N- co?! Ja się nie zgadzam! -Rudnicka dość wybuchowo zareagowała na to, że jej życiowy partner oddał ordynaturę jej największemu wrogowi -Falkowiczowi
S- Nina kochanie porozmawiamy w domu -próbował jakoś załagodzić sytuacje
N- o nie mój drogi, porozmawiamy teraz! -Nina wzięła Michała za ucho i wyprowadziła z pokoju lekarskiego
F- mam nadzieję, że nasza współpraca będzie dobrze się układała -uśmiechnął się triumfalnie a oto i moja asystentka -wskazał ręką na Agatę
Ag- a jeśli ktoś jest przeciwny nich podniesie rękę i wyjdzie -stanęła obok profesora
F- zarządzam popołudniowe odprawy, a zwłaszcza, że już nie ma pielęgniarki Pani Marty -Agata uśmiechnęła się pod nosem zerkając ukradkiem na Adama -dzisiaj odbędzie się casting na tę właśnie posadę
Ag- tak w składzie jury zasiądę ja, profesor Falkowicz oraz doktor Krajewski
F- Agato zetrzyj proszę tablice, będziemy na niej pisać notowania kandydatek -oderwał się od papierów
Ag- okej, a jak ktoś nie przepisał grafiku -Andrzej zarządził również, że każdy ma przepisywać grafik i uczyć się go na pamięć -to ma problem
F- poproszę pierwszą kandydatkę -pozostali lekarze oprócz tych zasiadających w jury musieli opuścić lekarski, a do niego weszła szczupła blondynka z mocnym różowym makijażem oraz z lizakiem w buzi
-dzień dobry -powiedziała przesadnie słodko
F- witam proszę usiąść -powiedział skwaszony
-nazywam się Olcia
F- ma pani CV?
-nie, ale mam to -zaczęła powoli rozpinać bluzkę
Ag- o jak mi przykro, ale właśnie dobiegł koniec pani czasu, do widzenia -uśmiechnęła się i pokazała jej ręką drzwi
F- następny!
B- dzień dobry -do pokoju wszedł Jakubek -nazywam się Borys Jakubek i mam
Ag- frajerze wypad stąd to jest casting na pielęgniarkę a nie afrykański pokaz głupoty dla upośledzonych
B- okej okej -znudzony wyszedł na korytarz
...
W- przepraszam -powiedziała, gdy wpadła na Rzepeckiego i wylała prosto na niego kawę
T- nic się nie stało -uśmiechnął się, ścierając z kitlu plamę
W- idę do lekarskiego idziesz?
T- myślę, że nie jest to najlepszy pomysł
W- dlaczego? –zaciekawiła się
T- odbywa się tam casting
W- casting? Sorry, ale nie byłam na odprawie i chyba to był błąd, bo widać dużo rzeczy mnie ominęło -stwierdziła
T- Falkowicz został ordynatorem chirurgii –kobieta spojrzała zdziwiona na niego –Agata została jego asystentką, a casting urządzili na pielęgniarkę za Martę
W- aa to ta byłą Adama co wyjechała tak?
T- dokładnie i myślę, że Twoja przyjaciółka się do tego przyczyniła
W- no Woźnicka nie jest bez winy –wyjaśniła –ale zmieńmy temat co u Ciebie?
T- nic nowego Agata na każdym kroku próbuje mnie zniszczyć, Tretter się na nią wydziera, ale to nic nie daje
W- musiałeś jej nieźle zajść za skórę, gdy pytam się jej czemu cię nie lubi, to zwykle kończy się awanturą
T- to jest długo historia może innym razem, a teraz przepraszam cię, ale muszę lecieć
W- jasne –powiedziała za oddalającym się Rzepeckim i weszła do lekarskiego
F- o witaj moja droga, w końcu raczyłaś zaszczycić nas swoją obecnością –powiedział surowym tonem
W- tak ja.. przepraszam –na poczekaniu nie wymyśliła żadnego sensownego kłamstwa, a wiedziała, że kogo jak kogo, ale Falkowicza na tandetę nie naciągnie
F- konsekwencje cię nie ominął –podszedł do niej zapinając guzik od marynarki
W- oczywiście –niepewnie spojrzała mu w oczy i dostrzegła ten lodowaty wzrok, którego tak nienawidziła
F- zapraszam panią dzisiaj wieczorem na kolację –zbliżył się do niej. Był coraz bliżej i bliżej, owładnęło ją jego rozbrajające ciepło, podniósł jej podbródek ona rozchyliła wargi, aż w końcu… wpadł Tretter z patelnią w ręku a za nim cały lekarski personel
T- proszę Państwa dzisiaj gotujemy
B- no toć żem mówił o tym pichceniu już dawno
T- Borys nie mów do mnie po wiosku bo tego nie zniese –upomniał go Stefan
B- ale psze pana ja siem na wsi wychował
T- a jak się ta wieś nazywa? –spytał
B- Warszawa –odpowiedział z uśmiechem, a dyrektor spojrzał na niego zaskoczony
T- no nic proszę państwa bierzemy za garnki i gotujemy
W- że tak tu? Teraz?
T- kochanieńka widzisz za moich czasów.. –zaczął swój monolog
K- gotowe! –odezwał się Konica
S- proszę podejść do składu jury –w skład sędziów wchodził Sambor Tretter i Nina
N- co dla nas przygotowałeś?
K- pikantną rybę w sosie bananowo – musztardowym –uśmiechnął się dumnie. Pierwszy spróbował Michał
S- wiesz.. ryba dobra, sos też, ale razem jakoś nie bardzo –Rafał spojrzał na niego zszokowany. Miał nadzieję na tytuł najlepszego dania, a w zamian tego dostał krytykę
K- wiesz co? –powiedział zranionym głosikiem –ty jesteś fajny, Nina też, ale razem jakoś nie bardzo –spojrzał na niego złośliwym wzrokiem
T- ej no weźcie chyba nie może być tak źle –spróbował dania –jednak może –wszystko wypluł
S- następny! –podbiegł do nich Ruud –co to jest?
R- 26, 5 kilograma masła, surowe pieczarki, pomidorowy sos, ziemniaki, cebula surowe jajka mąką, mąka, mąka i jeszcze raz mąka! –zaśpiewał
S- może masz coś jeszcze nam do zaoferowania? –zapytał
R- majteczki w kropeczki łohohoho, niebieskie wstążeczki łohohoho, bielutki staniczek łohohoho, maleńki guziczek -zaśpiewał
F- przejdźmy do kolejnej części dzisiejszej lekcji –Falkowicz wiedział, że po skonsumowania czegoś takiego to pacjenci leczyliby lekarzy a nie na odwrót –wyciągamy karteczki
Pm- nienawidzę szkoły –do lekarskiego wpadła Pani Maria i zaczęła swój śpiew cokolwiek te słowo w jej wykonaniu oznacza –już nie symuluję, bo się wypisuję, już nie chodzę z dołem, bo rzuciłem szkołę! Już się nie wykręcam, bo już nie uczęszczam –wszyscy w szoku patrzyli na bufetówkę
Ag- może przejdźmy do tematu lekcji –zaproponowała po chwili krępującego milczenia, jakie nastało zaraz po koncercie pani Marii –Andrzej?
F- myślę, że na dzisiejszej lekcji postaramy się wyciągnąć wnioski z błędów przeszłości. Otóż każdy z nas –wskazał ręką na lekarzy –opowie o jednym ze swoich przeżyć oraz wyciągnie wniosku. Zaczynamy od doktora Jakubka –wskazał na niego ręką symbolizując, aby ten zaczął pierwszy
B- jedno z moich najgorszych wspomnień to między innymi pewna sytuacja związana z synek doktora Sambora –spojrzał wściekle na byłego ordynatora
S- już cię za to przepraszałem –odparł
W- możemy się wreszcie dowiedzieć o co chodzi?
B- oprócz tego, że zostałem wyzwany on dzieciobójca to nic..
N- może jaśniej.. –Rudnicka wciąż bawiła się gumą orbit sprzed dwóch dni
B- był piękny słoneczny dzień –zaczął swój monolog z poważną miną co zwiastowało dłuższe przemówienie –bawiłem się w parku z Krzysiem, kiedy to w pewnym momencie chłopiec przewrócił się i nabił sobie guza.. Szybko pobiegłem do hotelu, chwyciłem nóż, aby przyłożyć do rany i pełen nadziei na dobry uczynek podążyłem do parku.. lecz kiedy to Krzyś mnie zobaczył, przestraszył się, bo myślał, że ja chce mu tego guza odciąć.. Zaczął uciekać i krzyczeć, a ja za nim z nożem-kontynuował zaciekawiając pozostałych –ludzie patrzyli się na mnie jak na zbója, a kiedy dogoniłem Krzysia i wytłumaczyłem mu po co mi nóż, na miejsce przyjechała wezwana policja.. i się zaczęło.. bajabongo
D- rozumiemy, że było to dla ciebie niezwykle ciężkie przeżycie –Dryl popatrzył na wyraźnie poważnego i zamyślonego Borysa
B- w sumie to nie, w celi rozdawali dobre ciastka –rozpogodził się natychmiast
F- jakie wnioski wysnułeś z tej jakże życiowej lekcji –Falkowicz starał się skupić na lekcji, lecz między nim a Wiktorią toczyła się jakby taka gra spojrzeń, zerkali na siebie, podczas gdy druga osoba tego nie zauważa
B- nigdy w życiu dzieci –wyjaśnił
F- proszę teraz o głos Agatę –wskazał ręką na blondynkę
Ag- otóż moi kochani –wstała z kanapy –nigdy w życiu nie róbcie swojej koleżance własnego Spa nie mając o tym najmniejszego pojęcia. Zmierzam do tego, że dredy, które jej zafundowałam musiała zgolić. Chcąc jakoś załagodzić sytuację postanowiłam zadbać o jej rzęsy i w nadziei, że odrosną grubsze, dłuższe i gęstsze, obcięłam je jej –zapanowała chwila ciszy, gdzie nawet Consalida wybałuszyła oczy –do tej pory nie odpowiada mi cześć na ulicy –dokończyła załamanym głosem
K- no to teraz moja kolej.. Nigdy, ale to nigdy się nie poddawajcie. Wszystko jest możliwe na przykład ja jednego dnia niechcący rozmroziłem zamrażarkę i przez przypadek spaliłem mikrofalówkę..
B- ja bym bardzo chciał się nauczyć pływać na plecach, ale się boję –wtrącił Jakubek –dużo ważę i się utopię
K- Tytanic też był ciężki i pływał –Borys spojrzał na niego wściekle wręcz przesyłając myśl o zatonięciu statka –okej, to może nie był najlepszy przykład, ale jest wiele innych statków, które trzymają się na wodzie
D- profesorze –Szymon zwrócił się do Falkowicza –a pan jakie ma wspomnienia albo chociaż marzenia?
F- moim marzeniem jest zabrać taką rudowłosą piękność na kolację –spojrzał w stronę Wiktorii, która widocznie się zarumieniła i uśmiechnęła pod nosem. Wszyscy oprócz niej zastanawiali się o kim mówi profesor
S- a teraz –wtrącił Sambor zazdrosny, że to nie od dał pomysł na lekcję –krótko przedstawimy swoje motto życiowe.. zaczynajmy!
B- rób tak, żeby tobie było dobrze, bo innym kurwa nie dogodzisz
Ag- jeśli skurwysyn, który mnie zranił przyjdzie kiedyś na mój pogrzeb, to obiecuję, że zmartwychwstanę i osobiście przypierdole mu zniczem
N- kobieta jak pogoda, zmienną jest
K- nie przejmuj się tym co myślą inni, nie robią tego często –lekarze wymieniali się swoimi poglądami coraz bardziej szokując Wiktorię i Falkowicza, którzy za biurkiem siedzieli bardzo blisko siebie, wręcz dotykając ramionami
Ad- nie potrzebuje do szczęścia drugiej połówki, wystarczy mi ćwiartka w lodówce
T- myślę, że na dzisiaj koniec tego cyrku –z kanapy podniósł się Stefan, a wszyscy oprócz Wiki i Andrzeja opuścili pokój lekarski. Siedzieli tak jeszcze chwile, stykali się ramionami, niby uzupełniali papiery, ale żadne z nim nie mogło się skupić. Consalida czuła bijące ciepło od Andrzeja, które było tak przyjemne
F- załóż to –na jej ramiona zarzucił swoją marynarkę dostrzegając na ciele rudej gęsią skórę
W- dziękuję –odpowiedziała podchodząc do automatu z kawą –też chcesz?
F- jak możesz –obdarzył ją serdecznym spojrzeniem
W- czarna z dwoma łyżkami cukru, dobrze pamiętam? –spojrzała w jego szare tęczówki
F- oczywiście.. swoją drogą to moje marzenia mogą się niedługo spełnić –puścił jej oczko
W- pomarzyć dobra rzecz, zresztą jak zmusisz Adama, żeby się przefarbował na rudo to pewnie się spełnią
F- ale mi chodziło o ciebie –spoważniał –co mam zrobić, żebyś się zgodziła na kolację?
W- starać się –podała mu parujący napój –masz zrobić wszystko co w twojej mocy
F- i jeszcze więcej –ujął jej dłoń i pocałował


Uwaga wydarzenia opisane wraz z wnioskami z życia wzięte hahaha xD jesteście tutaj kochani? Ps. tak wiem opowiadanie słabe i krótkie :/ /Meredit

środa, 1 października 2014

"Nie możesz zmienić przeszłości, ale ona zaw­sze pow­ra­ca, żeby zmienić ciebie"

.. aż na polskim mnie natchnęło! :D mam dla Was miniaturkę,której kontynuacji nie będzie,mam nadzieję, że się spodoba :)

Po jej policzku spłynęła kolejna łza. Jak to możliwe? Najpierw tak o nią zabiegał, tak się starał, a kiedy w końcu dostał to, czego chciał –upokorzył. Nie mogła tego zrozumieć. Nie był święty, o tym wiedziała od zawsze, ale nigdy w życiu nie pomyślałaby, że jest w stanie posuwać się do tak desperackich kroków. A ona? Ona nie potrafiła z tym walczyć, mało tego nawet nie chciała odejść. Kochała go? Sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytanie. Jak mogła kochać kogoś kto ją bije, znęca się nad nią psychicznie i fizycznie, zdradza na prawo i lewo w ich sypialni na jej oczach a potem udając, że nic się nie stało? Z drugiej strony nie wyobrażała sobie życia bez tego faceta. Było w nim coś w rodzaju magnesu. Chcesz, ale nie możesz się oderwać. W tym przypadku właśnie tak było. W ich przypadku
R- Wiki –anestezjolog czule pogładził siedzącą obok szpitalnego łóżka kobietę. Nie zareagowała. Powodem nie było zmęczenie wywołujące bladość i worki pod jej oczami, ale myśli. Myśli, które nie dawały jej spokoju. –Przecież byliśmy tacy szczęśliwi –pomyślała –co się z nim stało? Co się z nami stało? –pytania bez odpowiedzi kłębiły się w jej głowie –przecież nie możesz tu cały czas siedzieć –fakt Wiktoria nie odchodziła od łóżka nieprzytomnego Falkowicza dobrych pięciu dni. Nie jadła, nie piła, nie spała. Stratą czasu dla niej była nawet kąpiel czy zwykłe umycie zębów.
W- kiedy on się wybudzi? –spytała niepewnie
R- nie wiem Wiki przeszedł bardzo ciężką operację, ale..
W- ale? –spojrzała na niego resztkami sił wręcz wyrywając mu z gardła pozytywną odpowiedź
R- ale on jest silny, wyjdzie z tego bez szwanku. A jak ty się czujesz? –dokładniej przyjrzał się jej siniakom, które nie były efektem wypadku samochodowego, lecz przemocy ze strony narzeczonego
W- dobrze –cokolwiek to znaczy –przemknęło jej przez myśl lecz tylko na chwilę. Pamięcią wróciła do dnia, w którym to był wypadek. Wracali do jego willi z dyżuru. On prowadził. Był wściekły, a ona.. no cóż przerażona co nowością nie było. Co aż tak bardzo zirytowało profesora? Otóż według niego lekkomyślność Wiktorii. Rozmawiała z Wandą odnośnie badań prowadzonych nad lekiem. Rudowłosa kobieta absolutnie nie chciała zaszkodzić profesorowi. Wręcz przeciwnie, chciała mu pomóc.
F- wytłumacz mi –gdy weszli do willi Falkowicz momentalnie cisnął teczką o ścianę na co Wiktoria aż wzdrygnęła –po jaką cholerę się wpieprzasz?
W- chciałam Ci pomóc –starała się delikatnie dobierać słowa, aby nie wyprowadzić z równowagi narzeczonego jeszcze bardziej
F- chcesz pomóc? –zaśmiał się podchodząc do niej –to buzia na kłódkę –wymierzył jej siarczystego policzka
W- ała –powiedziała masując zaczerwienione miejsce osuwając się po ścianie. Z jej oczu mimowolnie popłynęły łzy.
F- i przestań się mazać –szarpną ją powodując, że kobieta wpadła na niego. Niestety złotą częścią zegarka przejechał po jej ręku powodują krwawienie masz szczęście –już miał ją uderzyć, gdy to zadzwonił jego telefon. Wiktoria odetchnęła z ulgą. To był tylko wstęp do koszmaru. Jechali głośno się kłócąc o ile można nazwać kłótnią, gdy on krzyczy, a ona skulona siedzi i płacze
W- Andrzej ja się ciebie boję –zastygł. Robił jej wiele zła, ale nigdy nie usłyszał takiego tekstu, odwrócił wzrok od drogi i wpatrzył się w nią. To właśnie wtedy wjechał na czołówkę z tirem
Ad- chodź ze mną –zarządził stanowczo Krajewski, lecz w jego oczach pojawiły się iskry współczucia. Znał doskonale ich problem oraz wybuchowość Andrzeja. Niejednokrotnie próbował rozmawiać z bratem na ten temat. Niestety zawsze kończyło się to niepowodzeniem.
W- a co jeśli..
R- cokolwiek będzie się działo poinformujemy was –wtrącił Van Graf –siedzeniem tutaj nie pomożesz mu, a zaszkodzisz sobie
W-okej –szepnęła –może rzeczywiście macie racje –razem z Krajewskim opuściła salę. W hotelu bez słowa poszła do łazienki wzięła kąpiel i położyła się spać delektując zapachem mokrych włosów. Nie musiała długo czekać. Sen przyszedł natychmiast, tak bardzo był jej wtedy potrzebny..

2 miesiące później

W- jak się dzisiaj czujesz? –powiedziała, gdy poczuła, że przytula się do niej od tyłu. Natychmiast odwróciła się i przywarła do kuchennego blatu opierając rękoma o tors Falkowicza
F- oprócz tego, że nic nie pamiętam to całkiem całkiem –na wskutek wypadku doznał amnezji. Miał poważny uraz głowy i nic kompletnie nic nie pamiętał sprzed zdarzenia. Może to i lepiej? Teraz prawie nosił Wiktorię na rękach
W- nie szkodzi –przypominając sobie różne sytuacje sprzed wypadku kiedy to profesor bił ją, poniżał i zdradzał ta amnezja była jak dar z jasnego nieba. Odwróciła posmutniały wzrok, nie chcąc patrzeć partnerowi w oczy
F- ej co jest? –zapytał zaniepokojony jej reakcją
W- nic –odwróciła się do niego tyłem
F- tu chodzi o moją przeszłość tak? –spryt i umiejętność celnego łączenie pewnych faktów jednak została mu w naturze –cały szpital patrzy się na mnie jak na zabójce, ty nie chcesz opowiadać o naszym życiu przed wypadkiem możesz mi to wytłumaczyć? –właśnie tego pytania obawiała się najbardziej. Wiedziała, że Andrzej będzie chciał poznać swoją przeszłość, ale nie myślała, że aż tak szybko
W- serio chcesz poznać swoją przeszłość? –oddaliła się kawałek i spojrzała mu w oczu z lekkim wyrzutem
F- yhym –kiwnął twierdząco głową
W- biłeś mnie, wyzywałem, zdradzałeś, wyżywałeś się na mnie wymieniać dalej? –z jej oczu popłynęło kilka łez
F- ja.. –stał zszkowowany słowami kobiety –ja cie kocham –na nic innego go nie stać?
W- to za mało Andrzej –podszedł do niej –byłam z tobą ten cały czas bo cie kochała, a ty tego nie doceniałeś, traktowałeś mnie jak szmatę
F- a teraz? Co do mnie czujesz?
W- teraz jesteś inny.. mówiłam ci, że się ciebie boję –zdziwił się. Aż tak był okrutny w stosunku do tej kobiety? Do jego kobiety?
F- gdybym mógł jakoś to naprawić –mówił starając się odpowiednio delikatnie dobierać słowa –zrobię wszystko co zechcesz –odgarnął błąkający się po twarzy kosmyk jej włosów
W- bądź.. i mnie szanuj –przytuliła go. Tak bardzo uwielbiała jego ciepło.

Pół roku później

Falkowicz wziął do siebie słowa Wiktorii. Starał się jak mógł, ale jej to widocznie nie starczało. Organizował też różnego kolacje, prawie codziennie dostawała jakiś prezent on wręcz nosił ją na rękach. Zupełnie inny człowiek, ale cały czas nie dopuszczała go do siebie to znaczy traktowała go jakoś inaczej z dystansem zresztą tak jak jego brat Adam Krajewski i reszta personelu szpitala. Nie wiedział co miał robić, mógłby stanąć na rzęsach, a ich mimo starań nie usatysfakcjonowałoby to. Wiktoria widziała jego starania Adam zresztą też, ale mimo to czuli do niego jakąś dziwną blokadę.
R- Adam mam świetną wiadomość! –uradowany Ruud wpadł na salę do leżącego, słabego Krajewskiego
Ad- co się stało? –odpowiedział leniwie
R- jest dla ciebie dawca szpiku kostnego
Ad- naprawdę?
R- tak, jak dobrze pójdzie operujemy jutro –Adam pilnie tego potrzebował, nawet nie zastanawiał się kto mógłby być dawcą, sam fakt, że on jest rozpogodziło kolejny dzień w życiu mężczyzny

W- Andrzej gdzie masz te wyniki pacjenta.. no tego, o którym ci ostatnio opowiadałam?
F- u mnie w gabinecie kochanie –odkrzyknął z drugiego końca domu, a Wiktoria skierowała się do domowego gabinetu Falkowicza. Szukając papierów natknęła się na dużą szarą kopertę. Otworzyła ją, a z zawartością czym prędzej poszła do partnera
W- co to jest? –powiedziała spokojnie podając mu papiery
F- biopsja –odpowiedział starając ukryć się zdezorientowanie
W- czekaj czekaj, szpik kostny, biopsja, krew.. to ty jesteś dawcą dla Adama –bardziej stwierdziła niż zapytała
F- bingo –powiedział całując ją w czoło
W- ale dlaczego?
F- co mam jeszcze zrobić, żebyście mi wybaczyli? –powiedział wodząc kciukiem po jej policzku
W- już dawno ci wybaczyliśmy –powiedziała wpijając się w jego usta. Ich życie zmieniło się o 180 stopni, zarówno ich jaki doktora Krajewskiego, który dowiedział się o szlachetnym czynie brata..

I jak? Ujdzie w tłumie? :)

środa, 24 września 2014

Część 17 "Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem"

Miał być jutro, ale jest dzisiaj cieszycie się? :)

Dwa tygodnie później
W- Agata nie rób nic głupiego
Ag- luz Wiki dam sobie radę –internistka miała mieć nocny dyżur z Adamem. Co prawda nie podejmowała się już tak desperackich kroków jak próby samobójcze, ale na miejsce smutku i żalu wkradła się złość i chęć zemsty
W- ufam ci –rzekła do przyjaciółki lecz jej wzrok zdradzał niepewność –będzie lepiej jak zostanę –zdjęła torbę z ramienia i zaczęła rozpinać pasek od płaszcza na co jej nie pozwoliła przyjaciółka
Ag- nie Wiktoria, kiedyś będę musiała stawić temu czoła, a będzie to dziś, więc ty pojedziesz do tego Falkowicza i załatwisz co masz załatwić
W- ale wiesz, że ja tam jadę w sprawach czysto zawodowych?
Ag- i dlatego jedziesz do niego do domu? –na to pytanie rudowłosa kobieta nie umiała odpowiedzieć
W- bujaj się –uśmiechnęła się po czym wyszła ze szpitala

Ad- hej –do lekarskiego wpadł Krajewski od razu kierując się do przebieralni
Ag- hej –starała ukryć się dreszczyk emocji, który przebiegł jej po plecach
Ad- mamy dzisiaj coś ciekawego czy same nudy? –spytał wychodząc z przebieralni bez koszulki. Zrobił to specjalnie. Doskonale wiedział, że internistka uwielbia, gdy chodził bez koszulki
Ag- co? –zapytała zauroczona –aa nudy nudy –powróciła do wypełniania papirologii z nadzieją iż uda jej się oderwać wzrok od przystojnego mężczyzny
M- hej kochanie –do pokoju niezapowiedzianie wpadła Marta od razu wieszając się na szyi Adama
Ad- hej –odpowiedział, gdy poczuł, że kobieta rysuję mu na torsie serce
M- masz chwilkę? –spytała z przesadnie słodkim uśmieszkiem jakie stosują najtańsze lale
Ad- jasne mów o co chodzi –oderwał się od pielęgniarki i założył bluzkę
M- ale chciałabym na osobności
Ad- chodźmy –uśmiechnął się po czym oboje zniknęli na szpitalnym korytarzu
Ag- o nie, co to, to nie –Woźnicka podniosła słuchawkę szpitalnego telefonu po czym wybrała numer tajemniczo się uśmiechając

W- coraz bardziej mi się to nie podoba –stwierdziła niepewnie wchodząc do willi profesora
F- mam wysłanników już niedługo zginiesz –szepnął jej do ucha. Wiktorię przeszedł dreszcz, ale nie taki ze strachu, taki przyjemny, który sprawił, że ugięły się pod nią nogi
W- phi –prychnęła –też coś ja miała w domu węża
F- którego doktor Jakubek musiał oddać z powrotem do sklepu zoologicznego, gdyż pan Zapała, gdy go zobaczył dostał wytrzeszczu oczu czyż nie?
W- ale skąd ty..?
F- ja wiem wszystko –uśmiechnął się triumfalnie
W- jak dużo jeszcze wiesz? –spytała zaniepokojona
F- spokojnie nikomu nie wydam, że musiałaś z doktorem Jakubkiem wytrzymać w związku równy tydzień, a nie dotrzymanie umowy groziło dość sporym wydatkiem pieniężnym na nie kiepski hotel w Turcji
W- Chryste Panie –rzekła nie dowierzając w słowa przełożonego
F- może coś do picia lub jedzenia szanowna pani? –oddał jej pokłon
W- może wody
F- do picia?
W- nie, odeszły mi wiesz.. –zironizowała
F- w takim razie dostaniesz wino i sałatkę, bo wybacz, ale nie mam nic innego
W- a do hotelu wrócę na czworaka
F- możesz spać tutaj –uśmiechnął się
W- idź do sklepu po coś do picia, a ja zrobię jakieś szaszłyki z.. cokolwiek masz w lodówce –skierowała się do sklepu
F- a może zamówimy catering?
W- jednak postawię na swoim, masz pieniądze –wyjęła z portfela banknot
F- ja mam pieniądze –powiedział po czym wyszedł z willi

Ag- ależ oczywiście młoda, zdolna, ambitna –Agata rozmawiała przez telefon używając przesadnie słodkiego głosiku, który miała w zapasie na bolesną zemstę. Otóż planowała rozłączyć ‘zakochanych’ w najbardziej bolesny sposób, chciała załatwić Marcie posadę pielęgniarki w nowojorskim szpitalu, akurat trafiła na swojego znajomego . Intencje blondynki jednak nie były takie dobre jakby się wydawać wydawało. Kobieta chcąc rozdzielić parę w najbardziej bolesny sposób dała jej szansę wyjazdu za granicę, wiedziała, że Adam zostanie, gdyż jak jej już kiedyś mówił machiny ludowe nie chciał wyjeżdżać z Leśnej Góry
-…
Ag- ależ oczywiście, język perfekcyjnie, jeszcze dzisiaj prześlemy jej dane
-…
Ag- kursy pokończone z wyróżnieniami
-…
Ag- dlaczego chcemy się jej pozbyć? –zaśmiała się –ależ to nie tak, po prostu dajemy możliwość lepszego rozwoju zawodowego, sam rozumiesz po co ma się kisić tutaj jak może realizować się za granicą?
-…
Ag –tak tak, było by grzechem. Poczekamy na odpowiedź pięć godzin
-…
Ag- jeszcze raz dziękuję w imieniu pani Marty i do widzenia –rzuciła słuchawką. Po kilku godzinach Agata dostała pozytywną odpowiedź. Internistce nie zostało nic innego do robienia jak wybijanie szyb w domu pielęgniarki, która mieszkała jeszcze ze swoim chłopakiem

F- co za babsztyl niewyżyty, ja tam jeszcze wrócę i pokaże co to znaczy zadzierać z profesorem Falkowiczem! –Andrzej wszedł do zadymionej willi –co tu się stało? –skierował się do kuchni gdzie była Wiktoria
W- wiesz.. jednak zamów ten catering –powiedziała pokazując mu spalone szaszłyki –a ciebie co tak z równowagi wyprowadziło?
F- babsko kazało mi w kolejce czekać, a jak się wepchałem to na mnie z mordą
W- oj ty biedaku –pogładziła go po głowie, poczym poszła do łazienki, lecz po chwili wybiegła z niej z hukiem odruchowo rzucając się w ramiona Falkowicza
F- co się stało? –spytał lekko przestraszony
W- pająk –powiedziała a Andrzej wybuchł śmiechem –to cię bawi? –oderwała się od niego? –bo mnie jakoś niespecjalnie
F- no już już uśmiechnął się rozbrajająco powodując w jej oczach wesołe iskierki

Ag- co się dzieje? –Agacie udało się zamienić dyżur z Samborem i powybijać kamieniem szyby w domu pary. Tym czasem otworzyła drzwi, w których stał zdenerwowany Adam i dość nieogarnięty policjant
Ad- ona wybija mi szyby w domu! –krzyknął
P- ta pani jak pan widzi dopiero wyszła z kąpieli czyż nie? –stwierdził, gdy ujrzał Agatę w ręczniku z turbanem na głowie
Ag- ależ oczywiście, że tak –prychnęła
Ad- a szyby to mi niby kosmici wybijają?
Ag- tak? To spróbuj z nagiej kobiety ręcznik zdjąć –Adam chwycił za ręcznik, lecz go nie zdjął, powstrzymywany był jednak przez policjanta a Agata zaczęła się głośno śmiać  -oj ty durny to jesteś
Ad- ja tu jeszcze wró.. –nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Woźnicka zamknęła im drzwi przed nosem –cieniasy –powiedziała sama do siebie, poczym zrzuciła ręcznik, pod którym miała krótkie spodenki i bluzkę bez ramiączek oraz turban, pod którym miała wysoko upiętego koka

F- dobra teraz powiem ci coś, o czym wie tylko ty ja no i Agata
W- mam się bać? Swoją drogą to zbliżyłeś się do Agaty –spojrzała nie niego przenikliwym wzrokiem
F- kochanie, wróg mojego wroga jest moim przyjacielem –kochanie? Czy on do Wiktorii właśnie powiedział kochanie? Kobieta dłuższą chwilę analizowała słowa profesora, poczuła niebezpieczne ciepło gdzieś w okolicy serca
W- chodzi ci o Adama? –próbowała przerwać krępującą ciszę
F- oczywiście, ale jesteśmy z dwóch różnych światów
W- nie wydajemy się –spojrzała na nią pytająco –Agata tylko z wyglądu jest aniołkiem, tak naprawdę to bestia –wytłumaczyła –okej więc co chciałeś mi powiedzieć?
F- Sambor zaproponował mi ordynaturę.. wszystko dobrze? –zapytał, gdy kobieta zaczęła dławić się sokiem
W- tak, ale jestem w szoku –w głębi duszy spodobała się jej ten fakt
F- to dopiero zacznie się wojna –stwierdził
W- poczekaj Stefan dzwoni, tak? –odebrała
-co państwo sobie w ogóle wyobrażają?! Proszę natychmiast przyjechać do szpitala, zaczynamy lekcje i wszyscy są tylko nie pastwo! SKANDAL! –wykrzyczał tak głośno,że nawet Falkowicz usłyszał
W- za chwilę będziemy –nie czekając na reakcje dyrektora rozłączyła się
F- co za niedorzeczny pomysł z tymi lekcjami
W- Tretter debil je wymyślił, bo to tylko on wpada na tak genialne pomysły

T- SPRZECIW! –wydarł się Stefan, gdy akurat weszła Wiki z Falkowiczem. Otóż na dzisiejszej lekcji uczyli się godnego przyjęcia pacjenta –tak być nie będzie! Jeszcze raz
<znudzony narrator>
Był piękny słoneczny dzień, kiedy to Agata przyjęła pacjenta
-dzień dobry –powiedział pacjent grający rolę, który siłą został zaciągnięty na lekcje przez lekarzy
Ag- dzień dobry, ma pan ubezpieczenie?
-nie
Ag- ty wypad z gabinetu –rzuciła w niego kartami
T- SPRZECIW! Ludzie błagam was pacjenci to nie zwierzęta
Ag- chirurdzy by tylko kroili! –wydarła się Agata
Ad- a interniści paśli nas chemią!
S- wojna! –wykrzyczał zdenerwowany Michał, a między internistami a chirurgami powstała wielka kłótnia
L- wy tylko wierzycie w skalpel! –krzyczała zdenerwowana Lena
T- a wy dajecie nam żreć samą chemię
L- nie jesteśmy mięsem, nie jesteśmy mięsem! –interniści na czołówce z Leną i Agatą zaczęli swój okrzyk
S- nie chcemy chemii, nie chcemy chemii –równie głośno mówili chirurdzy
F- patrząc na nich zaczynam wątpić w ludzkość –powiedział Falko, który z trudem wyciągnął siebie i Wiktorię na korytarz
W- Kinga wszystko dobrze? –kobieta uklęknęła koło patamorfolog przypiętej łańcuchami do kaloryfera
K- przypięłam się łańcuchami na znak protestu i zaczęłam głodówkę –powiedziała ledwo dysząc
F- a ile już nie jesz? –Falkowicza bardziej to bawiło niż martwiło
K- pół godziny, widzisz jaka jestem dla ciebie wytrzymała?
-AAAAAAA! -uszyli okrzyk po czym uciekającego Borysa przed resztą lekarzy
W- cokolwiek to miało znaczyć –ponownie usłyszeli okrzyk, a teraz banda lekarzy uciekała przez Borysem trzymającego w ręku tłuczek do kotletów pani Marii
F- ja się do tego nie przyznaję –odpowiedział za kobietę i zabrał ją do bufetu zostawiając protestującą Kingę



Proszę o KOMENTARZE :) Zarówno negatywne jak i pozytywne, kochani to motywuje do działania! :D Drugi komentarz tego nexta jest setnym komentarzem na tym blogu zapraszam w nagrodę dam dedykacje z wyróżnieniem! :) /Meredit

piątek, 19 września 2014

Część 16 "W blasku mojej zajebistości możesz się jedynie poopalać"

Uprzedzam ta część jest taka sobie :/ i krótka

Po kilku godzinach Wiktoria wróciła ze szpitala od razu kierując się do pokoju przyjaciółki, a to co tam zobaczyła, tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że internistka nie daje sobie rady z odejściem chłopaka, szkoda tylko, że to mogło się okazać śmiertelnie niebezpieczne.
W- Agata do cholery! –krzyknęła, gdy zobaczyła leżącą na podłodze przyjaciółkę wokół kilku butelek wódki i wina oraz porozrzucanych tabletek nasennych. –obudź się słyszysz?! –szarpnęła ją za ramie po czym wybrała numer pogotowia. Karetką przetransportowali ją do szpitala, tam od razu pojechała na płukanie żołądka i na izbę. Consalida cały czas była przy niej, siedziała już pół godziny nad jej łóżkiem wraz z Falkowiczem, który pełnił wtedy dyżur
F- co tym razem nawywijał mój braciszek? Bo jak mniemam to przez niego doszło do próby samobójczej doktor Woźnickiej –wypalił profesor monitorując ciśnienie nieprzytomnej kobiety
W- twój braciszek złamał jej serce, ale to skomplikowana historia
F- mam czas –rozsiadł się wygodnie na krześle
Ag- gdzie ja jestem? –dziewczyna potarł ręką skroń –to nie tak miało wyglądać, po co mnie ratowałaś, no po jaką cholerę?! –Woźnicka dopiero po chwili zorientowała się, że w Sali obecny jest profesor
F- zostawię Panie same –wyszedł na szpitalny korytarz, a Wiktoria spojrzała wściekle na zdezorientowaną Agatę

K- czy ty rozmawiasz sama ze sobą? –Walczyk wpadła do lekarskiego gdzie siedziała Nina mówiąc sama do siebie
N- to, że mówię do siebie nie oznacza, że jestem stuknięta. Po prostu nie potrafię znaleźć równie inteligentnej osoby do rozmowy –wytłumaczyła Rudnicka
K- jak ci się układa z Michałkiem? Bo mi z Andrzejkiem słabo –laborantka zasmuciła się
N- no, ale chyba masz na niego jakiś wpływ
K- jak ja mu coś powiem to on ewentualnie inaczej robi –stwierdziła
T- proszę Państwa –do lekarskiego wpadł Tretter, Sambor, Przemek, i Ruud –zaczynamy dzisiejszą lekcję, którą poprowadzi dla nas Van Graf, brawa!
R- dziękuję. Każdy z nas ma jakieś wyższe uczucia, powiedzcie czego się aktualnie boicie, ale tak prawdziwie, wegetatywnie –zaczął swój wykład
P- ja aktualnie to Olki, jak się wydrze to bębny w uszach pękają –stwierdził
R- no dobrze, a co jest dla was najważniejsze na świecie
K- ot głupi, wiadomo, że kasa –Walczyk zajadała się budyniem
R- no ale za kasę byś chyba nie oddała życia –zdziwił się
K- to zależy dla jakiej
R- no dobrze, ale jeśli byś nawet miała dostać sto baniek, to jak umrzesz i tak byś ich nie dostała
K- no.. chyba, żeby się udało przeżyć –powiedziała po dłuższym zastanowieniu się –dla takiej kasy to wszystko można zrobić
R- a człowieka byś zabiła? –był coraz bardziej wstrząśnięty tym co Walczyk mówi –ma przykład mnie? –kobieta pokiwała twierdząco głową
K- można jeszcze trochę budyniu? –skierowała pustą miskę w stornę Stefana
T- idź i se weź. Hotel Baden breakfast urządziła, no nie wytrzymam

W- dlaczego to zrobiłaś?
Ag- dlaczego chciałam się zabić? Nie bój się nazywać rzeczy po imieniu.. odpowiadając na pytanie.. moje życie bez niego jest bez sensu
W- pamiętasz co mi kiedyś powiedziałaś? Cytuję twoje słowa: rodzice nauczyli mnie oddawać stare zabawki bardziej potrzebującym
Ag- byłam z nim w ciąży –powiedziała prosto z mostu
W- ale jak to? –Wiktorię zszokowały te słowa
Ag- normalnie.. ale przegrałam, byłam sama, rozumiesz? –spojrzała w oczy przyjaciółce –a teraz Adaś zostanie szczęśliwym tatusiem –sarkastycznie uśmiechnęła się
W- ale jak to? –zdziwiła się
Ag- widziałam tą jego nową dziewczynę jak kupowała test ciążowy –po jej policzku spłynęła pojedyncza łza –nagle rozległ się dzwonek telefonu Agaty z nutą Ruda tańczy jak szalona
W- Agata –upomniała ją Wiki
Ag- ale to nie ja przysięgam! –położyła rękę na piersi i pierwszy raz od jakiegoś czasu uśmiechnęła się, lecz uśmiech jednak szybko znikł, gdy zobaczyła, że dzwoni do niej nikt inny jak Rzepecki
W- odbierz –rudej udało się zobaczyć numer
Ag- nie mam ochoty –odłożyła telefon na półkę
W- może to coś ważnego
Ag- tak? –nacisnęła na wygaszaczu zieloną słuchawkę
T- witaj, mogę wejść do ciebie na chwilę do  Sali?
Ag- nie mamy o czym ze sobą rozmawiać –powiedziała oschle
T- proszę..
Ag- masz pięć minut i ani sekundy dłużej
T- będę za 15 minut –w odpowiedzi usłyszał tylko sygnał przerywanego połączenia

R- ludzie, to jest niemożliwie –już całkiem wstawiony Ruud popijał kolejną szklankę whiskey –wy musicie mieć jakieś ludzkie uczucia
K- mnie osobiście teraz to nawet na niższe nie stać -dołączył do nich Konica
S- wychodzę –powiedział równie nietrzeźwy Michał
N- no nareszcie –odetchnęła z ulgą
S- ale tylko do kibelka –czknął
R- o! –krzyknął –ale z tego co wiem, to z Falkowiczem masz spiny, ale mimo to trzymasz go w pracy
T- bo widzisz, gdybym ja go wyrzucił to bum cyk cyk szpital następnego dnia z ziemio zrównany byłby –upił łyk Jack Daniel’s
R- czyli kartka przez niego zawieszona o podwyżkach dla lekarzy też była kłamstwem? Ale jakim cudem tyle osób się nabrało i to w tak szybkim tempie
T- takie rzeczy szybciej niż pożar się rozchodzą, a o podwyżkach nawet analfabeci umieją przeczytać –wypił całą zawartość szklanki jakim był złoty trunek

T- Agata –położył swoją dłoń na jej, lecz ta ją szybko zabrała
Ag- słucham? Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym zamiarze czy popatrzeć sobie na mnie –nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Adam wpadł na salę. Co prawda słyszał o tragedii byłej dziewczyny, ale nie specjalnie chciało mu się pocieszanek
Ag- Adam –powiedziała wyczekując na jakąś sensowną odpowiedź
Ad- ja tylko po dokumenty –spojrzał jej krótko w oczy poczym wyszedł z sali
T- kochasz go –bardziej stwierdził niż zapytał
Ag- możesz sobie pogratulować
T- przepraszam.. przepraszam za wszystko, za ten wypadek, za popsucie twoich relacji z rodziną, wiem że to moja wina –spuścił głowę
Ag- weź szklankę
T- wziąłem i co?
Ag- teraz ją upuść
T- rozbiła się i co dalej?
Ag- a teraz ją przeproś i zobacz czy się pozbiera..

T- tylko się pospiesz jak to wygląda, pijany anestezjolog –rozmawiał z Jakubkiem przez telefon żywo gestykulując
B- ale co się dokładnie stało?
T- mówiąc w skrócie, Ruud prowadził dzisiejszy wykład, ale psychicznie chłopak nie dał rady. Mówiąc z polskiego na nasze upił się, z tym, że wszyscy zdążyli wytrzeźwieć oprócz niego
B- okej dajcie mi 10 minut! –krzyknął wielce uradowany swoją głupotą i rozłączył się
Tymczasem Wiktoria wpadła do gabinetu Andrzeja bez pukania od razu zajęła miejsce naprzeciwko niego i bez słowa zaczęła wypełniać papiery
F- proszę się nie krępować pani doktor –powiedział ze stoickim spokojem
W- Rzepecki gada z Agatą
F- myślałem, że onanie chce go widzieć
W- bo tak jest –oderwała się od papirologii i spojrzała w szare tęczówki profesora
F- mam dla ciebie propozycję
W- nie zgadzam się
F- ale jeszcze nie wiesz na co
W- lepiej nie mów, bo znów dostane jakiegoś szoku termicznego
F- termicznego? Aż tak na ciebie działam? –z uśmiechem puścił jej oczko
W- niezwykle pan skromny profesorze –odwzajemniła uśmiech
F- propozycja 10 randek, raz ty coś wymyślasz raz ja
W- wiesz jakoś trudno mi się przyswaja takie informacje więc odpowiadam –spojrzała na niego figlarnie –nie
F- mam to uznać jako sarkazm? –uśmiechnął się, a ta wychodząc z gabinetu pogroziła mu palcem

B- już jestem! –do lekarskiego wpadł Borys z taczką
T- serio? I to jest ten twój genialny pomysł? –wydarł się Stefan
B- mam jeszcze w zapasie to –Konica wjechał wózkiem z Lidla
T- Borys wiem co ci kupię na urodzinki!
B- co? –wykrzyczał zadowolony klaszcząc w dłonie
T- wizytę u psychiatry –Borys zmierzył go wzrokiem
B- w blasku mojej zajebistości możesz się jedynie poopalać –chciał zrobić pozę jak modelka, no niestety coś mu się przestawiło w biodrze –ała ała, nie mogę się odgiąć
K- na taczkę z nim! –wykrzyczał Rafał
P- bjerit go! –włożyli go na taczkę, wyjechali na szpitalny korytarz. Borys trzymał polską flagę i machał nią na wszystkie strony śpiewając przy tym deszcze niespokojne

Na izbę gdzie został przewieziony taczką Borys
P- a co ten pembunuh tutaj robi?! –wszyscy spojrzeli na Przemka pytająco –to jest morderca po malajsku –wytłumaczył przewracając oczami –na krzyż z nim! –Zapała nie wytrzymał i rzucił się na Falkowicza z łapami. Ten oddawał mu ciosy, po chwili cała sala była we krwi, część lekarzy wiwatowała, część stała niewzruszona, dopiero po chwili Wiktorii udało się ich rozdzielić
W- co to miało znaczyć do cholery?! –krzyczała wściekła, gdy po chwili Konica z Borysem zaśpiewali taką piosenkę:
KiB- siekiera motyka ręka noga,
A Falkowicz dał mu z kopa
Siekiera motyka
Szklanka pałka
Dobrze dostał ten Zapałka
Siekiera motyka dwie łopaty
Dobrze dostał ten brodaty
Siekiera motyka w płocie dziura
Przegra tu ten cienki burak
W- siekiera motyka idę spać, zamknąć mordy kurwa mać! –wykrzyczała Wiktoria po czym skierowała się do hotelu

Proszę o komentarze ja wiem, że to nie jest szczyt marzeń, ale piszę to mając 39 stopni gorączki :( /Meredit